Kobiecy lot na mamucie

Niektórzy mogą uważać, iż w skokach narciarskich jedynym zajęciem dla kobiet jest entuzjastyczne kibicowanie, względnie wdzięczne wręczanie kwiatów zwycięzcom. Prawda jest jednak inna.

Małysz, Morgenstern, Nykanen, Ammann… Każdy z nas na pewno choć raz w życiu zetknął się z tymi nazwiskami, nie sposób bowiem wskazać Polaka, którego słynna „małyszomania” ominęła. A Takanashi, Van, Iraschko czy Vogt? O tych zapewne słyszeli nieliczni. Niektórzy mogą więc nie zdawać sobie sprawy, że to nazwiska kobiet.

Kobiety skaczą od ponad stu lat, choć na możliwość startu w oficjalnym turnieju musiały długo czekać. Dopiero w 1999 roku miały miejsce pierwsze zawody tego typu, 5 lat później odbył się pierwszy konkurs Pucharu Kontynentalnego, a od roku 2011 najlepsze zawodniczki z trzech kontynentów skaczą w prestiżowym Pucharze Świata.[1]

Warto, dla porównania, wspomnieć, że pierwsza edycja Pucharu Świata mężczyzn miała miejsce już w roku 1979.

Skoki narciarskie kobiet zawitały również na Igrzyska Olimpijskie w Soczi, jednak nie odbyło się to bez przeszkód. Przez 10 lat Komisja Olimpijska odrzucała wnioski zawodniczek, swoje decyzje motywując zbyt niską jakością tej dyscypliny. 15 skoczkiń z pięciu krajów, szczególnie zaangażowanych w walkę o igrzyska, postanowiło oskarżyć Komisję o dyskryminację i skierować sprawę do sądu w Vancouver, wyczerpawszy wszystkie inne możliwości. Pomimo tego, że ostatecznie sprawę tę przegrały, rozgłos, jaki jej towarzyszył w 2011 roku, skłonił Komisję do ogłoszenia skoków narciarskich kobiet sportem olimpijskim.

Nasuwa się więc pytanie: dlaczego zajęło to tyle czasu? Pomijając wspomniane już wcześniej względy jakości dyscypliny, tak jak kiedyś w przypadku biegów maratońskich, mówiono, że organizmy kobiet nie są przystosowane do uprawiania tego sportu. Przez wiele lat koronnym argumentem było rzekome obciążenie dla jajników przy lądowaniu, które miało skutkować bezpłodnością. Główną przyczyną mógł być jednak brak zainteresowania skokami kobiet, bo przecież dyscyplina ta wciąż uchodzi za typowo męską, a konkursy Pucharu Świata kobiet nie są transmitowane przez żadną telewizję.

Historię tej dyscypliny piszą silne kobiety, które nie boją się walczyć o swoje racje i marzenia.

Co ciekawe, osiągnięcia kobiet nie odbiegają wcale od osiągnięć mężczyzn. Rekord pucharowych zwycięstw należy obecnie do Austriaka Gregora Schlierenzauera, który triumfował aż 53 razy. Jednak po piętach depcze mu 19-letnia Sara Takanashi. Japonka mimo młodego wieku na najwyższym stopniu podium stawała 44 razy. Kobiety zresztą nieraz poprawiały wyczyny panów. W 2008 roku wspomniana już wcześniej Lindsey Van skokiem na odległość 105,5 m ustanowiła rekord skoczni normalnej w Vancouver, zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Rekord ten utrzymywał się przez ponad dwa lata, gdy w 2010 roku pobił go Stefan Hula.

W obliczu takich osiągnięć zadziwiającym wydaje się fakt, że zawody kobiet organizuje się jedynie na skoczniach normalnych, czyli takich, których punkt konstrukcyjny umiejscowiony jest między 75 a 100 metrem[1]. Zdaniem Cariny Vogt, mistrzyni świata z Falun, sytuacja ta nieprędko ulegnie zmianie:

Oczywiście, że byłoby idealnie, gdybyśmy mogły skakać na mistrzostwach również na dużej skoczni. Ale myślę, że to zajmie kilka kolejnych lat

mówiła w wywiadzie dla portalu skokinarciarskie.pl. Nie powinno więc dziwić, że temat kobiet na skoczniach mamucich, czyli tych o punkcie K powyżej 170 metrów, nieprzerwanie budzi ogromne emocje. Koncepcji tej stanowczo sprzeciwia się FIS[2], jako argument podając względy bezpieczeństwa. I choć pojawia się wiele głosów za, nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie kobiety mogły latać na mamutach w oficjalnych konkursach. Tak więc dla wielu zawodniczek loty narciarskie na skoczniach mamucich to największe, jednak wciąż niedoścignione marzenie.

Historię tej dyscypliny piszą silne kobiety, które nie boją się walczyć o swoje racje i marzenia. Bez determinacji zawodniczek, które należnych im praw dochodziły na sali sądowej, nigdy nie znalazłaby się ona na igrzyskach. Warto przytoczyć słowa wspomnianej już Sary Takanashi, pierwszej mistrzyni olimpijskiej z Soczi: To dzięki kobietom, które skakały przede mną, mogę dziś być tym, kim jestem.

[1] Możliwość oddania skoków z obiektu dużego uzyskuje jedynie najlepsza trzydziestka Pucharu Świata, w konkursie kończącym cały sezon.

[2] Międzynarodowa Federacja Narciarska.

Artykuł ukazał się w #4 magazynie redakcjaBB.

Korekta: Agnieszka Pietrzak
Ilustracja: Olga Then

Teksty
Michalina Gil