Blogosfera bez czytelnika

Można powiedzieć, że blogi wdarły się do naszego codziennego życia, dość mocno sprowadzając go do pisania i dzielenia się własnymi przeżyciami na forum. Pisania – niestety – nie mającego na celu poszerzenia żadnych zdolności, a jedynie ograniczającego się do najprostszej formy przekazu.

Za jednego z pierwszych „blogerów” uważa się Piotra Waglowskiego. Jednak on sam twierdzi, że nigdy nim nie był, mówi, że „nie wie co to jest blog”. My jednak wiemy – idąc ślepo za modą – że nieważne, co napiszesz i na jaki temat – jesteś blogerem.

„Nie żyję w realu tylko w Internecie” – to hasło już nikogo nie powinno dziwić, a jeśli mimo wszystko zaskakuje, to tylko kwestia czasu, aż wejdzie całkowicie w nasze życie. Piszą artyści, aktorzy, modelki… Ale jaki sens ma ta paplanina słów na blogach? Opiszę swój dzień. Zjadłam śniadanie, obiad, kolację. A tak, zapomniałam o podwieczorku! Widocznie nie wyglądał aż tak smacznie na zdjęciu, by warto było wkleić go między potok słów.

Czemu to służy?
Blogi zyskały niesamowitą popularność w przeciągu zaledwie kilku miesięcy. Nawet, jeśli nie chcemy, to i tak są nam „podrzucane”. Szukając bardzo skrupulatnie tylko tych informacji, które są mi potrzebne, przypadkiem znów natrafiam na serię blogów. Są tam kulinaria, moda, uroda… A jakbym miała niedosyt informacji z zakresu gotowania, to zaraz na następnej stronie, znów przypadkiem, otwieram kolejny wpis o tym, jak przyrządzić dobry obiad.

04.-Blogosfera---Aleksandra-Maciejowska---Marcin-Niedziałek-2

Wpisując w wyszukiwarkę hasło „blogi” moim oczom ukazuje się toplista. Z zaciekawieniem wchodzę i…? Ależ tak…kulinaria.

Oczywiście, są też blogi godne uwagi. To te, które po przeczytaniu zostawiają pewien pozytywny niedosyt. Pozytywny, ponieważ z nutką niecierpliwości czekamy na kolejny wpis. Z zapałem wchodzimy na ulubiony blog i czytamy nowy post. Polecam na przykład: Ekskluzywny Menel, Vanitas,  Pokolenie Ikea, Prosty Blog, czy 8 i pół.

Takich blogów jest jednak niewiele. Rzadko kto potrafi przyciągnąć uwagę na tyle, by chcieć do niego powrócić. Bo zainteresować kogoś tematem, który po przeczytaniu od razu zostaje zapomniany, to jakby nie zainteresować go wcale. Odbiorca musi czuć i reagować na to, co w danym momencie czyta. Tylko wtedy niesie to ze sobą pewien sens przekazu i wspólnej komunikacji. A przecież to właśnie mają na celu blogi. Szeroko pojętą komunikacje. Bo jak inaczej nazwać ich sens?

Blogowanie to nic innego, jak wyrażanie siebie w czystej postaci, kreacja własnej osoby. Po to tylko, by zainteresować tym odbiorcę. Abstrahując, w jakiej kwestii, zawsze ma to na celu przekazanie innym ludziom informacji o nas, o naszym sposobie życia.

Blogi powinny być formą internetowego dziennika, przynajmniej takie było ich założenie. Oczywiście, jesteśmy „w sieci”, każdy może wyrażać własne opinie, pisać to wszystko, na co będzie ma ochotę. Tylko dlaczego działa to jak reakcja łańcuchowa? W tym momencie mamy setki blogów o modzie, ale naprawdę nieliczne są godne uwagi.

Fala na modę przeplata się z falą gotowania. Zdrowa dieta, sport, eko-żywność… Wszystko piękne, nowoczesne, sprzyjające… Doszliśmy jednak do momentu, kiedy zamiast być do czegoś zachęcanym, jesteśmy tym najzwyczajniej zamęczani. Zamęczani ogromem tych samych tematów. Masą, która nic nie wnosi w nasz sposób myślenia.

Tak naprawdę bardziej chodzi już o prześciganie się blogerów, niż o rzeczywisty wpis trafiający do odbiorcy. Bo w rzeczywistości ważniejszy jest sam fakt przedstawienia wpisu, niż reakcja czytelnika.

Zdjęcia: Marcin Niedziałek
Edycja: Ewa Furtak