Chleb nasz powszedni

Zachciało się mi spróbować jak to dawniej bywało, gdy chleb smakował jak chleb i wypiekano go ręcznie, w domach. Okazało się, że nie jest to rzeczą łatwą ani błahą.

Zazwyczaj kupujemy chleb w supermarketach i spożywamy go nie zastanawiając się jak powstał i czy nadal ma coś wspólnego z pierwowzorem. Teraz bardzo często pieczywo produkuje się w wielkich zakładach, które nie mają duszy i tradycji.

Przepis

Są ich tysiące. Który wybrać i czym się kierować? Kwestia finansowa to też ważna sprawa. Chleb pieczony w domu jest drogim przedsięwzięciem, nie licząc czasu. Jednak efekt końcowy jest jak najbardziej tego wart. A więc do dzieła!

Moje cudeńko to pszenno-razowy chleb na zdobycznym zakwasie, który trzeba dokarmiać, pilnować oraz doglądać, zupełnie jak małe dziecko. Mam ambicje, by zrobić go bez drożdży, co jest jazdą bez trzymanki, licencji, a także przedniego koła na dokładkę.

Składniki:

  • kilogram mąki pszennej nr 650,
  • woda,
  • sól,
  • słonecznik, otręby, orzechy (wedle uznania),
  • zakwas zdobądź i dokarmiaj go mąką co cztery dni (szklanka mąki, szklanka wody) – nie zapomnij o tym, bo ci umrze i będziesz musiał żebrać o następny.

Wieczorem w przeddzień pieczenia przygotuj:

  • zdobyczny zakwas, szklankę mąki i szklankę wody. Odstaw na całą noc w spokojne miejsce.

Na drugi dzień do tego zakwasu, który już troszkę powinien urosnąć, dodajesz:

  • kilogram mąki Babuni (z Biedry) – ważny jest numer 650 (jeśli chcesz mieć wersję pszenno-żytnią, nie dodawaj kilograma mąki z Biedronki, a resztę uzupełnij mąką żytnią),
  • trzy szklanki wody,
  • trzy łyżeczki soli,
  • słonecznik, otręby, orzechy, (wedle uznania).

No to jazda

Zmieszanie to dobra chwila: wkładasz rękę do gara i bawisz się jak na plaży w Kołobrzegu. Mieszasz, kręcisz kółka, zgniatasz mając przy tym dużo frajdy. Ale to nie jest nawet połowa pracy!

Odstawiasz na dwie godziny w spokojne, ciepłe miejsce, by chleb mógł wyrosnąć. Gdy czas upłynie przelewasz ciasto do foremek (wychodzą mi 3 małe).

Odstaw na godzinę, żeby mógł jeszcze bardziej wyrosnąć. Nie zaglądaj, nie podglądaj, chleb już cię nie potrzebuje.

Teraz najważniejsze. Chleb przejmuje inicjatywę i albo wyrośnie, albo oklapnie. Rozwiązania są tylko dwa. Odstawiasz eksperyment na dwie godziny w wygodne miejsce. W tym czasie nie możesz straszyć chleba. Nie skacz przy nim, nie opowiadaj żartów, bo chleb od spazmatycznych dźwięków może opaść. Nie graj w słynne Five Nights at Freddy’s, bo chleb będzie się bać razem z tobą, a nawet jeszcze bardziej. Nie tańcz pogo (najlepiej w ogóle nie tańcz, bo chleb jest jak kapryśna primabalerina i się obrazi. Nie urośnie – koncert odwołany, czyli klapa). Nie wietrz mieszkania, bo chleb się przeziębi. Nie wpuszczaj kota, psa, świnki morskiej, młodszego rodzeństwa do kuchni, gdy ciasto pracuje nad sobą. Skutek ich obecności w pobliżu zadziała nań destrukcyjnie. Wyrośnie ZAKALEC, czyli horror i zło w czystej postaci. Niejedna łza została przelana przez tego podstępnego wichrzyciela, niszczącego marzenia o chrupiącej złotej skórce.

W tym czasie wyjdź na paluszkach z kuchni, nie trzaskaj drzwiami (bo wiesz co stać się może) i poczytaj w spokoju na przykład Ulissesa. Może przez te dwie godziny błogostanu dane od losu zrozumiesz, co pan Joyce miał na myśli pisząc swoje wielkie (arcy)dzieło.

Czas leci szybko i po dwóch godzinach już wiesz jak wyszło. Urosło czy nie?

Przed tobą pieczenie czyli godzina prawdy. Rozgrzej piekarnik do 170C na pierwsze 10 minut, a potem do 210C na 50 minut.

W tym czasie możesz:

  • nadal brnąć przez Ulissesa lub
  • wyrzucić go przez okno, bo teraz możesz wietrzyć mieszkanie.

Nie świętuj jednak za bardzo, bo nadal nie wiadomo, czy jest co świętować. Po godzinie i czterech minutach przeładowanych napięciem (bynajmniej nie elektrycznym) i potężnym stresem już wiesz, co dzisiaj zjesz. Jeśli nie masz prawdziwego masła w domu, to masz jeszcze chwilę, aby to skandaliczne niedopatrzenie zatuszować biegnąc do sklepu na rogu. Nie daj sobie wmówić, że ta odrobina masła sprawi, że twój cholesterol zabije cię niepostrzeżenie, zanim ciepła kromka zdąży wchłonąć masło. Biegnij po nie jak Forrest. Forrest Gump.

Teraz możesz ukroić sobie pajdę ciepłego chleba i wcinać.

Smacznego!

Zapamiętaj! Najsmaczniejszy jest świeży chleb i prawdziwe masło. Musi być prawdziwe. Żadna nędzna imitacja, prymitywna, chemiczna podróba. Ale o tym w następnym felietonie.

Zdjęcie: Zosia Pietrzykowska
Korekta: Judyta Niedośpiał