Nie zapomnij o mnie

„Jedynie dzieci wiedzą, czego szukają – odparł Mały Książę. – Poświęcają czas lalce z gałganków, która nabiera dla nich wielkiego znaczenia, i płaczą, gdy się im ją odbierze”*.

Na początku było światło. Oślepiło mnie tuż po tym, jak przyklejono mi oczy. Ożyłem. Potem jakaś mała rączka przyszyła mi nosek, bym mógł poczuć wszystkie zapachy. Ta sama nitka zrobiła mi usta, na których pojawił się pierwszy, prawie niezauważalny uśmiech. Chwilę później zamknęły się nade mną kartonowe wrota pudełka. I tak minął dzień pierwszy. I drugi. I trzeci. I wiele następnych, których już nie liczyłem. Długo trwałem w ciemnościach, aż w końcu zmorzył mnie sen…

„Dla całego świata możesz być nikim, lecz dla kogoś możesz być całym światem”

Obudziło mnie dopiero złote światło lampek choinkowych. Wtem dwie z nich zamrugały niczym gwiazdy na nocnym niebie. Były to oczy około dwuletniej dziewczynki. Odtąd miałem się stać jej całym światem jako Pan Miś. A ona miała na imię Ola. Często bawiliśmy się razem w dom, w chowanego, w picie herbatki… Dostałem piękną zieloną koszulkę z sercem, a zimą Ola ubierała mnie w dzierganą czapeczkę i ciepłe rękawiczki. Zawsze dbała o to, bym nie poczuł chłodu. Zajmowałem zaszczytne miejsce na łóżku, podczas gdy wszystkie inne zabawki poukładane były na półkach lub leżały w drewnianej komodzie. Niewiarygodne, ile otrzymałem od Oli w tamtym czasie. Jej rodzice dużo pracowali, więc spędzała ze mną całe dnie.

Sprawiała, że czułem się wyjątkowy, ważny, potrzebny… Swoją miłością ukształtowała moją duszę. Byłem kimś więcej niż tylko misiem.

Byłem odbiciem jej wyobraźni. Nikt nie widział we mnie takiego przyjaciela jak ona.

„Wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi, ale niewielu z nich o tym pamięta”

Pewnego dnia Ola poszła do przedszkola – ja razem z nią. Starałem się być odważny, by pokazać jej, że ma we mnie wsparcie. Chciałem, żebyśmy wspólnie poznawali świat, ale z czasem coraz rzadziej odwiedzałem przedszkole. Ola jednak nadal poświęcała mi wiele uwagi. Wszystko zmieniło się, kiedy poszła do szkoły. Cały wolny czas zajmowała jej nauka, a potem doszły jeszcze zajęcia taneczne i korepetycje. To sprawiło, że zszedłem na dalszy plan. Siedziałem sobie w cichym pokoju, nadal w tym samym miejscu i czasami czułem się bardzo samotny. Lubiłem, gdy do Oli przychodziły koleżanki, bo wtedy przypominała sobie o mnie i przez chwilę znów mogło być jak dawniej. Nie traciłem nadziei. Tłumaczyłem sobie, że to wszystko przez natłok obowiązków i gdyby Ola miała więcej czasu, na pewno by się ze mną pobawiła. Przecież co noc wciąż przytulała mnie do snu. Nie mogła przestać mnie kochać!

Ale przyszedł taki czas, że nauczyła się zasypiać bez mojej pomocy. Wtedy zrozumiałem, że to, co minęło, już nie powróci. I nagle coś mnie zabolało. Podobno rozerwał się materiał, z którego jestem zrobiony. Ja jednak czułem, jakby pękło mi serduszko. Ola stwierdziła, że wystarczy łatka, ale nie wiedziała, że pewnych ran nie można załatać…

Pewnego dnia moja właścicielka wyjechała. W domu mówiono, że dobra z niej studentka; potem, że świetna architektka; potem, że ma narzeczonego; potem, że ślub, że dzieci… A ja wciąż siedziałem na tym samym łóżku. Zapomniała o mnie. Odeszła bez pożegnania. Moja Ola stała się Aleksandrą, a może nawet panią Aleksandrą i już mnie nie potrzebowała. Bo przestała być dzieckiem.

Minęło kilka lat i pewnego popołudnia ktoś znów stanął w drzwiach pokoju. To była ona. Poznałbym wszędzie ten promienny uśmiech. Była dorosła i jeszcze piękniejsza niż przedtem. Podniosła mnie i powiedziała, że zabiera mnie dla swoich dzieci. Parę chwil później zobaczyłem jej obecny dom. Byłem szczęśliwy i liczyłem na „drugą młodość”. Ale pociechy Aleksandry mnie nie chciały. Wolały zdalnie sterowane autka, gadające lalki Barbie i bajki na tablecie. Miały zbyt małą wyobraźnię, by zrobić ze mnie jakikolwiek użytek, więc wrzuciły mnie do kartonu. Pomyślałem, że to już mój koniec, że nie ma ratunku dla starego, podartego misia (niegdyś Pana Misia). Zrezygnowany i załamany czekałem, aż w końcu się mnie pozbędą. Już mi było wszystko jedno.

„Nawet w obliczu śmierci przyjemnie jest wiedzieć, że miało się przyjaciela”

Ocknąłem się, lecz nie wiedziałem, ani który to rok, ani jaki dzień. Wiedziałem jedno – karton się poruszył. Nie wierzyłem, że to się kiedyś stanie. Czyżby ktoś się mną zainteresował? Wtem wieko uchyliło się i zobaczyłem jakąś postać. Początkowo nie widziałem jej zbyt wyraźnie, ale po chwili udało mi się wyostrzyć wzrok. Była to starsza kobieta. Zdziwiłem się. Wydawało mi się, że jej nie znam, ale wtedy się uśmiechnęła i już wiedziałem. To Ola. Moja kochana Oleńka. Ależ ona się zmieniła! Była już babunią, włosy jej posiwiały, a całą twarz pokrywały zmarszczki. W mojej pamięci natychmiast obudziło się wspomnienie tamtego, jakże odległego gwiazdkowego wieczoru. Ola wzięła mnie na ręce i po raz pierwszy od tak dawna przytuliła. Usłyszałem, jak łamiącym się głosem mówi do mnie, że jej mąż zmarł, a dzieci żyją w Anglii, że ma wnuki, ale widziała je zaledwie kilka razy i nawet nie wie, jak teraz wyglądają. Przeprosiła mnie, że tyle lat musiałem cierpieć, a jej przy mnie nie było. Wyznała, że teraz ma już tylko mnie i chce nas oboje wyrwać z samotności. Cuda się jednak zdarzają! Znowu zasiadłem na łóżku, ale często bywałem też w kuchni, gdzie razem piekliśmy ciasteczka. Ola rozmawiała ze mną jak z człowiekiem. Niestety nie mogłem jej odpowiedzieć. Było to jednak niepotrzebne, bo ona zawsze wiedziała, co myślę. Znałem ją lepiej niż ktokolwiek inny, a ona znała mnie.

Małym Księciu przeczytamy: „Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Jeśli do ciebie wróci, jest twoje, jeśli nie – nigdy twoje nie było”.

Kiedyś, przed laty pozwoliłem Oli odejść. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że już zawsze będzie moja. Oboje byliśmy za młodzi, by to wiedzieć. Lecz odnaleźliśmy się ponownie – ja, jej Książę, ona, moja Róża. A gdzie jest Twój miś? Może leży w jakimś pudle na zakurzonym strychu i wciąż czeka na Ciebie?

 

* Cytaty w leadzie, śródtytułach i tekście pochodzą z powieści Mały Książę Antoine’a de Saint-Exupery’ego.

Artykuł ukazał się w #07 magazynie redakcjaBB.

Korekta: Agnieszka Pietrzak
Zdjęcie: Justyna Górka