Kat i ofiara w jednym

Wyobraź sobie, że idziesz słabo oświetloną ulicą. Nigdy wcześniej nie byłeś w tej okolicy, więc nie znasz zaułków ani tutejszych mieszkańców. Nieoczekiwanie ktoś wyskakuje zza rogu i przykłada Ci nóż do gardła. Ma wobec Ciebie najgorsze intencje, a Ty jesteś bezradny. Oprawca nagle znika. W rzeczywistości katem okazał się Twój umysł.

Słabo mi. Mam zawroty głowy. Potrzebuję więcej powietrza. Przesuńcie się, nie mogę oddychać. Serce bije mi jak oszalałe. Cała się trzęsę. Czuję ból w klatce piersiowej. Strasznie tu duszno. Czy to już zawał? To na pewno zawał. Umieram. Dlaczego nikt nie reaguje? Czy ktoś mi pomoże, gdy osunę się na ziemię? Jestem zagubiona, nie wiem, co się dzieje. Muszę stąd uciec. Nie czuję się tutaj bezpiecznie. Nie czuję się bezpiecznie sama ze sobą.

STOP.

Nie, to nie jest scenariusz z filmu grozy. Ataki paniki przeżywane są naprawdę. Część osób określa je jako lęk przed lękiem. Szacuje się, że doświadcza go około 7-9% społeczeństwa, jednak co to za statystyki, skoro niektórzy dalej są tego nieświadomi lub nie sięgają w żaden sposób po pomoc? To może dotknąć każdego: mnie, Ciebie czy osobę z Twojego otoczenia, ale Ty możesz tego nawet nie zauważyć, gdyż wszystko rozgrywa się… w umyśle tamtej osoby. Warto również zaznaczyć, że przebieg napadu paniki to bardzo indywidualna kwestia i może on wyglądać inaczej u każdego poszkodowanego.

Napad paniki, czyli…

Tym mianem określa się skrajny stan lękowy o wysokim natężeniu. Rozpoczyna się od nasilającego niepokoju, który przychodzi znikąd i stopniowo wzrasta. W parze z nim idzie kłębiąca się batalia myśli w głowie, która snuje coraz to mroczniejsze wizje pod tytułem: co by było, gdyby…. Jest ich coraz więcej, gdy nieoczekiwanie serce bije Ci z większą częstotliwością, a Ty zaczynasz walczyć o każdy oddech. W końcu masz wrażenie, że udusisz siebie samego. Ale to jeszcze nie koniec… Zaczynasz zastanawiać się, czy przypadkiem nie umierasz? Czy może zdążysz jeszcze uciec z miejsca, w którym obecnie się znajdujesz, bo nie czujesz się tam bezpiecznie? Albo czy wokół jest ktoś, kto będzie w stanie Ci pomóc w razie potrzeby? Twoje kończyny drętwieją, a Ciebie na zmianę oblewają fale gorąca i zimna. Masz nagłą potrzebę złapania się czegoś, kiedy to świat wokół Ciebie wiruje. Odnosisz wrażenie, jakbyś patrzył na siebie z perspektywy osoby trzeciej, jakbyś nie był sobą. Wydaje Ci się, że to nie dzieje się naprawdę. Brakuje Ci poczucia rzeczywistości. W końcu, po paru minutach, osiągasz punkt kulminacyjny. To moment, w którym czujesz, jakby od natłoku myśli głowa miała Ci za chwilę eksplodować, a Ty sam masz potrzebę wykrzyczenia tego. Musisz dać sobie chwilę wytchnienia. Zaraz wszystko wróci do normy.

Reakcja organizmu

George Orwell (autor takich książek jak Folwark zwierzęcy) mawiał: Wszystko dzieje się w głowie. A co dzieje się w głowach wszystkich, dzieje się naprawdę. Atak paniki także swój początek ma w głowie. Iskrą, która wznieca pożar, może być nieraz przypadkowa myśl, która przelotnie dotarła do naszego mózgu. Ten natomiast rozpatruje ją jako możliwe do wystąpienia zagrożenie i stawia cały organizm w stan gotowości. Układ nerwowy natychmiast przekazuje ten komunikat do nadnerczy, gdzie wytwarzane są adrenalina oraz noradrenalina. To właśnie te hormony udzielają się w chwili zmierzenia się z potencjalnym zagrożeniem. W czasie ataku paniki wytwarza się reakcja walki lub ucieczki, czyli wszystkie fizyczne symptomy, jakie temu wówczas towarzyszą. Dodatkowo wytęża się także mózg, który dokładnie analizuje każdy czynnik zewnętrzny i gromadzi informacje z otoczenia. Po pewnym czasie nawet sam organizm nie jest w stanie dalej przeciwdziałać narastającemu lękowi. Tym bardziej, że owe niebezpieczeństwo nie nadchodzi. Powyższe działania zaczynają się zatem hamować przy pomocy przywspółczulnego układu nerwowego. Nadchodzi błogi spokój, a uczucie paniki staje się przeszłością.

Nie dopuścić do najgorszego

Co zatem można zrobić, aby stłumić atak paniki już w zarodku? Przede wszystkim punktem wyjścia powinna być terapia poprowadzona przez specjalistę. Może on również zalecić leczenie farmakologiczne i wypisać odpowiednie leki, które wspomogą cały proces. Poza regularnymi spotkaniami z psychologiem bądź psychoterapeutą, wiele osób decyduje się też na prowadzenie dziennika. Opisują tam sytuacje, jakie im się przytrafiły oraz towarzyszące im wówczas emocje. Celem jest ich kontrolowanie i odkrycie algorytmu, według którego to pojawiają się ataki paniki. Aby móc skutecznie przeciwdziałać napadom lęku, warto odkryć ich przyczynę. Tajemnicą nie jest także, że sport i zdrowa dieta przeciwdziałają stresowi. Może pora wprowadzić te czynniki do swojej codziennej rutyny? Kolejnym ważnym elementem jest świadomość. Świadomość, że to nie wariactwo, a atak paniki – może przecież zdarzyć się każdemu i w danym momencie nie istnieje realne zagrożenie mogące wyrządzić krzywdę. To tylko wytwór ciągle analizującego mózgu. 

Pomóż zamiast osądzać

A jak powinien postąpić świadek ataku paniki u innej osoby? Przede wszystkim być obecnym i nie bagatelizować tego słowami: przesadzasz, dramatyzujesz, przecież wszystko jest w porządku. To jedynie nakręca tamtą osobę, że to z nią coś jest nie tak, jak powinno, aż zaczyna szukać problemu w sobie. Zamiast tego lepiej zachować spokój i spróbować zarazić nim drugą osobę. Warto złagodzić ton głosu czy wspólnie poćwiczyć równomierne oddychanie. W trakcie napadu lęku chodzi przede wszystkim o zapewnienie bezpieczeństwa, które zostało gwałtownie zburzone. Dobrym pomysłem jest także zajęcie czymś tamtej osoby – jeśli rysowanie czy pisanie jest jej sposobem na wyrażanie swoich emocji, przyda się kawałek papieru i ołówek. Można zarazem podsunąć kubek ulubionej herbaty (lub ziół na uspokojenie), zagłuszyć niechciane myśli muzyką czy wykonać parę ćwiczeń gimnastycznych. Nie powinna też dziwić prośba o przytulenie, gdyż w znacznej mierze jest to reduktor stresu. Kiedy będzie już po wszystkim, tamta osoba z pewnością okaże wdzięczność.

Niedoedukowane społeczeństwo

Psychologia to stosunkowo młoda nauka, gdyż rozkwitła dopiero na przełomie XIX i XX wieku. Wiele tematów z tej dziedziny nauki dalej pozostaje tematem tabu pomimo upływu lat. Z tego powodu osoby dotknięte różnorakimi chorobami psychicznymi odnoszą wrażenie, że odstają od obecnego świata. Nikt im przecież nie powiedział, że jest inaczej, bo zainteresowani mogą zgłębić psychologię dopiero na studiach. W szkołach brakuje zajęć z zakresu radzenia sobie z krytyką, stresem, niechcianymi myślami. Młodzi ludzie skazani są zatem na samych siebie. Niektórzy z nich dopiero po latach od pojawienia się problemu decydują się na podjęcie terapii. Bo skoro nie mówi się o tym głośno, to z pewnością jest coś wstydliwego, prawda? 

Artykuł ukazał się w 12. numerze magazynu redakcjaBB.

Grafika: Justyna Grubka