Jest taki film: Ostatni cesarz Chin

Kaprys umierającej cesarzowej sprawił, że w 1908 roku 3-latek zostaje wyrwany z ramion matki i przeniesiony do najwspanialszego pałacu w Chinach – Zakazanego Miasta. Tam, maleńki Pu Yi, odziany w imperialną żółć, obejmuje Smoczy Tron i staje się ostatnim cesarzem Chin. Bernardo Bertolucci, opowiada historię człowieka, którego życie jest odzwierciedleniem przejścia Chin z feudalizmu do współczesności. 

Pu Yi został cesarzem Chin na dwa miesiące, przed swoimi trzecimi urodzinami. Po rewolucji w 1911 roku w Chinach ogłoszono republikę, a młody cesarz został zmuszony do abdykacji. Rok po formalnym zrzeczeniu się władzy, Pu Yi pozostaje na tronie, jako bezsilny i nieistotny figurant, utrzymywany w luksusie, dla wygody prawdziwych przywódców Chin. To dziwna epopeja, ponieważ dotyczy całkowicie pasywnej, ale autentycznej postaci. Jesteśmy przyzwyczajeni do eposów, o takich bohaterach jak np. „Lawrence z Arabii”, czy „Gandhi”. Jednak Pu Yi, urodził się w takim świecie, który nie pozwala na żadną inicjatywę. Ironia polega na tym, że był cesarzem niczego, postrzeganym jako pionek i ofiara, sądzony nie za to, jaki był naprawdę, ale za to, jaki nie był. 

Film niemal od razu ujawnia jego bezsilność. Obrazy z dzieciństwa w Zakazanym Mieście przeplatają się, ze scenami z późniejszego okresu jego życia, kiedy to chińscy komuniści przejęli władzę. Gdy Pu Yi dostaje rower, to jedna z najbardziej przejmujących chwil w filmie. Podekscytowany chłopiec pedałuje po Zakazanym Mieście, aż dociera do bram zewnętrznego świata i zostaje zatrzymany, przez własnych strażników. Jest cesarzem, który nie może zrobić tego, co każdy, inny mały chłopiec – Pu Yi nie może wyjść z własnego domu. W napisanej pod dyktando Chin autobiografii „Byłem ostatnim cesarzem Chin”, która była kanwą scenariusza filmu, Pu Yi napisał: „Nazywam moje dzieciństwo najdziwniejszym z dziwnych, ponieważ w czasach, gdy Chiny obwołano republiką, a ludzkość wkraczała w wiek XX, ja nadal prowadziłem życie cesarza i wdychałem kurz dziewiętnastego stulecia.”

Jako jedyny cesarz uczył się angielskiego i używał przybranego imienia Henry, które wybrał z listy angielskich królów, przekazanej mu przez jego prywatnego nauczyciela języka angielskiego – Szkota Reginalda Johnstona (w filmie w jego rolę wciela się Peter O’Toole). Wkrótce porzuca cesarskie szaty, na rzecz zachodnich garniturów i wiedzie życie playboya. Wraz z biegiem czasu i przewrotów politycznych jego życia zmienia się tylko na gorsze. W latach XX wieku Pu Yi pada ofiarą porwania i ponownie zostaje cesarzem-figurantem – tym razem japońskiego, marionetkowego stanu Manzhouguo (Mandżukuo).

Po dojściu do władzy Komunistycznej Partii Chin, pod przywództwem Mao Zedonga, zostaje uwięziony jako zbrodniarz wojenny. Oskarżony o zdradę swojego kraju, podczas drugiej wojny światowej, spędza w celi więziennej prawie dekadę, do czasu ułaskawienia, w 1959 roku. Film obejmuje ponad pół wieku retrospekcji, kontrastując pomiędzy glorią i chwałą a przykrą rzeczywistością komunistycznej codzienności – gdy Pu Yi ponownie dołącza do szarej masy ludzkiej. Wśród niej pracuje, jako zwykły ogrodnik i sprzedawca biletów, w Pekińskim Ogrodzie Botanicznym. Żyje tak od 1960 roku, aż do swojej śmierci. 

Film Bertolucciego powstał z błogosławieństwem chińskiego rządu, który dał mu pozwolenie na kręcenie filmu w Zakazanym Mieście (rozległym kompleksie, obejmującym około 250 akrów i 9 999 pokoi – Chińczycy wierzyli, że tylko niebo miało 10 000 pokoi). Nie powinniśmy się zatem spodziewać palącej, pełnej, żarliwej krytyki chińskiej historii politycznej. Jednak „Ostatni cesarz” nie jest filmem propagandowym. Bertolucci jest w stanie sprawić, że uwięzienie Pu Yi wybrzmiewa wręcz ironiczne, ponieważ cały film został nakręcony w Chińskiej Republice Ludowej. 

Genialna trójka: reżyser – Bernardo Bertolucci („1900”, „Ostatnie tango w Paryżu”), scenograf – Ferdinando Scarfiotti („Konformista”, „American Gigolo”, „Człowiek z blizną”), wspaniały kostiumograf, charakteryzator i operator w jednym – Vittorio Storaro („Czerwoni”, „Czas apokalipsy”). Ich ścisła współpraca zaowocowała filmem, który dostał aż 9 Oscarów i jest jednym z ważniejszych dzieł, który niezmiennie mnie zachwyca. Ten film, to idealny obraz wizualnych rozkoszy, zbudowany wokół pytania, czy człowiek jest w stanie odkupić samego siebie.

Gorąco polecam ten film, jest wart każdej klatki, a żadna sekunda, tego prawie trzygodzinnego dzieła, nie zostanie zmarnowana. „Ostatni cesarz Chin”, to znakomite, zajmujące i wzruszające kino. Skłaniające do głębszych refleksji, na temat życia i znaczenia jednostki w systemie.

Korekta: Sylwia Kramarczuk