Red mist

Tworzy animacje 2D, ilustracje, ożywione komiksy, ale i o wiele, wiele więcej! Zapraszamy na wywiad z artystą, Joem Hoganem, którego na pewno skojarzą fani czerwonej mgiełki (ang. red mist), a Wy, mamy nadzieję, że poznacie go lepiej.

Najpierw trochę kulis powstania wywiadu. Na Hogana trafiłem w dość przypadkowy sposób, bo podczas przeglądania grafiki google. Właśnie stamtąd wszedłem na jego profil na portalu Deviantart, a potem również na jego kanał na YouTube. Tam zobaczyłem ożywiony komiks pt. „Syrena Danthomiry” (ang. „Siren of Danthomir”). Okazało się, że to pierwsza część trylogii, a druga miała być ukończona w 2013 roku. Postanowiłem wysłać Hoganowi, poprzez Facebooka, mem związany z tymże opóźnieniem. I tak się właśnie zaczęło. Porozmawialiśmy na Facebooku, a następnego dnia, został mi podrzucony pomysł, żeby zrobić z nim wywiad, skoro udało się nawiązać kontakt. Nie zastanawiając się długo, w ruch poszły myszka, klawiatura i mój mózg. Przygotowałem i wysłałem pytania do Hogana. Następnego dnia, musiałem się nieźle napracować, tłumacząc odpowiedzi artysty. Zobaczcie sami, jak przebiegła rozmowa!

Krzysztof Mazur: Co Cię inspiruje?
Joe Hogan: Och, to podchwytliwe pytanie! Zawsze byłem wielkim fanem tradycyjnej animacji 2D. Samuraj Jack, serial animowany Batman, serial Wojny Klonów czy Spektakularny Spider-Man – lista ciągnie się jeszcze długo. To wszystko wpływało na mój styl przez lata. Jestem także wielkim fanem komiksów, gier wideo oraz filmów. Nie wspominam już o ogromnej liczbie utalentowanych, tradycyjnych ilustratorów!

O czym jest twoja sztuka i ożywione komiksy?
To kolejne trudne pytanie, ponieważ jest za dużo rzeczy, z których mógłbym wybierać! Tak szczerze, to po prostu lubię robić rzeczy, które chciałbym zobaczyć jako ich fan, np. Gwiezdne Wojny. Dużą część mojego życia spędziłem, pracując nad opowiadaniem zabawnych historyjek w uniwersum Gwiezdnych Wojen, włączając moje ożywione komiksy. Teraz pracuję nad trzyczęściowym ożywionym komiksem opowiadającym historię kapitana Fordo. Żołnierza-klona z mikro serialu Wojny Klonów, o którym wspomniałem już wcześniej. To postać, która w oryginale jest bardzo słabo rozwinięta, a ja po prostu chciałem dać jej odrobinę więcej głębi, na mój własny sposób. To taki miłosny list do tego mikro serialu. Pracuję także nad krótkimi animacjami niezwiązanymi z fandomem, ale przede mną jeszcze długa droga.

Jak wygląda twój typowy dzień?
Dużo dni spędzam, rysując. Jestem niezależnym ilustratorem, więc każdy dzień to inny projekt. Niektóre projekty trwają kilka godzin, inne kilka dni, a jeszcze inne nawet kilka tygodni. To naprawdę zależy od dnia i od klienta, dla którego pracuję. Całkiem fajnie jest wstawać i pracować w domu. Mogę nosić spodnie od pidżamy i słuchać telewizji lub muzyki podczas pracy. To całkiem fajne połączenie!

Czy masz pracę na pełny etat?
W sumie to tak! Rysuję tak dużo, że to jest praktycznie moja praca na pełny etat. Biorę dużo płatnych zleceń – scenopisy, szkice, animacje, ożywione komiksy. Pracuję zarówno dla firm, jak i dla ludzi, którzy są po prostu zainteresowani prywatnymi zleceniami. Fajnie jest opłacić rachunki za pracę, którą lubię, ale czasem to oznacza brutalnie długie godziny pracy.

Co robisz w wolnym czasie?
Czas wolny jest rzadką rzeczą w tych czasach.  Zwykle spędzam go na konsumowaniu tych wszystkich wizualnych rzeczy, które mnie inspirują! Kocham gry wideo, ale nie mam już na nie tyle czasu, ile miałem, kiedy byłem dzieckiem. Ważne dla mnie jest też to, żeby wyjść na zewnątrz, by poćwiczyć i mieć jakieś życie towarzyskie. Trudno jest to wszystko pogodzić, kiedy bierzesz na siebie tyle pracy, ale każdy jest zajęty, wiesz? Muszę więc znaleźć sposób na to, by wszystko działało tak,  abym mógł widywać się i z przyjaciółmi, i z rodziną! (śmiech)

Czy ludzie kradną twoje prace lub używają ich bez pozwolenia?
Tak. Widzę pełno prac, których jestem autorem i prac, które zrobiłem we współpracy z innymi, w wielu miejscach. Jedni udają, że oni je stworzyli, a niektórzy próbują sprzedać produkty, używając ich. Obie sytuacje są bardzo irytujące, ale w jakiś dziwny sposób jest to też pochlebiające. Zawsze będą jakieś pasożytnicze przegrywy, które próbują zyskać na czymś, czego nie zrobili, i to jest twarda rzeczywistość, z którą muszę się pogodzić. Tymczasem mam również dziwne uczucie zweryfikowania tego, że ktoś uznał moje prace za wystarczająco dobre, tak, by inni mogliby je kupić, albo próbują komuś nimi zaimponować. Próbuję przymykać na to oko, bo skupiając się na tym, nie rozwijałbym się jako artysta w ogóle.

Jak długo zajęło ci tworzenie „Syreny Danthomiry”?
Stworzenie „Syreny Danthomiry” zajęło mi trzy pełne miesiące, tyle że praca nad nią rozłożyła się na pół roku.  To był długi przestój czasowy, przez co praca nad „Paniką nad Muunlinst”, sequelem
„Syreny”, o wiele się przedłużyła. Oczywiście jest nad nią o wiele więcej pracy, ale wszystko idzie gładko.

Co Cię wkurza?
Nie lubię, kiedy ludzie próbują mi wmówić, że powiedziałem coś, czego nie powiedziałem, ale na jeszcze większą skalę nie podoba mi się, że ludzie nie są mili dla siebie nawzajem.

Czy ty w ogóle śpisz?
Nie bardzo (śmiech). Kocham spać, ale bardziej kocham tworzyć.

Jestem pod wrażeniem i nie mogę przestać się zastanawiać, jak on to robi, że godzi to wszystko ze sobą. Jakby na to nie popatrzeć, Joe Hogan to człowiek orkiestra. Mam nadzieję, że namówiłem was do zobaczenia jego prac. Możecie je znaleźć na:
Youtube: JoeHoganArt
Deviantart: Joe Hogan Art
Facebook: Joe Hogan
Strona internetowa: www.iwillbeastarwarsartist.blogspot.com

Żegna was i mówi „do zobaczyska” wasz ulubiony Krzysztof Mazur.

Zdjęcia: https://joehoganart.deviantart.com/
Edycja i korekta: redakcjaBB

Wywiad
Krzysztof Mazur