Ale jak to, w muzeum?!

Odwiedzając jedną z największych na świecie galerii sztuki, wielu nie ma pojęcia, że piętro niżej trwa nieustająca walka dobra ze złem. Specjalnie wyszkolona gwardia chroni słynne dzieła przed... zjedzeniem.

Ermitaż to największa galeria sztuki w Rosji i jedna z największych na świecie. Znajduje się w Sankt Petersburgu, w pałacu wybudowanym przez cara Piotra I.

Oglądający dzieła m.in. Rembrandta, Rubensa czy Picassa często nie zdają sobie sprawy, że te zabytki mogłyby nie dotrwać do naszych czasów, gdyby nie armia wyspecjalizowanych konserwatorów. Kocich konserwatorów.

W pałacowych piwnicach mieszka ich kilkadziesiąt i niemal nieprzerwanie od 300 lat (oczywiście z drobnymi zmianami personalnymi) chronią najcenniejsze zabytki światowej sztuki przed myszami, szczurami i innymi gryzoniami.

Kiedyś i dziś

Pierwszy kot znalazł się w petersburskim pałacu w XVIII wieku za sprawą cara Piotra I, który przywiózł sobie kota z Holandii, a prawdziwy nabór na te jakże zaszczytne stanowiska zorganizowała jego córka, caryca Elżbieta Romanowa. Nakazała przywieźć z Kazania najlepszych „myszołowów” i ich zatrudnić. Natomiast caryca Katarzyna II, która nie przepadała za kotami, nie wyrzuciła ich z pałacu, a jedynie podzieliła na kocią arystokrację, która mieszkała w komnatach, i koty nadworne, które pilnowały piwnic.

Jak przystało na koty muzealne, noszą one imiona na cześć najwybitniejszych artystów – malarzy, rzeźbiarzy, architektów – a zajmuje się nimi specjalnie zatrudniony opiekun. Obecnie futrzastych mieszkańców Ermitażu jest około 70. Liczba ta ciągle wzrasta, ponieważ często koty są po prostu podrzucane do pałacu. Muzeum w związku z tym raz w miesiącu organizuje akcję adopcyjną. Wszyscy chętni, po spełnieniu odpowiednich wymagań i odbyciu rozmowy kwalifikacyjnej, mogą przyjąć do siebie pałacowego kota. To dopiero zaszczyt!

Bliżej niż myślisz

Żeby spotkać muzealne koty, nie trzeba jednak jechać aż do Rosji. Podobną funkcję pełnią zwierzaki w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki. Od kilkunastu lat wpisane są nawet na listę płac, wcześniej pracowały „na czarno”. Zajmuje się nimi jedna z pracownic pałacu, pani Elżbieta Michalska, która jako pierwsza zainteresowała się ich losem.

Koci celebryci

Legendarną postacią wśród polskich kocich muzealników jest Hipolit, który mieszka w Kamienicy Hipolitów, jednym z oddziałów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Hipolit został znaleziony i przygarnięty kilkanaście lat temu. Teraz jest prawdziwym królem tego domu (a i pewnie całego Krakowa). Pilnuje ekspozycji – zna ją bardzo dobrze, czasami nawet na niej śpi. Nigdy niczego nie zrzucił ani nie zniszczył. Pracownicy Muzeum z uśmiechem wspominają wizytę prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, podczas której to właśnie kot Hipolit witał głowę państwa. W końcu jak sama nazwa wskazuje, to on jest tutaj władcą. Hipolita spotkać można również w kawiarni, która znajduje się obok muzeum, na Rynku Głównym; czasami wędruje aż na Planty.

Pomysł przekazania władzy kotu spodobał się również pracownikom innego krakowskiego muzeum – Domu Zwierzynieckiego. Od kilku lat gospodarzem jest tam zabrany ze schroniska kot Włodek. Na stałe zadomowił się na ekspozycji, a 17 lutego, z okazji Światowego Dnia Kota przyjmuje nawet „hołdy i dary”.

Mam nadzieję, że teraz już wiesz, co będziesz robić w połowie lutego przyszłego roku. Kot Włodek czeka na ciebie.

Nie zdziw się, jeśli będąc w muzeum, zauważysz wystający spod łóżka ogon albo oczy świecące się gdzieś w kącie. W końcu to przecież koty rządzą tym światem… a przynajmniej tak im się wydaje.

Artykuł ukazał się w #8 magazynie redakcjaBB.

Zdjęcie: Sabina Olma
Edycja i korekta: Agnieszka Pietrzak