Bracia mniejsi

„One tak samo odczuwają strach, ból i chcą po prostu żyć. My staramy się im pomóc”.Każdego dnia po powrocie z pracy zajmują się chorymi dzikimi zwierzętami – z pasji, zupełnie bezinteresownie. Poznajcie Agę i Sławka Łyczko.

Aleksandra Suchorowiec, Julia Dykla: Jak zrodził się pomysł na założenie Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Mysikrólik”?

Aga i Sławek Łyczko: Od zawsze fascynowały nas dzikie zwierzęta, chętnie je obserwowaliśmy. Często mieliśmy przypadki, że trzeba było udzielić takim zwierzętom pomocy. W 2014 roku założyliśmy ośrodek rehabilitacji, aby móc robić to legalnie.

Jakie były początki?

Obawialiśmy się, że nie dostaniemy wsparcia materialnego od Urzędu Miasta i nie będziemy mieć wystarczających środków na pomoc zwierzętom. I faktycznie tak się stało. Byliśmy jednak tak zafascynowani możliwością posiadania własnego ośrodka dla zwierząt, że brnęliśmy w to, nie zważając na konsekwencje. Legalizacja ośrodka nie była związana stricte z chęcią pozyskiwania środków. Chcieliśmy dalej prowadzić ośrodek hobbystycznie, ale legalnie za własne pieniądze i dopiero powoli szukać źródeł dodatkowego finansowania np. z urzędów miast czy gmin, z których trafiają zwierzęta. Okazało się jednak, że tylko bardzo nieliczne gminy poczuwają się do tego obowiązku, a niestety miasto Bielsko-Biała się do nich nie zalicza. Dużą pomocą okazały się środki finansowe z budżetu obywatelskiego w ramach projektu „Całodobowa opieka weterynaryjna dla zwierząt w Bielsku-Białej” w 2015 roku. Jednak to była decyzja mieszkańców, a nie Urzędu Miasta. W tym roku projekt nie przeszedł. Dlatego aby nie liczyć tylko na dobrą wolę urzędów czy projekty budżetu obywatelskiego, założyliśmy własną fundację pod nazwą „Mysikrólik. Na Pomoc Dzikim Zwierzętom”. I to dzięki niej możemy dalej ratować zwierzęta.

Skąd pomysł na nazwę ośrodka „Mysikrólik”?

Przeglądając atlasy ornitologiczne, zwróciliśmy uwagę na mysikrólika. To najmniejszy ptak Europy, ale pełen temperamentu. Jest w stanie przelecieć Bałtyk z zaledwie dwugramowym zapasem tłuszczu! Pomyśleliśmy, że nasz ośrodek, podobnie jak on, jest niewielki, ale za to z wielkimi możliwościami i ambicjami. 

Przed pracą wstajemy dużo wcześniej, żeby nakarmić podopiecznych. Aga nieraz zabiera pisklęta do pracy, żeby móc je regularnie karmić.

Jakie są Państwa ulubione zwierzęta?

– Ale nie do jedzenia? (śmiech) A tak na poważnie, chyba ptaki drapieżne – sowy, jastrzębie, myszołowy. Właściwie od nich wszystko się zaczęło. Chociaż nie da się oprzeć też urokowi małych zwierząt. Wszystkie młode są piękne. No może oprócz gołębia – ten im młodszy, tym brzydszy. Inaczej jest z większymi ssakami, jak borsuk czy lis. Mimo wszystko czuje się do nich respekt. Generalnie każdy zwierzak dostarcza sporo emocji.

Gdzie wypuszczają Państwo zwierzęta? Prosto z ośrodka czy trzeba wybrać się gdzieś dalej?

Nasza okolica jest pełna lasów i pól, dlatego czasem można wypuścić niektóre zwierzęta – na przykład kosy czy wróble – prosto z ośrodka. Kiedy jednak trafia do nas ptak taki jak myszołów, wypuszczamy go w tym samym miejscu, w którym został znaleziony. Być może czeka gdzieś na niego druga połówka. W przypadku młodych ptaków ma to mniejsze znaczenie. One opuszczając ośrodek, nie korzystają już z pomocy rodziców, muszą być samodzielne. Wybieramy wtedy takie miejsce, gdzie mogą znaleźć pożywienie.

Czy trzeba zwracać uwagę na coś szczególnego przy wypuszczaniu zwierząt?

Warto sprawdzić prognozę pogody na następny tydzień. Zwierzaki mimo wszystko przyzwyczajają się trochę do niewoli przez czas pobytu w ośrodku. Dlatego dobrze, żeby miały zapewnione sprzyjające warunki pogodowe na te kilka pierwszych dni. Mogą wtedy spokojnie znaleźć pożywienie i przystosować się.

Na pewno bardzo ogranicza Państwa miejsce…

Działka 22 ary z domem to rzeczywiście jest za mało do rehabilitacji niektórych gatunków. Potrzebny byłby wybieg, duży basen dla gromady bocianów. Naszą działkę traktujemy jedynie jako miejsce chwilowej rehabilitacji, gdzie możemy udzielić zwierzęciu pierwszej pomocy. Większe zwierzęta po kilku dniach musimy przekazać do Leśnego Pogotowia w Mikołowie. Musimy też mieć na względzie naszych sąsiadów. Ptaki robią dużo hałasu, z niektórych boksów może brzydko pachnieć. Naszym marzeniem jest, żeby przenieść ośrodek w inne miejsce – mamy nawet kupioną działkę pod lasem w Kozach. Zwierzęta miałyby tam dużą przestrzeń, spokój, być może udałoby się nawet wydzierżawić kawałek lasu. Trzeba na to jednak jeszcze poczekać.

Prowadzenie ośrodka wiąże się z wieloma wyrzeczeniami. Jak wygląda to w praktyce?

Żeby otworzyć ośrodek, zrezygnowaliśmy z innej pasji, jaką są podróże. Nie możemy wziąć urlopu, w okresie wakacyjnym jest u nas najwięcej zwierząt. O typowych wczasach czy nawet weekendowym wypadzie nie ma mowy. Potrzebowalibyśmy jeszcze kilku osób znających tajniki podejścia do dzikich zwierząt. Żona nieraz zabiera pisklęta do pracy, żeby móc je regularnie karmić. Także brak snu jest bardzo uciążliwy. Często mówię: „Panie, nie dodawaj mi sił, pozwól mi się wyspać”. Przed pracą wstajemy dużo wcześniej, żeby nakarmić podopiecznych. Jesteśmy na nogach do późnych godzin nocnych. Jednak widzimy sens w tym, co robimy i chcielibyśmy, aby kiedyś praca w ośrodku stała się naszym zajęciem zawodowym.

Mysikrólik to najmniejszy ptak Europy, ale pełen temperamentu. Nasz ośrodek, podobnie jak on, jest niewielki, ale za to z wielkimi możliwościami i ambicjami.

Skąd w ogóle taka nietypowa pasja? Jak reagują ludzie na wiadomość, czym się Państwo zajmują?

Każdy ma jakiegoś bzika. Niektórzy chyba postrzegają nas trochę jak nienormalnych. Dużo osób nie potrafi zrozumieć, jak możemy nie mieć telewizora. Jednak dostajemy dużo zwierzaków pod opiekę, więc widocznie budzimy zaufanie. Zawsze powtarzam, że ośrodek spełnia trzy funkcje. Po pierwsze – paradoksalnie pomaga ludziom. Kiedy ktoś przywozi zwierzaka, może mieć pewność, że jest on w dobrych rękach. Po drugie – pomaga zwierzętom. Trzecia funkcja to edukacja – poprzez Facebooka, artykuły, ulotki. Te trzy elementy tworzą spójną całość.

Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt

ul. Admiralska 10
43-300 Bielsko-Biała
Telefon: +48 506 918 902

Chcesz pomóc? Więcej informacji na stronie: www.mysikrolik.org


Agnieszka i Sławek Łyczko 

Są małżeństwem. Od lat bezinteresownie pomagają dzikim zwierzętom. Udzielają im pierwszej pomocy wraz z zaprzyjaźnionymi lekarzami weterynarii i wypuszczają je na wolność lub przekazują do Leśnego Pogotowia w Mikołowie. Aby uzyskać pozwolenie na utworzenie Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Mysikrólik”, uzyskali tytuły techników weterynarii.

Tekst ukazał się w #5 magazynu.

Zdjęcie: Kasia Jonkisz