„Wymarzona” Japonia
Japonia zwykle kojarzona jest z innowacją; z krajem, gdzie czas to pieniądz, produkcja samochodów miażdży rynek światowy, urocze postacie z anime machają do nas z telebimów, a wszystko to niemal tonie w kwiatach wiśni.
Japonia ze swoim zorganizowaniem, ideałami i zasadami, jest dla wielu wzorem do naśladowania; odległym, wyidealizowanym celem. Synonimem kraju z przyszłości. Istnieje jednak druga strona medalu. Mowa o czynniku, wpływającym negatywnie nie tylko na to komfort życia tamtejszego społeczeństwa, ale też na gospodarkę – patriarchat.
U podstaw
女 [onna] – japoński znak kanji oznaczający kobietę. Zestawiając go ze znakami oznaczającymi jednocześnie czy choroba, otrzymamy kolejno nienawidzić i zazdrość. Połączenie trzech znaków kobiety (姦) daje nam istną mieszankę wybuchową, bo – w zależności od kontekstu – może oznaczać gwałt, hałas, nękanie, krzywdę czy niegodziwy. To zaledwie kilka przykładów, a pismo jest dopiero początek fali seksizmu, która od setek lat zalewa Japonki każdego dnia.
W 2018 roku Taro Aso, obecny wicepremier i minister finansów Japonii, publicznie wyraził przekonanie, że bezdzietne kobiety są obciążeniem dla rządu i głównym
Nieliczne kobiety, które osiągnęły na stopniu kariery wysokie stanowiska, często są samotne i bezdzietne. Duża część kobiet w momencie zajścia w ciążę decyduje się na odejście z pracy.
powodem panującego tam kryzysu demograficznego. Są problemem. Pod naciskiem opozycji i mediów musiał szybko wycofać się z tych słów, ale niesmak pozostał.
Rodzinne szczęście
Rola japońskiej kobiety jest jasno określona. Japonka ma być piękna, urocza i posłuszna mężowi. Ma przede wszystkim urodzić i wychować dzieci, stworzyć kolejnych wzorowych napędzaczy gospodarki. Wspinanie się na wyżyny kariery wśród kobiet nie jest mile widziane. Dla wielu Japonek taki model życia (shufu – mężczyzna w pracy, kobieta w domu) jest marzeniem. W czym więc problem? Od najmłodszych lat dziewczynkom wpajane jest, że ich największym celem, który da im szeroko rozumiane szczęście i spełnienie, jest sprostanie tym rolom społecznym. Ciężko w ogóle mówić więc o świadomym wyborze czy własnych poglądach. Na co dzień kobiety są utwierdzane przez mężczyzn w przekonaniu o swojej słabości.
Nie znaczy to jednak, że kobiety nie chcą normalnie pracować, a przede wszystkim – kształcić się. Rzeczywistość jednak mocno ogranicza ich możliwości, chociażby z powodu niechętnie dawanych kobietom awansów, ale z samą pracą również bywa ciężko. Częściowo powodem jest niedopuszczanie kobiet do dalszej edukacji, zależna często od ojców, którzy zwykle mocno kontrolują życie swoich dorastających córek, jednak czasem wina leży po stronie np. uczelni. Przykładem może być sytuacja z 2018 roku na Tokijskim Uniwersytecie Medycznym. Tamtejszy system rekrutacji stworzony był tak, by punkt zdobyty przez mężczyznę wart był więcej niż ten zdobyty przez kobietę. Informacje te ujrzały światło dzienne, wywołując ogólnoświatowy skandal. Uczelnia przyznała się do zarzutów, a argumentem takiego działania miał być fakt, że kobiety były rzekomo mniej godne zaufania, by zostać lekarkami, niż mężczyźni.
Praca? Nie dla każdej
Oczywiście, część kobiet znajduje pracę i pnie się po szczeblach kariery, jednak połączenie życia zawodowego z wychowywaniem dzieci bywa bardzo trudne. Sondaż przeprowadzony w 2007 roku wykazał, że około 37% mężczyzn widuje się ze swoimi dziećmi mniej niż pół godziny dziennie. W tej sytuacji ciężko w ogóle mówić o wychowywaniu dzieci przez ojców. Odpowiedzialność spada na matki, a czasu jest mało. Nieodpłatne nadgodziny to w Japonii duży problem. Często dla pracodawcy ważniejsza jest ilość, a nie jakość wykonywanego zajęcia. Pracownik wychodzący z pracy przed swoim szefem jest zwykle żegnany krytycznym spojrzeniem i tyczy się to obu płci. Nieliczne kobiety, które osiągnęły na stopniu kariery wysokie stanowiska, często są więc samotne i bezdzietne. Duża część kobiet w momencie zajścia w ciążę decyduje się na odejście z pracy. Poza tym wiedzą, że na urlopie macierzyńskim stawka spadnie.
Za zamkniętymi drzwiami
Brak wychowania dzieci przez oboje rodziców i zrzucanie tej odpowiedzialności na matki to jednak nie jedyny przykład ciemniejszej strony japońskiego małżeństwa. Według rządowych statystyk co czwarta kobieta pada ofiarą molestowania seksualnego bądź przemocy domowej ze strony partnera. Powiedzenie nie często nie wpisuje się w standard uroczej i posłusznej żony. Wynika to z braku odpowiedniej edukacji w tym temacie, i to od najmłodszych lat. O problemie mało kto mówi głośno, większość kobiet szuka bowiem winy po swojej stronie. Zresztą – ich słowo przeciwko słowom męża najczęściej nic nie znaczy. Zaledwie 10% japońskich kobiet decyduje się na rozwód.
Równie dużym, jak nie większym problemem jest molestowanie w miejscach publicznych, szczególnie w środkach transportu czy kolejkach. Zjawisko jest tak powszechne, że doczekało się własnego określenia – chikan.
(Nie)bezpieczeństwo publiczne
To jednak nie molestowanie w małżeństwie jest najczęstszą formą nadużyć seksualnych w Japonii. Równie dużym, jak nie większym problemem jest molestowanie w miejscach publicznych, szczególnie w środkach transportu czy kolejkach. Zjawisko jest tak powszechne, że doczekało się własnego określenia – chikan. Jego ofiarą codziennie padają tysiące kobiet w drodze do szkoły czy pracy, a głównym celem oprawców jest poniżenie i uświadomienie dominacji nad kobietą czy dziewczynką. Wbrew pozorom ma ono niewiele wspólnego z samym seksem, bo polega przede wszystkim na niepozornym ocieraniu się czy przypadkowym dotykaniu w miejscach intymnych. Początkowo uznawano je jedynie za kłopot, mały problem. Dopiero w latach 90-tych chikan nazwano mianem przemocy. Społeczeństwo stara się zapobiec występowaniu tego zjawiska, podejmując różne kroki – od fundacji, poprzez plakaty na dworcach, aż do tworzenia specjalnych wagonów tylko dla kobiet. Problemu chikan nie da się jednak całkiem wyeliminować – cały czas dotyka codziennie tysięcy Japonek. Określenie jednak, ilu konkretnie, jest niemal niemożliwe.
Zjawisko seksizmu w Japonii sięga setek lat. Podczas gdy kobiety na całym świecie realizują się w życiu jako szczęśliwe matki i żony, z udaną karierą zawodową i uznaniem ze strony społeczeństwa, Japonki zamknięte są w bańce stereotypów, dziwnych idei, bojąc i nie potrafiąc się sprzeciwić. Czy aby na pewno ten synonim patriarchatu, pod przykrywką innowacji, zasad i kultu pracy, jakim jest już samo słowo Japonia, to ten, o którym społeczeństwo powinno marzyć?
Artykuł ukazał się w 12. numerze magazynu redakcjaBB.
Grafika: Natalia Bargieł
Korekta: Edyta Braun