Bielsko-Biała – Miasto, w którym jazz nigdy nie śpi

Gdy mówimy o jakimś miejscu, osobie, czy organizacji pierwsze co przychodzi nam na myśl to konkretne symboliczne zdarzenia, czy atrybuty, które się nam z nią kojarzą. Nie inaczej jest z naszym miastem, które takich symboli posiada co niemiara. Na hasło Bielsko-Biała z pewnością usłyszymy o Reksiu, Bolku i Lolku oraz Fiacie 126p „Maluchu”, jednak nie każdy kojarzy nasze miasto z jazzem, a powinien, bo to właśnie nasze miasto rokrocznie rozlśniewa coraz bardziej na mapie świata jazzu, m.in. będąc miejscem organizacji od 2.03 do 10.03 Bielskiej Zadymki Jazzowej, na której koncertach mamy niewątpliwą przyjemność gościć.

Sobotnie popołudnie to pora obiadów i leniwej sjesty, ale nie w Bielsku, tutaj bowiem w okresie festiwali jazzowych życie dopiero się zaczyna, a najbardziej ruchliwe miejsce Bielska, czyli galeria Sfera zaczyna rozbrzmiewać doskonałą muzyką jazzową, przyciągając uwagę setek bielszczan, którzy okazali się aktywniejszymi, ponad oczekiwania samych organizatorów słuchaczami, błyskawicznie wykorzystując konkursowe głosy w Muzycznym Hydeparku i tłumnie przysłuchując się występowi zespołu Grand Passion na Scenie Promocji Sfery. Ogromne ilości miłośników jazzu przyszły również nieco później do klubu klimat gdzie festiwal otworzył Quartet Branforda Marsalisa, przyjęty na Bielskiej scenie z wielkim entuzjazmem, a na pożegnanie zaproszony do aż dwóch bisów prawie 10-minutowymi brawami, które zdawały się nie mieć końca.

Bielski jazz jednak tak jak wspomniałem, nigdy nie śpi więc na jednym koncercie skończyć się nie mogło. Bielszczanie swoje ostatki spędzili na wyśmienitym koncercie Three Fall & Melane oraz secie DJa Maestro, przy których bawili się do wczesnych godzin porannych, na prawie pełnej jakże obszernej sali klubu Klimat.

Choć ostatnimi czasy popularną opinią stało się stwierdzenie, że jazz jest martwy, to właśnie takie miasta jak nasze i takie wydarzenia jak Zadymka pokazują, że jazz się dopiero zaczyna. W dzisiejszych czasach, czasach myśli postmodernistycznej mamy ogromne możliwości swobodnego mieszania stylów i idei, które dają nam niezwykle satysfakcjonujący obraz, jaki prezentuje naszym uszom m in. właśnie zadymka, zabierając nas w podróż przez zupełnie odmienne brzmienia jazzowych setów didżejskich, klasyków jazzowych takich jak Branford Marsalis, czy wokalnych projektów specjalnych rodziny Miśkiewiczów, czy Michała Urbaniaka.

Reasumując, jazz żyje, ma się dobrze i nie jest wbrew przekonaniu niektórych rozrywką jedynie garstki zapaleńców, jak bywa czasami niesprawiedliwie postrzegany. Jest natomiast gorącym tematem, który co roku przyciąga na bielskie sale koncertowe setki nowych fanów jazzu. Tak w wywiadzie udzielonym naszej redakcji wypowiada się saksofonista zespołu Grand Passion występującego na Scenie Promocji Sfery, w ramach Zadymki:

“Chcemy grać taką muzykę, którą docenią nie tylko jazzmani, ale taką, z której wyniesie coś dla siebie zarówno człowiek siedzący w temacie, jak i zwykły przechodzień. […] Chcemy grać muzykę dla ludzi.”

Co z tego wynika dla bielszczan oprócz tego, że warto śledzić Zadymkowe koncerty?
Przede wszystkim to, że Bielsko-Biała jest można spokojnie rzec sercem polskiej sceny jazzowej i czymś, z czym powinniśmy dumnie wychodzić do ludzi, gdy wspominają o naszym mieście. Bielski jazz to coś, co promieniuje na cały region i coś, co błyskawicznie zajmuje muzycznym ogniem serca nie tylko Bielskiej, ale i ogólnokrajowej, a pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że międzynarodowej publiczności, którą coraz częściej zobaczyć można wśród słuchaczy Zadymkowych i nie tylko z resztą Zadymkowych, bo przecież i tych goszczących na koncertach organizowanych w ramach Bielskiej Jesieni Jazzowej. Także drodzy bielszczanie, pamiętajcie, jak ktoś zapyta o Podbeskidzie to obok Reksia i Malucha wspomnijcie też o jazzowych rytmach, które w Bielsku coraz częściej znajdują swój dom i przyjazny odbiór.

Zdjęcia: Małgorzata Tomczak
Edycja i korekta: Dorota Łaski