Szczęście wypisane na fejsie

Jako całkiem zadowolony z życia człowiek logujesz się na jednym z portali społecznościowych i sprawdzasz, co tam u kogo słychać. Po chwili już nie czujesz się tak dobrze jak jeszcze kilka minut temu. Jak to bywa z tym szczęściem?

Myślę, że w wielu z nas tkwi potrzeba zaimponowania innym. Udowodnienia, że jesteśmy w stanie wiele osiągnąć. Zwyczajnie i po ludzku miło jest być kojarzonym z pełnym sukcesów życiem. Schody zaczynają się wtedy, gdy nasze pojęcie sukcesu kłóci się z tym powszechnie panującym. Wydaje mi się, że nauczyliśmy się utożsamiać sukces z niezwykłymi osiągnięciami. A przecież tak naprawdę o tym, czy go osiągnęliśmy, najlepiej świadczy to, jak często uśmiech pojawia się na naszych twarzach. To nie tylko smutne, ale wręcz absurdalne, że nawet ktoś najszczęśliwszy na świecie może zostać uznany przez niektórych za nieudacznika, bo nie ma wielkiego domu czy dyplomu znanej uczelni.

Pewnie, że nie ma co się przejmować opinią innych, ale z drugiej strony nie ma nic fajnego w tym, że gdy po usłyszeniu naszej odpowiedzi na pytanie: „Co u ciebie?”, ktoś smętnie kiwa głową, zamiast krzyknąć: „Łaa, ale super!”. To nie tylko nie umacnia w słuszności podejmowanych przez nas życiowych decyzji, ale i skłania do refleksji, czy aby na pewno nie zostały podjęte zbyt pochopnie. Bo skoro inni nie byliby szczęśliwi na moim miejscu…

No właśnie – to całe szczęście to bardzo indywidualna kwestia.

Jasne, że zgarniesz sporo lajków na Facebooku, jeśli za swój wakacyjny cel obierzesz Jamajkę, ale czy naprawdę warto marnować swój czas i pieniądze, skoro wiesz, że najlepiej odpoczniesz w swoim własnym mieście, spędzając czas na spacerach z psem?

Niezależnie od tego, kim jesteśmy i co robimy, zawsze może znaleźć się ktoś, kto uzna, że w życiu nam nie wyszło. I niekoniecznie zrobi to w sposób złośliwy, po prostu nasze pojęcie sukcesu może się nie pokrywać z wyobrażeniami tej osoby. Warto jednak pamiętać o tym, że jeśli ktoś sobie coś o nas pomyśli, to potrwa to mniej więcej kilka sekund. Później wszyscy wrócą do swoich codziennych zajęć, a my zostaniemy sami z naszym „przepełnionym sukcesami” życiem, które wcale nie jest takie cudowne, jak mogłoby się wydawać.

Nie namawiam do porzucenia wszelkich ambicji.

Mam na myśli raczej to, że jedni z nas są szczęśliwi, kiedy wspinają się po kolejnych szczeblach kariery zawodowej w wielkiej korporacji, podczas gdy innym w zupełności wystarczy spokojna praca w księgarni – co wcale nie oznacza, że ci drudzy są nieinteligentni czy mniej uzdolnieni. Pewnie brzmi to trochę banalnie, ale ja naprawdę wierzę, że powinniśmy w życiu robić to, co lubimy najbardziej. Tylko tyle (a może aż tyle?) wystarczy, by każdy z nas osiągnął sukces!

Artykuł ukazał się w #5 magazynie redakcjaBB.

Korekta: Agnieszka Pietrzak
Zdjęcia: Justyna Górka