Teatr działa!

Kultura jest czymś, czego potrzebuje każdy z nas. Niestety obecnie została nam odebrana i mocno ograniczona, nie mamy z nią styczności tak jak kiedyś. To trudne nie tylko dla nas, ale też dla twórców – artystów, aktorów, reżyserów. Jak z tą całą sytuacją poradził sobie Teatr Polski w Bielsku-Białej? Dowiemy się tego dzięki rozmowie z dyrektorem teatru – Witoldem Mazurkiewiczem.

Mam dwie minuty do spotkania. Przed wejściem zauważam plakat z napisem: „Teatr działa!” Wchodzę tylnym wejściem, ponieważ na przodzie już zbierają się widzowie na pierwszą premierę spektaklu „Pół żartem, pół sercem”. Szukając dyrektora, zastaję go na scenie, udziela ostatnich rad aktorom, przed zbliżającym się wejściem na scenę. Dyrektor prosi o chwilę cierpliwości, którą spędzam w jego gabinecie – bardzo przytulnym, pełnym zdjęć, obrazów, antyków i roślin. Przed przyjściem dyrektora teatru jeszcze raz myślę nad pytaniami, które zadam. Chcę dowiedzieć się jak wyglądała praca teatru w trakcie pandemii.

„W górę”* do szczytu
„Teatr był chyba w swoim najlepszym okresie rozwoju, jeżeli weźmiemy pod uwagę frekwencję. Była ona rekordowa, na poziomie 100 tysięcy widzów, dla których zagraliśmy 400 spektakli. Wtedy naszym największym problemem było to czy i kiedy będziemy mieli trzecią scenę. Tylko tego nam brakowało. Potem z dnia na dzień, po premierze „Cyrano de Bergerac” zamknięto nas na głucho”. Rozmawiamy o tym jak zamknięcie wyglądało nie tylko dla aktorów, ale i całego zespołu, który z dnia na dzień przestał pracować. Dyrektor opowiada jak dokładał wszelkich starań, żeby teatr działał tak, aby z miejsca móc rozpocząć pracę na nowo, tak szybko, jak będzie to tylko możliwe. Nie jest to jednak normalna praca, bo jak podkreśla, nie można mówić tak o teatrze bez widza, dla którego jest to wszystko.

„W górę!” w reż. Witolda Mazurkiewicza, premiera czerwiec 2020

„Cały czas byliśmy przygotowani na ewentualne otwarcie. Właśnie dlatego ruszyliśmy jako pierwszy teatr w Polsce już 6 czerwca, a tydzień później, czyli 13 czerwca była premiera, bo spektakl był gotowy. To zamykanie i otwieranie wpływa na naszą psychikę, na to, co mamy w głowie, ale teatr funkcjonuje i za każdym razem jest gotowy do otwarcia drzwi i wpuszczenia widzów, których nie brakuje”. Teatr w Bielsku jak i wiele innych instytucji nie wiedział ile potrwa zamknięcie, ani jak to będzie wyglądać po rozluźnieniu obostrzeń. Choć dyrektor przewidywał, że w końcu nadejdzie zamknięcie ośrodków kultury, obstawiał dwumiesięczny lockdown. Niestety trwał dłużej. Mimo to udało się zagwarantować ciągłość działań, wszystko po to, aby zespół i aktorzy nie zatracili się kompletnie w tej nowej rzeczywistości. Pozwoliło to zachować, choć cząstkę normalności.

„Zły”** okres
Na pytanie, która fala najbardziej odbiła się na teatrze dyrektor odpowiedział, że zdecydowanie ta pierwsza. „Pierwsza, jak wszystko, co nieznane. Co niewiadome, wydaje się czasem wręcz ostateczne. Mimo wszystko próbowaliśmy zachować ogromny optymizm. W przetrwaniu pomogło nam wyznaczanie sobie celów, do których zmierzaliśmy i w ramach których cały czas funkcjonujemy. Cele na to, co zrobimy, gdy skończy się najbliższa fala, gdy znowu nas zamkną, gdy pandemia się skończy. Zespół ma dzięki temu perspektywy.” Przyznaje, że obecna sytuacja to koszmar każdego – bezsilność i brak możliwości planowania. Mimo wszystko pracują dalej, a w zanadrzu mają kolejne spektakle i premiery, które są gotowe, czekają tylko na lepsze czasy.

„Zły” w reż. Piotra Ratajczaka, premiera październik 2020

Rozmawiamy dalej na temat kondycji psychicznej aktorów. Widać jak zżytym są zespołem, dyrektor niczym ojciec, głowa rodziny, mówi o swoich współpracownikach. Jednak nad psychiką nie jesteśmy w stanie zapanować, nieważne jak blisko byśmy nie byli, o czym wspomina sam Mazurkiewicz. Nie zaprzecza, że nastroje i stan całego zespołu są o wiele gorsze niż przed rokiem. Opowiada o swoich bezsennych nocach, podczas których zamiast spać, myśli o teatrze i o tym co będzie dalej. Choć nie są to proste tematy, kończymy wątek bardzo budującymi słowami z japońskiego kodeksu bushido, które niejednego podniosą na duchu. „Kiedy nadchodzi wielka fala, łódź też pójdzie do góry”.

„W pierwszej fali pandemii, w każdej następnej i na zawsze”
Dyrektor podkreśla jak bardzo ich działalność jest ważna i potrzebna dla życia społecznego. Jak duży jest popyt na kulturę. Zdobycie biletów na spektakl graniczy obecnie z cudem, bo ludzie potrzebują i tęsknią za kulturą, za teatrami. Przypomina mi się plakat, który widziałam przed teatrem. „Teatr działa. Dla Państwa”

Ze względu na bezpieczeństwo, premiery i spektakle to duże wyzwanie logistyczne, to właśnie dlatego premiery odbywają się dwie, każda z połową zajętych miejsc. Widać dumę dyrektora, gdy mówi o tym, jak w bielskim teatrze spektakle premierowe zawsze grane są przed pełną widownią. Nie każdy teatr w Polsce, nawet te w większych miastach jak Warszawa czy Kraków, może się pochwalić taką frekwencją. Organizacja prób również jest utrudniona, ale jak dowiaduję się od dyrektora, nie ma rozporządzeń na ten temat, więc pracują w miarę normalnie. „Oczywiście zachowujemy zdrowy rozsądek, w naszym zespole również jest sporo ozdrowieńców”.

Na sam koniec pytam o to, kim są „Państwo” z plakatu, kim jest ten widz, dla którego to wszystko. Odpowiedź dyrektora jest prosta i natychmiastowa, przypieczętowana szerokim uśmiechem.

Przyjacielem.

*„W górę!” w reż. Witolda Mazurkiewicza, premiera czerwiec 2020
**„Zły” w reż. Piotra Ratajczaka, premiera październik 2020

Wywiad ten miał miejsce przed wprowadzeniem najnowszych obostrzeń. Choć drzwi teatru ponownie zostały zamknięte, wiem, że za nimi czekają na widzów wspaniałe chwile. Do kolejnego, jak najszybszego zobaczenia.

Zdjęcia: Dorota Koperska dzięki uprzejmości Teatru Polskiego w Bielsku-Białej
Korekta: Kamila Katsu Chrobak