Za każdą chorobą stoi człowiek

Zwątpiłam, zapewne nie pierwszy i nie ostatni raz, gdy na gali kończącej olimpiadę z wiedzy o zdrowiu psychicznym prowadzący rzucił żartem, że od pytań „można było dostać depresji”. (Nie)śmieszne, prawda?

Chociaż o stygmatyzacji mówi się ostatnimi czasy coraz więcej, wciąż jest to realny problem, z którym borykają się niemal wszystkie grupy społeczne. Oznacza ona etykietowanie, stereotypizację, a często też napiętnowanie i wykluczenie określonej grupy. To niezatrudnienie osoby, która kiedyś była chora, to ciche komentarze o byciu „wieszakiem” i „czubkiem”, to prześmiewcze powtarzanie stereotypów o chorobie, która jest dużo bardziej skomplikowana, niż może się wydawać. Ze stygmatyzacją można spotkać się wszędzie, a często też nie zdajemy sobie sprawy, że sami nieświadomie możemy się do niej przyczyniać. Nigdy nie wiemy, z jakim problemem boryka się osoba, która stoi obok nas, oraz jaki wpływ mają na nią nasze uwagi, gesty i czyny.

 

Problem zazwyczaj zauważają ci, których w mniejszym lub większym stopniu on dotyka. Jeśli ktoś sam doświadczył choroby psychicznej lub miał bliższy kontakt z osobami chorymi, to niewątpliwie będzie przywiązywał większą uwagę do zachowania otoczenia wobec nich, jak i sposobu ich traktowania. W przeprowadzonych w 2012 r. przez Centrum Badania Opinii Społecznej sondażach aż 80% ankietowanych wskazuje na dyskryminację chorych psychicznie w zakresie prawa do pracy, a 64% w zakresie godności osobistej, na którą ma wpływ każdy z nas. Nie wolno nam o tym zapominać. Kwestie zatrudniania są jednak problemem na wyższym szczeblu, o którym warto mówić i na który nie możemy wyrażać cichego przyzwolenia. Dodatkowo w tym kontekście często wspomina się o tzw. stygmatyzacji strukturalnej, która oznacza marginalizację zdrowia psychicznego i dyskryminację chorych przez służbę zdrowia. Powszechne jest przekonanie o złym traktowaniu pacjentów w szpitalach psychiatrycznych i o braku dobrych specjalistów w tej dziedzinie.

 

Chociaż w tych samych badaniach CBOS-u większość respondentów określa swój stosunek do osób chorych jako życzliwy, nie da się nie zauważyć rażącej różnicy, która pojawia się, gdy zapytanie to obejmuje zachowanie ich otoczenia. Odpowiedzi stają się wtedy dużo bardziej negatywne; szczególnie młode osoby odbierają nastawienie swojego środowiska do chorych jako niechętne. To naturalne, że znacznie łatwiej jest oceniać nam innych ludzi, a trudniej o samokrytykę. W ślad za wspomnianymi deklaracjami idzie też tendencja do nazywania chorób psychicznych wstydliwymi oraz takimi, które się ukrywa.

 

Zjawiska te mają swoje konsekwencje.

Piętno, z którym boryka się osoba chora, może być niekiedy gorsze od choroby.

Trudno jest podnieść się i na nowo uwierzyć w siebie, gdy cały czas boisz się mówić o walce, którą toczysz, bo nie wiesz, jaką wywoła to reakcję. Nikt nie chce spotkać się z krzywym spojrzeniem, automatycznym zaszufladkowaniem czy nieprzyjemnym dystansem. Za wszystkimi statystykami stoi problem, który ma realny wpływ na życie naprawdę wielu osób. Wykluczenie i marginalizacja uniemożliwiają lub znacznie spowalniają proces leczenia, a przez powielanie stereotypów i spłycanie zagadnienia wzbudza się w chorych poczucie winy i przekonanie o głębokim niezrozumieniu przez społeczeństwo. Za stygmatyzacją może iść również, rzadziej wspominane, zjawisko samostygmatyzacji, czyli przeświadczenie osoby chorej, że jej choroba to powód do wstydu. Znacząco obniża to szanse na to, że taka osoba szybko zwróci się o pomoc.

Bardzo często to właśnie stosunek otoczenia sprawia, że ludzie długo odwlekają moment pójścia do lekarza lub zarzucają terapię.

 

Motorem problemu stygmatyzacji są stereotypy, lęk i brak odpowiedniej edukacji. Jeśli zależy nam na usunięciu tego zjawiska ze społeczeństwa, musimy pamiętać, że walka z nim jest obowiązkiem każdego z nas. I wcale nie wymaga heroicznego wysiłku! Słuchajmy. Z uwagą, z empatią, nie mówiąc z pozycji: „Ja wiem lepiej, bo oglądałem serial XYZ i przeczytałem artykuł w Internecie”. Słuchajmy, nawet jeśli wymaga to od nas pokory. Edukujmy się, tak by nigdy nie nadużywać terminów zarezerwowanych dla poważnych problemów. Nie bójmy się zwrócić komuś uwagi, gdy widzimy, że osoba z jakimś problemem jest coraz bardziej wykluczana z naszego środowiska. I przede wszystkim pamiętajmy, że za każdą chorobą stoi człowiek, taki jak my, zasługujący na nasz szacunek i godne traktowanie. Nie przyklejajmy mu żadnej etykietki.

Artykuł ukazał się w #07 magazynie redakcjaBB.

Korekta: Agnieszka Pietrzak
Zdjęcie: Krystian Sekut

Teksty
Julia Rybczyńska