Nigdy nie byłem spod znaku no-future

Rozmowa z Dariuszem Paczkowskim – założycielem Trzeciej Fali, grafficiarzem, perfomerem, streetartowcem. Od taty uczył się fachu stolarza, jednak znalazł inną drogę.

redakcjaBB: Czy już w młodości wiedziałeś, jaką ścieżką chcesz iść?
Dariusz Paczkowski: Mój tata był stolarzem, bardzo dobrym rzemieślnikiem. Kiedy myślałem, z czego będę żyć, to wydawało mi się, że najłatwiej byłoby mi zostać stolarzem właśnie. Okazało się, że poszedłem w zupełnie inną stronę (śmiech). Mój dziadek był malarzem samoukiem. Jeździł bardzo dużo na plenery i konkursy. Zwykle był najstarszym uczestnikiem. Jak jeżdżę teraz na jakieś jam graffiti, to też jestem najstarszy (śmiech).

Jak wyglądały Twoje pierwsze kroki w malowaniu na murach?
Pierwsze graffiti widziałem będąc w Gdańsku, tam nawiązałem kontakt z ludźmi z ruchu Wolność i Pokój, zaczęła się moja przygoda z szablonami. Moje pierwsze szablony były to: „Za mundurem panny sznurem”, gdzie kostuchy szły za żołnierzem, gilotyna z napisem „Nie trać głowy”, a w roku 87’ powstał Lenin z irokezem. Nie było wtedy internetu, nie było telefonów komórkowych. Mieliśmy „międzymiastówkę szabloniarską”. To było jakieś dziesięć osób, dziesięć adresów, wysyłałem tam swoje prace, dostawałem ich projekty. Jak mi się jakaś odbitka podobała, wycinałem ją i malowałem u siebie. Te moje też się tak rozprzestrzeniały.

Mówisz, że byłeś punkiem nie po to, żeby wąchać klej, tylko żeby wywołać rewolucję…
Nie mówiłem o rewolucji, tylko o zmienianiu świata. Jeśli rewolucja jest potrzebna, to duchowa rewolucja. Każdy, czy ma zdolność, czy jej nie ma, jest zobligowany, by ponosić odpowiedzialność za swoje życie. Każdy ma jakiś dar. Zacytuję „Izraela”: „Każdy ma tutaj coś do zrobienia”. Jeżeli w sercu Ci gra, to trzeba zrobić wszystko, żeby być szczęśliwym, żeby się realizować.

Dariusz Paczkowski, fot. Nina Mizgała

Dariusz Paczkowski, fot. Nina Mizgała

Jaki stosunek do Twojego idealizmu ma Twoja żona?
Po pierwsze to nie wiem, czy to jest idealizm, czy pragmatyzm. Chciałbym żyć w świecie, w którym ludzie się szanują nawzajem. A po drugie, to jest pytanie mimo wszystko do mojej żony. Wiecie, ja bardzo często przypominam mojej żonie, jak umówiliśmy się na pierwszą randkę nad Jezioro Żywieckie. Ona myślała, że będzie tak romantycznie, ale po chwili stwierdziłem, że trzeba posprzątać, bo nie będziemy przecież tak siedzieć w śmieciach (śmiech).

Kiedy zostałeś wegetarianinem?
Powolutku zacząłem widzieć różne przejawy cierpienia. W połowie lat 80. stałem na przystanku autobusowym w Grudziądzu, naprzeciwko rzeźni. Akurat był transport świń i je wyładowywano. Od początku chciałem być zawsze konsekwentny. Nie byłem gotów zrezygnować ze skórzanych butów czy kurtki, myślałem, że nie mogę być wegetarianinem. Kiedy zobaczyłem ten transport, pomyślałem, że to nieważne, przynajmniej przestanę je jeść, zrobię mały krok. Później zrezygnowałem ze skóry, bo się okazało, że nie muszę na siebie różnych rzeczy nakładać, by pokazywać, że jestem inny. Nie musiałem szokować robieniem krzywdy komuś, tylko tym, że jej nie robię.

Opowiedz coś o grupie 3fala.art.pl
Zaczęliśmy malować wspólnie z kumplami. Tematy, które nas interesowały, wykraczało poza to, co robiliśmy pracując w organizacji ekologicznej. Nazwa wzięła się od pierwszej fali graffiti lat 80., zaangażowanej w ideę. Potem nadeszła druga fala, czyli zachłyśnięcie się Ameryką, autopromocją. Trzecia fala jest powrotem do zaangażowania społecznego. Po pewnym czasie spisałem kodeks, nasze zasady i cele. Okazało się, że aż w siedemnastu miastach są osoby, które też chcą to robić. Pod naszymi pracami nie podpisywaliśmy się imionami, tagami, podawaliśmy tylko adres strony internetowej, żeby ludzie, których to zainteresuje, mogli się dowiedzieć więcej, niż z samego obrazu. Dzisiaj 3fala.art.pl to projekt artystyczny, do którego serdecznie wszystkich zapraszam. Co roku organizujemy trasy. W tym roku poświęcona jest Irenie Sendlerowej.

Tworzysz graffiti już od ponad 25 lat. Czy są jakieś, z których jesteś wyjątkowo dumny?
Na pewno jest to Rondo Wolnego Tybetu w Warszawie, które robiłem w 2009 roku, a to ze względu na niesamowicie dobrą energię i zaangażowanie ponad 100 osób, które mi pomagały. Każdego roku powstają tam nowe prace zapraszanych przez nas artystów. Powstaje w ten sposób Galeria Tybetańska. To jedyna na świecie taka galeria. Sam Dalajlama zrobił trzy kółka wokół niej, pobłogosławił miejsce i stwierdził, że to wspaniały sposób na wspieranie Tybetańczyków.

Jak ludzie reagują, kiedy mówisz, że chciałbyś coś namalować na ich ścianie?
Swoje wady i przypadłości przekuwam na swoje oręża. To znaczy: jestem starszym panem, w związku z czym wzbudzam zaufanie; nie mogę malować nielegalnie, bo nie ucieknę z tak dużym brzuchem; robię dobre wrażenie, poważny pan, długa broda. „Bezpieczny wariat”.

Bierzesz udział w konkursach? Byłbyś w stanie namalować komercyjną reklamę?
Nie lubię się ścigać, nie cierpię też komercji. Robię za to swoje projekty. Prowadzę warsztaty, gdzie uczę ludzi, pokazując różne patenty. Ja nie namaluję reklamy sklepu warzywnego na osiedlu, ale ktoś się może nauczyć, żeby ją namalować. I wtedy jest super, ale wolę by malowali ważne dla siebie rzeczy niż coś tylko dla kasy. Nie uważam się także za artystę. Nie robię tego wszystkiego z pobudek artystycznych. Chcę mieć wpływ na rzeczywistość, głośno i wyraźnie mówić, o co mi chodzi.

Dariusz Paczkowski, fot. Nina Mizgała

Dariusz Paczkowski z członkami zespołu redakcjaBB, od lewej: Judyta Niedośpiał, Patrycja Leś, Joanna Biesok (II rząd), Kamila Katsu Chrobak (II rząd), Filip Peringer, Zosia Siwy, Kasjan Orzoł, Maja Dębowska. Fot. Nina Mizgała

Dariusz Paczkowski – ur. 1971; polski działacz społeczny, założyciel i wolontariusz wielu fundacji i organizacji – m.in. Klub Gaja, Front Wyzwolenia Zwierząt, Grupa Trzecia Fala, Fundacja Ekologiczna ARKA; obecnie współprezes Fundacji KLAMRA; powszechnie znany jako streetartowiec – twórca Lenina z irokezem czy Dalajlamy na Rondzie Wolnego Tybetu w Warszawie; animator życia kulturalnego, koordynator ogólnopolskich akcji na rzecz demokracji i praw człowieka; jest wegetarianinem i buddystą.
Teksty
redakcjaBB