O sfermentowanych żartach baśń – Fermenty 2020
Niektóre przygody nie muszą odbywać się w odległych lasach czy niebezpiecznych bezdrożach. Niektóre przygody czekają na podróżnych tuż za rogiem.
W niedalekiej przeszłości miało miejsce pewne wydarzenie, a konkretniej dwudziestolecie Fermentów. Fermenty, choć podróżnikowi źle się mogą kojarzyć, to nie tylko stan pokarmu, który nie zachęca do spożycia, ale to także wyjątkowe wydarzenia kabaretowe, pełne żartów, śmiechów i oklasków na stojąco. Impreza odbyła się w Galerii Sfera w Klubie Klimat, rozpoczęła się o 18:00, a skończyła późnym wieczorem.
Zanim artyści rozpoczęli swe występy oraz nim wszyscy goście dotarli do swoich krzeseł, dwoje sprytnych reporterów nadstawiło uszów swoich, by zdobyć jakieś ciekawe ciekawości na temat widowiska, które właśnie miało się rozpocząć. Dwie panie w długich sukniach o oliwkowym kolorze, opowiadały o tym, jak to przychodzą na Fermenty od samego początku, czyli od roku 1999. BBreporteży swoje wszystkie zwoje wytężyć musieli, by sobie te dawne czasy wyobrazić! Przechwalały się również, że pojawiają się co roku i że żadna nie ominęła ani jednego wydarzenia. Ze smutkiem w oczach wspominały o tym, że w 2006 roku się nie odbyły się pokazy z powodu żałoby narodowej. Natomiast zaraz obok nich stało trzech poważnych mężczyzn, którzy zawzięcie dyskutowali na temat nagród oraz artystów, w tym roku na scenie mieli się pojawić: takich jak Szymon Łątkowski Show czy kandydat na prezydenta, Antoni Gorgoń Grucha. Pan w bordowej marynarce z czarnymi drobnymi groszkami, Pan okrągły jak beczka w kratkowanym swetrze z cygaro w ustach oraz najstarszy z nich mężczyzna w zabawnym niebieskim kapeluszu gawędzili i przybliżyli wszystkim żądnym śmiechu podróżnikom postacie, które bawić nas miały cały wieczór! Dla najlepszych z nich przeznaczona była nagroda specjalna — Statuetka Złotego Fermentu, która jak co roku zresztą nagradza tych szczególnie najsprawniejszych w obsłudze żartu i dowcipu artystów. Z okazji okrągłego jubileuszu wystąpili również gospodarze wieczoru, czyli członkowie Kabaretu Czesuaf, którzy barwnie zachwalali swoje początki w Starym Bielsku.
W końcu rozpoczęły się występy. Z każdym kolejnym brzuchy BBreporterów skręcały się w supełki, a buzie nie zamykały się od śmiechu. Najbardziej podobał im się występ Antoniego Gorgonia Gruchy, który w przezabawny, przerysowany sposób opowiadał o rzeczach, które denerwują każdego z nas. Równie angażujący różne mięśnie, których nazw nikt tak naprawdę nie zna, był występ Kabaretu Kałasznikof, w którym młody człowiek spotyka się z zacofaną w metodach płatniczych kasjerką sklepu. Ich rozmowa wyglądała i brzmiała doprawdy boleśnie prawdziwie i arcykomicznie. Cała społeczność Fermentów to wyjątkowy twór, grupa organizacyjna, która zna się z dziada, pradziada, bo już od zamierzchłych czasów licealnych. Każdy w komitecie ma swoją rolą i swojego konika (szczęśliwie nie tego z Troi), dzięki czemu zaproszeni goście i artyści swoim żartem i warsztatem sprostają pochmurnej twarzy każdej poważnej Pani i Pana, a całość jest otoczona bardzo przyjazną, radosną oraz pełną energii atmosferą. Zapewne nauka wyniesiona z pradawnych licealnych sal.
Między występami był przeprowadzany z artystami króciutki wywiad na specjalnej żółtej kanapie. Pojawiało się także wielu gości, ważnych dla Fermentów, którzy w jakiś sposób przyczynili się do rozwoju całej ich organizacji, i może nie tylko. Nie zabrakło oczywiście, świętowania dwudziestej rocznicy Fermentów, w związku z czym pojawił się film, zdjęcia, anegdoty, a także wspomnienia przedstawiane przez gości. Całości festiwalu towarzyszyła radosna muzyka grana przez grajków i śpiewy piosenkarki z zespołu Mitochondrium.
BBreporterów szczególnie zdumiała gospoda, która tego wieczora przyjęła wszystkich zgłodniałych podróżników — Klub Klimat, nie wyglądał już wcale jak sala klubowa, ale stylowe, eleganckie wnętrze, z oświetloną przez wielki, zamkowy wręcz żyrandol sceną. To w jej stronę spływały kolejne i kolejne fale oklasków. Natomiast reporterzy wiedzieli też, że nie żyją w średniowieczu i istnieje coś takiego jak na przykład internet, w związku z czym dowiedzieli się, że całość była nagrywana na żywo. Kogo został przykuty do łóżka lub komu sanepid nie pozwolił wyjść z domu, ten śmiać się mógł przed ekranem komputera.
Gdy BBreporterzy opuszczali już salę z wielkim żyrandolem i przedziwnymi ludźmi, bardzo dobrze wspominali ten wieczór i pod nosem wciąż i wciąż igrał im uśmiech, na wspomnienie ulubionych fragmentów wieczoru, który na długo zapadnie im w pamięć.
Oby więcej takich przygód na mapie redakcjiBB, oraz w życiu dzielnych BBreporterów.
Koretka: Kamila Katsu Chrobak
Zdjęcia: Angelika Kurstak