Czarno na białym

Wybierzmy się w filmową podróż do przeszłości. Zapomnijmy na chwilę o Netflixie, Gwiezdnych Wojnach i Marvelu. Odkryjmy klasykę kinematografii w zniewalającym, czarno-białym ujęciu. Gotowi? Akcja!

Film bez słów

Jest rok 1895. Nastąpiła ogromna sensacja. W Paryżu bracia Lumière wyemitowali pierwszy na świecie płatny seans filmowy i od tego czasu kinematografia zaczęła się rozwijać. Początkowo, ze względu na ograniczenia w produkcji, królowało kino nieme. Aktorzy grali bardzo ekspresywnie, ze współczesnego punktu widzenia wręcz komicznie i lekko irytująco, a w kinach artyści i traperzy podkładali muzykę oraz dźwięk na żywo. 

Niepodważalnym królem tego okresu był Charlie Chaplin i jego wykreowana postać – Tramp. Cóż to była za ikona! Niski wzrost, wąsik, żakiet i bambusowa laska, to do dzisiaj rozpoznawalne elementy tego dżentelmena. Aby lepiej poznać jego geniusz, warto obejrzeć Brzdąca (1921), Gorączkę Złota (1925) lub Dzisiejsze Czasy (1936). Co łączy te filmy? Są to słodko-gorzkie historie z wątkiem romantycznym, zabawnymi scenami i niesłabnącą aktualnością poruszanych problemów. 

Rzeczywistość, w jakiej żyjemy, bardzo się zmieniła, ale sens niektórych historii sprzed lat nadal pozostaje aktualny.

Dzisiejsze Czasy oglądałam w 2021 roku i choć rzeczywistość, w jakiej żyjemy, bardzo się zmieniła, to sens historii pozostał aktualny. Gdzie Little Tramp nie był! Akcja zaczyna się w fabryce, następnie przenosimy się do szpitala psychiatrycznego, na strajk, do więzienia i restauracji. Chaplin krytykuje kapitalizm miasta i uległość człowieka wobec mechanizacji świata. Film jest przepełniony gagami – dowcipami sytuacyjnymi i niespodziewanymi zwrotami akcji. Nie ma miejsca na nudę. Z tak charyzmatycznym bohaterem i szybkim tempem akcji miło spędzić jesienny lub zimowy wieczór.  

Hollywood i kino noir

Na obrzeżach Los Angeles zaczyna tworzyć się historia, która trwa do dziś. Powstaje Hollywood – stolica rozrywki. To okres narodzin światowych gwiazd show-biznesu, skandali i komedii, ale także specyficznego, brutalnego kina noir: gratka dla maniaków kryminałów i mrocznych historii. Oglądając Bulwar Zachodzącego Słońca (reż. Billy WIlder, 1950), poznaje się skomplikowaną historię psychologiczną, a okrucieństwo uderza nas z ekranu. Mówiąc o tym okresie, nie można pominąć takich pozycji jak Obywatel Kane (reż. Orson Walles, 1941) czy Casablanca (reż. Michael Curtiz, 1942) – filmów ze Złotej Ery Hollywood, bardzo często uważanych za jedne z najlepszych w historii kina. 

Szczególnie polecam ten drugi. Historię Casablanki rozgrywa się w czasie II wojny światowej. Zimny i nieczuły Humphrey Bogart oraz przepiękna Ingrid Bergman to bardzo zgrany duet, a uczucie, które ich połączyło, jest bardzo skomplikowane i warte obejrzenia. 

Komedie

Mówiąc Hollywood mamy na myśli między innymi komedie. Ten gatunek ma specjalne miejsce na mojej filmowej liście. Pomimo że minęło pięćdziesiąt, sześćdziesiąt, a czasem nawet i siedemdziesiąt lat od premiery, to dalej potrafią rozbawić mnie do łez. 

Intrygujących propozycji jest bardzo dużo. Pół żartem, pół serio (1959) w reżyserii Billy’ego Wildera to klasyka, którą trzeba znać. Lata 20., muzyka jazzowa, mężczyźni przebrani za kobiety i romans – to wszystko okazało się świetnym przepisem na legendarny film.  Czarno-białe sceny filmu nie ujmują kolorowemu humorowi, który możemy spotkać w licznych żartach. Niewykluczone, że stał się dziełem kultowym dzięki roli Marilyn Monroe. To właśnie z tego filmu znana jest kwestia: nobody’s perfect (tłum. nikt nie jest doskonały), którą często wykorzystujemy my, jak i artyści we współczesnej popkulturze. Pół żartem, pół serio, to idealna propozycja dla osób, które wcześniej nie miały przyjemności zobaczyć Marilyn Monroe na dużym ekranie. To jedna z jej najlepszych ról. 

Inną kobietą, cieszącą się równie ogromną sławą, była Audrey Hepburn. Tę przepiękną szatynkę możemy zobaczyć w takich dziełach jak Rzymskie Wakacje (reż. Wiliam Wyler, 1953), Sabrina (reż. Billy Wilder, 1954) oraz w Śniadanie u Tiffany’ego (reż. Blake Edwards, 1961). Hepburn to aktorka wszechstronna, przykuwająca uwagę na ekranie, a swoim stylem wyznaczająca trendy panujące w modzie – chociażby małą czarną, golfy i chusty na głowie. Audrey i Marilyn to nie jedyne ikony. Należą do nich także Ingrid Bergman, Vivien Leigh, Katherine Hepburn, Grace Kelly, Clark Gable oraz Cary Grant. Są to gwiazdy, które świecą do dziś i na zawsze pozostaną twarzami Złotej Ery Hollywood.


Czerń i biel

Czy oglądanie tych filmów nie będzie metaforycznym cofaniem się w czasie? Współcześnie mamy wysokojakościowe kamery, efekty specjalne, green screeny i internet. Po co patrzeć wstecz, gdy można zrobić krok w przód? Prawda jest jednak taka, że filmy czarno-białe mają w sobie to coś. Oglądając je, widzę, jak funkcjonował świat na przełomie XX wieku. Mogę stać się świadkiem historii, która już się wydarzyła. Pozwala mi to sprawdzić, jak prezentowała się architektura, miłość czy styl ubierania się. Jednocześnie scenariusze nie są kolejnym odgrzewanym kotletem, do czego mają skłonność współczesne produkcje. 

Współcześnie mamy wysokojakościowe kamery, efekty specjalne i internet. Po co patrzeć wstecz, gdy można zrobić krok w przód?

Jest jeszcze jeden, bardzo ważny aspekt. Moda. Łatwo dostrzec zaskakujący powrót ubrań popularnych w latach 80. Możemy zobaczyć na ulicach młodzież ubraną jak hipisi_ki, noszącą długie dzwony, jeansowe kurtki i vintage sweterki. Tak samo vintage stały się filmy czarno-białe. Jako ludzkość kochamy wracać do bliskich nam motywów, cytatów i historii, a stara kinematografia jest ich prawdziwą skarbnicą. Wiel_ współczesnych twórców_czyń powraca do tradycyjnej konwencji. Polski reżyser, Paweł Pawlikowski zrealizował w czerni i bieli Idę (2013) oraz Zimną wojnę (2018). Platforma Netflix oferuje także takie współczesne pozycje jak Malcolm & Marie (reż. Sam Levinson, 2021), Mank (reż. David Fincher, 2020) czy Roma (reż. Alfonso Cuarón, 2018). Filmy w czarno-białym ujęciu mają niepodrabialną atmosferę. Jeśli znudziło ci się kino współczesne, to warto czasem wrócić do klasyki. Można odkryć wiele perełek i bliżej poznać klimat dawnych lat.

Tekst ukazał się w #14 magazynu.

Zdjęcie: Dawid Sternal