Największą wartością podróży są RELACJE!
Powiadomienie na telefonie przypomina mi o umówionym spotkaniu. Tak naprawdę jest niepotrzebne, to tylko nawyk. Wyczekuje go już od samego rana. Dopijam ostatnie łyki kawy. Nic nie może mnie rozpraszać. Sprawdzam tykający na ekranie komputera czas. Już pora!
Karolina: Cześć Amanda! Zastałam cię w Maroko, gdzie obecnie dotarłaś wraz z mężem waszym vanem. Z tego, co mówi wasz Instagram, to już 60-ty kraj, który odwiedziłaś. To imponujące! Jesteś w stanie powiedzieć, od czego zaczęła się Twoja podróżnicza przygoda?
Amanda: Moja pierwsza prawdziwa podróż miała formę pracy. Zaczęła się w 2010 r. w Egipcie. Pracowałam jako animator czasu wolnego dla dzieci. To był mój pierwszy wyjazd bez rodziców i… pierwsza okazja, w której mogłam zobaczyć, że można łączyć podróże z pasją, tak samo, jak i z pracą. Tam zobaczyłam, że istnieje taka wolność!
Kolejne podróże były także związane z pracą? Wasz profil na Instagramie @duocovery jest pełen pięknych miejsc! Na czym polega wasza praca?
Wszystko rozpoczęło się od 3-letniej podróży z moim mężem dookoła świata. Pracy szukaliśmy na stronie workaway. Naszym pierwszym przystankiem były Stany Zjednoczone, Hawaje. Znaleźliśmy tam projekt, w którym małżeństwo buduje dom z kontenerów. Ten dom będzie całkowicie samowystarczalny! Z tego, co mówił właściciel, to zastosowali wiele ciekawych rozwiązań, np. klimatyzacja będzie pochodziła z tego, że pod kontenerami będą znajdować się tunele. Zimne powietrze będzie przez nie przepływać i już schłodzone zostanie wpuszczane do domu. Ogólnie bardzo dużo ciekawych konceptów. Dla nas to była okazja do zapoznania się z takim całkowicie innym formatem domu, który nie jest jeszcze tak dobrze znany w Polsce i ogólnie na świecie. Są to innowacyjne projekty. Mieszkaliśmy u tego małżeństwa przez 3 tygodnie i razem pomagaliśmy im w budowie. Projekt nam się spodobał i w przyszłości, po tej podróży, planujemy sobie taki dom z kontenera sprawić. Była to bardzo fajna przygoda.
Możesz powiedzieć, czego nauczyło cię to doświadczenie? Zmieniłaś dzięki temu projektowi jakieś własne nawyki?
Może nie tyle zmieniłam swoje nawyki, ile otworzyło mi to oczy na to, że można żyć inaczej. Wydaje mi się, że wszyscy mamy wpojony taki dość znany schemat tego, jak powinien wyglądać dom i nasze życie w pewnym momencie. Jednak to małżeństwo pokazało nam, że można żyć inaczej. My mieszkamy teraz w Kanadzie, więc ogólnie wszystkie domy są bardzo drogie. Można się wkopać w kredyt do końca życia. Oni dali nam alternatywę, że skoro my sami potrafimy wiele rzeczy zbudować, to może moglibyśmy też mieszkać w czymś takim. No i, właśnie kiedy wrócimy, to bardzo byśmy chcieli wybudować sobie taki ekologiczny dom.
W jaki sposób wybieracie projekty, które będziecie realizować w podróży? Chodzi o określoną tematykę?
W zależności kto się do nas odezwie. Bardzo szczegółowo przeglądamy, kto to jest i czym się interesuje. Staramy się, aby projekty były zgodne z tym, w co my wierzymy. Nie poświęciłabym czasu na coś, co jest totalnie komercyjne i nieprawdziwe. Np. ostatni film, który zrobiłam, był na temat mistrza Maroka w Stand up paddleboardingu. Chłopak pracuje w małej wiosce. Jest mistrzem Maroka, a tak naprawdę nikt o tym nie wie, bo nie ma sponsorów. Widziałam na plaży, jak wywija na tych falach. Pomyślałam sobie, że urodził się on w nieodpowiednim miejscu i czasie. Nakręciłam z nim film, którym opowiada swoją historię. Powiedziałam, żeby wysyłał go do sponsorów. Może tak będzie mu łatwiej. Więc wszystko, co robimy, jest powiązane z tym, w co wierzymy.
A w co wierzysz?
Wierzę w stosunki międzyludzkie. Wierzę, że trzeba sobie pomagać i że to, co dajemy dla świata, wróci do nas ze zdwojoną siłą. Warto być dla siebie miłym i nie warto oceniać ludzi, jeśli ich nie znamy. W tych podróżach poznaję ludzi pięknych wewnętrznie, którzy nie zawsze mieli tyle szczęścia, co ja. Takie wewnętrzne poczucie, że się pomogło i że zrobiło się tyle, ile mogło, jest dla mnie bardzo ważne. A co z tego później wyjdzie? Nawet jeżeli nic to przynajmniej się próbowało. Po prostu warto próbować.
W jaki sposób planujecie swoje podróże? Co sprawia, że obieracie ten, a nie inny kierunek? Nowe zlecenie czy coś innego?
Ogólnie nie mamy żadnych planów i podróżujemy na spokojnie. Jeśli gdzieś chcemy zostać dłużej, to zostajemy na dłużej. Nie ma szans zaplanowania 3-letniej podróży dookoła świata od deski do deski! Jest to też także duże ograniczenie, jeśli wyznaczymy sobie jakąś trasę. Nam bardziej podróż wyznaczają miejsca i ludzie, w których chcemy zostać, niż cokolwiek innego.
Jak postrzegasz ludzi w innych krajach? W jednym z waszych filmików wspomniałaś, że żeby mieszkać w Polsce trzeba mieć twardy tyłek. Pytanie, czy naprawdę jest taka różnica w mentalności pomiędzy Polakami a innymi narodami?
Wiem, że jest bardzo wiele osób, które nie lubią, jak o tym mówię, ale dla mnie Polska, to jest taki zacofany świat. Podczas tej ostatniej podróży dookoła świata, przez 8 miesięcy byliśmy tak naprawdę może w 15 czy 20 krajach? I nigdzie nie spotkaliśmy się z takim naburmuszeniem, z taką niechęcią, z wytykaniem, zamknięciem się na innych ludzi, jak właśnie w Polsce. Co jest jak dla mnie niefortunne i ja sama o tym też bardzo długo nie wiedziałam. Jeśli jesteś wychowany w Polsce, to nie zwracasz na takie rzeczy uwagi. Dla ciebie to normalność. Po 2 latach spędzonych w podróży (głównie w Kanadzie) cieszyłam się, że wracam do domu. Stęskniłam się za swoim krajem. Wchodzę na stację benzynową. Godzina 6 rano. Nareszcie jestem w Polsce! Z wielkim uśmiechem podeszłam do kasjerki i poprosiłam, aby mi powiedziała, jaka jest cena hot dogów. Myślałam, że mnie zabije. Popatrzyła się na mnie wzrokiem zabójcy, wywaliła palucha za mnie i odburknęła: „Tam masz ceny!”. Nie było żadnego dzień dobry ani nic. To było moje pierwsze zetknięcie, w którym pomyślałam sobie… o co w ogóle chodzi? Niestety w moim odczuciu tak jest. Mam niestety takie wrażenie, że jest tak trochę niemiło u nas.
A czy jakiś kontakt z mieszkańcami w innych krajach cię zaskoczył? Jakiegoś zachowania się nie spodziewałaś? Wiem, że mieliście ogromne szczęście, jeśli chodzi o nawiązywanie współpracy, ale może jakaś historia szczególnie zapadła Ci w pamięci?
Na couchsurfingu (z moich doświadczeń) ludzie są bardzo otwarci i znają tę podróżniczą stronę, bo sami też podróżowali. Bardziej rozumieją świat, jeśli tak to mogę nazwać. Bardziej przejmują się tym, w którą stronę ten świat dąży. Wydaje mi się, że oni są takim małym procentem społeczności, która angażuje się w turystykę, w tym dobrym znaczeniu. Większość osób, które spotkałam, żyła w taki fajny sposób. Bardziej u ludności lokalnej, zwłaszcza w Indonezji, spotkały mnie różne niespodzianki. Tam każdy pali! Szczególnie mężczyźni. Palą papierosy jeden za drugim. W nocy na promie, w pomieszczeniach zamkniętych, gdzie jest ok. 120 osób i 80 z nich pali papierosy non stop. Jeśli prom potrwa 9 h, to cały ten czas po prostu wisisz w chmurze. Noszą dzieci na rękach i po prostu wydychają ten dym wprost na nie. Innym zachowaniem było wyrzucanie śmieci wprost do oceanu. To właśnie ludzie lokalni, gdy jechaliśmy promem po Indonezji, wyrzucali plastik do oceanu, choć do kosza na śmieci była taka sama odległość. Dla mnie jest to wprost niewyobrażalne.
Tyle różnych krajów, a w każdym z nich inna kultura, zachowania mieszkańców, języki. Przygotowujesz się w jakiś sposób do tych wypraw?
O wszystkim dowiaduję się raczej z rozmów z mieszkańcami. Przez długi okres podróży, będąc w Azji, nie mieliśmy nawet telefonów komórkowych. Mieliśmy również ograniczony dostęp do internetu i teraz również chcemy się nieco od tego internetu odciąć. Jeśli się podłączaliśmy, to żeby wysłać wiadomości do rodziny, czy znajomych. Chcieliśmy uciec od tej takiej codzienności. Pracujemy tam, gdzie zawsze jest społeczność lokalna. To tam jest takie nasze wielkie źródło prawdziwych informacji.
A jak z twoim podejściem do turystyki? Zwracasz uwagę na jej wpływ na środowisko?
Wpływ turystyki na środowisko to jest tak obszerny temat. W niektórych miejscach przynosi niesamowitą wartość jeśli chodzi o gospodarkę dla państwa, np. w biedniejszych rejonach, gdzie dla ludzi tam, to jedyne źródło zarobku. Dla mnie ogromnym problemem, bardziej niż środowisko, są relacje międzyludzkie. Wykorzystywanie ludzi, handlowanie ludźmi – czego byliśmy naocznym świadkiem będąc w Azji Południowo-Wschodniej. Więc o ile planeta jest dla mnie bardzo ważna, to straszne jest dla mnie to, że wykorzystuje się drugiego człowieka. Jeden z większych problemów, jaki widziałam i z którym się spotkałam, był na Filipinach. Związany był z handlem ludźmi, czy też z wykorzystywaniem dzieci. Widziałam na własne oczy jak mężczyzna, mniej więcej 30+, całował dziecko. Była tam policja, był rodzic, czy opiekun. Ja się nie mogłam długo po tym zebrać i zaczęłam wiele czytać na ten temat. Tylko dlatego, że rząd jest powiązany z tym wszystkim, to zezwala się na takie rzeczy. Jest jedna taka wioska — istnieje ich więcej na Filipinach, ja byłam w jednej — gdzie po prostu jest wszystko dozwolone. I każdy o tym wie, każdy na to przyzwala. Nie mogłam zebrać myśli po pobycie w tamtym miejscu. Nie mogłam uwierzyć w to, że są ludzie, którzy się na to godzą.
Zdarza Ci się usłyszeć, w Twoich rozmowach z lokalnymi mieszkańcami, skargi na turystów?
Wiesz, raczej nie. Tymi jedynymi uświadomionymi ludźmi są na razie ci, którzy zaczynają się interesować problemem. Społeczności lokalne raczej tych problemów jeszcze nie widzą (oczywiście nie dotyczy to wszystkich!). Szybciej będą robić coś źle, żeby zarobić więcej, bo nie mają innych możliwości, jeżeli chodzi o pracę zarobkową. Więc oni też napędzają to koło, które dąży do ekologicznej eksplozji. Za pieniądze, które zdobędą od turystów, mogą zapewnić sobie byt na kolejne 10 lat, ale nie zastanawiają się, że być może ich dzieci nie będą miały tego bytu.
Poza zwracaniem uwagi na lokalną kulturę, to jaką rolę odgrywa w Twoich wyjazdach lokalny język? W trakcie podróży uczysz się zwrotów w obcym języku?
Tak, bo to jest bardzo ważne. Jedno moim zdaniem z takich ważniejszych aspektów, jeśli chcesz zostać szybko zaakceptowana. Nawet jeśli w podróży uczysz się tylko zwykłego dzień dobry, dziękuję czy liczyć, to ludzie lepiej na ciebie patrzą. Bo widzą, że nie jesteś kolejnym turystą, który przyjechał odwalić swoje 2 tygodnie, tylko chcesz się jakoś wtopić w ten tłum. Chociaż nigdy ci się to nie uda. Ale że chcesz po prostu tam być, więc warto. Ludzie zawsze fajniej to postrzegają.
Tak naprawdę nie ma znaczenia to, w ilu krajach byłeś, tylko co tam doświadczyłeś i kogo poznałeś. Czasami ci, którzy byli w 5 krajach, znają je lepiej od ciebie, który byłeś w 100, po 3 dni w każdym. Ja żyję w drodze i gdzie bym się nie znalazła, to raczej się odnajdę. Jeżeli nie, to nauczę się coś z tej podróży. Jestem bardzo szczęśliwa z tego, co udało mi się już zobaczyć i gdzie udało mi się być. Biorę życie z dnia na dzień — tłumaczy mi Amanda Figlarska. Potem dziękuję jej za tę rozmowę. Naciskam czerwoną słuchawkę i zostaję z setkami myśli, które muszę sobie teraz poukładać w głowie.
Edycja i korekta: Dorota Łaski
Zdjęcia: Amanda Figlarska (Duocovery)