To już jutro!

Jest niedzielny wieczór, a ty uzmysławiasz sobie, że jutro masz milion sprawdzianów i nic nie umiesz... Znasz to? Która to już obietnica, że przestaniesz odkładać wszystko na ostatnią chwilę?

Nie wiem, czy ty też, ale ja jestem mistrzem zostawiania wszystkiego na ostatni moment. Mimo że studiuję zarządzanie projektami, i wiele razy zdarzało mi się prowadzić szkolenia z zarządzania sobą w czasie (do których prezentacje nie raz kończyłem przygotowywać 15 minut przed rozpoczęciem zajęć…), bardzo często nie potrafię zmusić się do regularnej pracy. I niezależnie od tego, jak ważna jest to sprawa – posprzątanie pokoju czy przygotowanie do sprawdzianu, z którego chciałbym mieć piątkę. Też tak macie?

Wracam do mieszkania, potykam się o nierozpakowane torby i rozrzucone brudne ubrania. Myślę sobie, że trzeba coś z tym zrobić, a potem pouczyć się na sprawdzian, który mam za kilka tygodni, bo materiał jest tak obszerny, że nie dam rady opanować go w jeden dzień. Oczywiście plany szybko zostają zweryfikowane przez rzeczywistość, a ja kończę, pisząc do późna na Facebooku albo oglądając kolejny film.

Niestety zdarza się, że przez swoje zachowania wpadam w panikę. Moi znajomi ciągle się uczą, a ja tylko marnuję czas, więc na pewno nie zdam. Nic bardziej mylnego! Nagle okazuje się, że jestem geniuszem i w dzień (no dobra, często w ogóle nie śpię i do rana się uczę…) potrafię ogarnąć materiał z całego semestru. Oczywiście zazwyczaj nie na piątkę, jak planowałem, ale 3 to przecież dostateczna ocena.

Deadline ratuje cele

No i wszystko w porządku – mogłem się obijać, a potem zaliczyłem sprawdzian. Kolejny raz nie uczyłem się regularnie, ale wszystko zdałem, a mój cel został osiągnięty. Brzmi super? Jasne! Tylko że to niestety nie zawsze działa.

Jeśli moje działanie nie ma żadnego terminu, potrafię przekładać je w nieskończoność.

Wiecie, jak często powtarzam sobie, że muszę posprzątać pokój? Niemal codziennie. A wiecie, jak często to robię? Oj, zdecydowanie rzadziej… Nie dlatego, że nie mam czasu, ale dlatego, że znajduję milion ciekawszych zajęć. Nic mnie nie goni, więc spokojnie mogę wymyślać wymówki: „za chwilę”, „tylko się zdrzemnę”, „jutro”. Kiedy dostaję wiadomość, że zaraz ktoś do mnie wpadnie, potrafię uwinąć się w 15 minut i wszystko ogarnąć. Szybko, no nie?

Pokój zostaje posprzątany, bo pojawia się realny deadline. Taki, którego niedotrzymanie grozi reperkusjami – w tym przypadku może to być wstyd przed znajomymi, że ma się bałagan (choć z czasem człowiek się uodparnia i przestaje przejmować). Oczywiście niektórzy radzą sobie bez widma kary za niedopełnienie obowiązków. Chyba każdy ma zarówno sytuacje, w których robi coś od razu i nie potrzebuje dodatkowej motywacji, jak i takie, w których przekłada pewne czynności do ostatniego momentu. Najważniejsze jednak, że ze wszystkim się wyrabiamy. Pokój posprzątany, sprawdzian zdany, można wracać do oglądania seriali.

Kiedyś będę wielki…

Być może kiedy kolejny raz przeglądasz Facebooka zamiast uczyć się na sprawdzian – zaczniesz od jutra, przecież to dopiero w przyszłym tygodniu – widzisz zdjęcia znajomych, którzy spełniają marzenia: zakładają zespoły, nagrywają płyty, wydają książki, podróżują sobie po świecie. Klikasz like i myślisz sobie, że też byś tak chciał, ale akurat teraz nie masz czasu.

Cele, do osiągnięcia których nikt nas nie pogania, są najtrudniejsze do realizacji. I wydaje mi się, że nie tylko ja tak uważam. Posłużę się tutaj konkretnym przykładem. Moja współlokatorka już 3. rok zapowiada, że zrobi prawo jazdy. Jeszcze się nie zapisała, bo wiecie, jak to jest – „od listopada”, „w ferie”, „gdy tylko zrobi się ciepło”, „w wakacje”, „od listopada”. A czas ucieka. Znacie kogoś takiego? Na pewno. Ja sam mógłbym wymienić pełno osób, które tak migają się od zrobienia prawka, a jednocześnie bardzo chciałyby je mieć.

Problemem nie jest więc bezpośrednio brak motywacji, ale świadomość, że możemy odkładać działanie w nieskończoność i nic się nie stanie. Jak to zmienić? Wiele osób nagle postanowiło zrobić prawo jazdy, aby zdążyć przed zmianą przepisów. Jest to na pewno bardzo sztywny deadline, którego nikt nie chce przekroczyć. Okazuje się, że osoby, które odkładały zrobienie prawka bardzo długo, nagle się do tego zabierają.

Termin i motywacja

Każdy potrzebuje innej motywacji. Jednemu wystarczy powiedzieć o celu innej osobie – wtedy potraktuje to jako realne postanowienie, w końcu ktoś za jakiś czas może to zweryfikować: „Ej, ziom, przecież miałeś zrobić prawko do końca czerwca”. Dla drugiego to za mało; potrzebuje silniejszego impulsu, na przykład właśnie szantażu, że później będzie trudniej zdać, a w dodatku będzie musiał jeździć wolniej i z zielonym listkiem. Kogoś innego może zmotywować dodatkowa nagroda. Zrób sobie prezent, jeśli zdasz egzamin przed wyznaczonym czasem!

Ważne, żeby wyznaczać sobie realne i terminowe cele, rozliczać się z tego, co się udało, a co nie. Postanowienia zacznij konkretnie umiejscawiać w czasie, zamiast wrzucać do magicznego pojemnika „kiedyś”, który niestety nie ma dna. Zobaczysz, że dzięki temu można naprawdę wiele osiągnąć w swoim życiu!

Artykuł ukazał się w #08 magazynie redakcjaBB.

Korekta: Agnieszka Pietrzak
Zdjęcie: Balbina Fabia