Śmieci dla Afryki

Codziennie produkujemy masę śmieci. Nie tylko plastików, szkła czy papieru, ale również starych urządzeń, z którymi nie wiadomo co zrobić, gdzie je wyrzucić...

Rozwój technologii sprawia, że ciągle coś wymieniamy: to kupujemy sobie nowy telefon, to wyrzucamy stary komputer i rozglądamy się za nowym. Często nie wiem, co zrobić z nieużywanym sprzętem: o ile jest w miarę dobry, uda się go sprzedać. Jeżeli nie, zalega na strychu. Na rynku pojawia się na szczęście coraz więcej firm, które za darmo przyjadą i zabiorą sprzęt. My mamy problem z głowy, ktoś na tym zarobi, bo powykręca części, które do czegoś się nadają. A co zresztą? Jak to co? Do Afryki!

Prezentów się nie odmawia…

To, że wywożenie śmieci radioaktywnych i szkodliwych do krajów nienależących do Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, nie obchodzi nikogo podobnie jak to, że Afryka wcale tych darów nie chce. W końcu darów nie można nie przyjąć, a na kontenerach, w które schowano wybrakowane i niepotrzebne nikomu sprzętu, napisano „POMOC”, dzięki czemu wszystko jest w porządku: my, cywilizowani Europejczycy, mamy spokój, a w dodatku pomogliśmy biednym krajom, które pomocy odmówić nie mogą.

Nasz stary komputer, na którym my już w nic nie pogramy, niewątpliwie stanie się źródłem radości afrykańskich dzieci: będą one mogły gonić po kupie dziwnie wyglądających sprzętów, bawić się ołowiem, rtęcią, azbestem i kadmem.

Przecież one wciąż się do czegoś nadają!

Wywożony złom teoretycznie działa – inaczej nie mógłby wyjechać. W praktyce wygląda to niestety zupełnie inaczej. Jeżeli ktoś oglądał film Idiokracy, to na pewno kojarzy składowanie śmieci na ogromne stosy, z których później spływały lawiny. Ta wizja Ameryce nie grozi, ponieważ wciąż istnieją kraje, do których możemy wywieźć śmieci, co jest doskonałym biznesem.

Sprzęt wciąż się do czegoś nadaje, jednak nie do użytku, ale do przetworzenia: można z niego odzyskać m.in. miedź, srebro i złoto. W krajach, do których trafia, jest to dużo tańsze niż w państwach, z których sprzęt zostaje przysyłany. No i nikt nie przejmuje się ekologią i niebezpieczeństwem, a przeciętny mieszkaniec nie ma pojęcia, czym jest cyjanowodór czy tal, toteż nie wie, czym się truje.

Czy istnieje rozwiązanie problemu?

Uganda zabroniła przyjmowania jakichkolwiek sprzętów z innych państw, które miałyby spływać w darach: również tych działających. Trwa to już parę lat, jednak czy ochrona jest skuteczna? Skoro ciągle słyszymy o kolejnych przypadkach nielegalnego przewozu elektronicznych śmieci, to chyba nie do końca…

Prawda jest niestety przykra: przeciętnych ludzi nie obchodzi, dokąd trafiają śmieci, które wystawiają przed dom – i nie ma tutaj znaczenia, czy mamy na myśli butelki i makulaturę czy też stare urządzenia. Politycy i wielcy przedsiębiorcy mają swoje sposoby utylizacji, które działają, tylko niestety czasami znowu zapada wstydliwa cisza, bo okazuje się, że są one nie do końca moralne…

Zdjęcie: Marcelina Klekocińska