Nadchodzi nieznane, czyli dramat przyszłego studenta
Ludzie często obawiają się tego, co nieznane. Poza ekscytacją, zmiany prowadzą także do odczuwania nadmiernego stresu. Co dzieje się w głowie przyszłego_ej studenta_ki, gdy praktycznie każdy aspekt życia się zmienia? Mimo, że w czasie wyboru studiów i ogłaszania wyników jesteśmy już dorośli_słe, to w dalszym ciągu musimy mierzyć się z licznymi niezapowiedzianymi komplikacjami i niespodziankami. Jak to wyglądało u mnie?
Czerwiec ‘21
Nareszcie koniec! Sześć lat podstawówki, trzy lata gimnazjum, trzy liceum, napisana matura, przejście przez wszystkie etapy egzaminów na studia i pozostaje już tylko czekać na wyniki. Zaraz po ich ogłoszeniu rozpoczną się wielkie zmiany, a to – szczerze mówiąc – trochę mnie przeraża. Będę zdana już tylko na siebie. Z jednej strony się cieszę. Ekscytuje mnie wizja zamieszkania w innym mieście i rozwiązywania codziennych spraw jak dorośli. Już nie mogę się doczekać urządzania mieszkania. Jednak najgorsze jest to, że jeszcze nic nie jest pewne. Ani studia, ani mieszkanie, ani przede wszystkim to, czy na pewno na maturze nie pomyliłam treści Lalki…
Początek lipca ‘21
Dalej nie mogę w to uwierzyć…dostałam się! Muszę teraz przyzwyczaić się do bycia studentką. Czeka mnie tyle zmian: nowi ludzie, nowe miejsca. Pozostaje czekać na jakąś oficjalną informację z uczelni i jadę do Krakowa, by pochwalić się wynikami z matury i wpisać na listę studentów.
Chyba jakoś damy radę. Tego nie spodziewałam, ale może być naprawdę fajnie!
Uff… dobrze, że napisali tego maila. Już się bałam, że coś jest nie tak, a to po prostu niesamowicie wolne tempo na poczcie. Chociaż, swoją drogą, kto w XXI wieku wysyła tak ważne informacje pocztą? Są maile, aplikacje, prawie każdy w domu ma drukarkę. List w końcu dotarł (z tygodniowym opóźnieniem) i mam już tylko kilka dni, by wybrać się do Krakowa.
To już dzisiaj. Dlaczego studia są tak stresujące? Wiem, pewnie nic się nie wydarzy w tym całym dziekanacie. Powiem dzień dobry, do widzenia i to w sumie tyle z moich kwestii. Oczywiście, wszystkie uczelnie pragną otrzymać nasze świadectwa maturalne w tym samym czasie, a całe Bielsko nagle rozpoczyna naukę w Krakowie. I teraz, jadąc Lajkonikiem, muszę stać ściśnięta wśród innych maturzystów, którzy przechwalają się wynikami. Ech, nawet pogoda jest dziś średnia.
Sierpień ‘21
Nie sądziłam, że znalezienie mieszkania będzie takim przedsięwzięciem. Jest tyle rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę: najbliższe przystanki, sklepy, jak daleko jest do uczelni i do centrum miasta. Muszę też podjąć decyzję, z kim będę mieszkać. Od tego zależy, ile pokoi ma mieć lokum. Oczywiście cena też gra tutaj swoją rolę. Współlokatorzy nie pomagają. Cztery osoby i każdy ma inną wizję. Tyle przejrzanych stron i nic nie odpowiadało nam wszystkim. Mam ochotę się poddać…
To jest naprawdę trudne. Właściciele mieszkania w okresie największego zainteresowania zawsze, ale to zawsze, są akurat na wakacjach. Mają jakieś nierozwiązane umowy i nic nie można zrobić. Mimo to cudem się udało. Czuję, jakbym wygrała to mieszkanie na loterii. Jak na studenckie standardy jest naprawdę świetne: duże, przestronne, w idealnej lokalizacji i cichej okolicy.
Wrzesień ‘21
Wyprowadzam się! Brzmi to dziwnie, ale dziś już pierwsza część rzeczy pojedzie do mieszkania i zacznę się urządzać. Trochę mi smutno, że zostawiam swój rodzinny dom. Oczywiście będę wracać, odwiedzać rodziców w weekendy i spędzać z nimi święta, ale w dalszym ciągu myśl o własnym mieszkaniu jest dla mnie jeszcze trochę straszna.
Jestem w Krakowie i towarzyszy mi stres. Wszystko stało się nagle bardziej realne. Mam już klucze, zrobiłam zakupy, planuję urządzanie pokoju – trochę dużo jak na jeden dzień. Jak mówiła moja babcia – z problemem trzeba się przespać, a więc chwila odpoczynku i czekam na pozytywne wibracje jutro!
Dlaczego ciągle mówię o mieszkaniu samej, skoro szukałam współlokatorów? Cóż… jestem tu sama, bo ze względu na mój artystyczny kierunek, powinnam spędzić wrzesień już w Krakowie. Chociaż – jak na razie – żadnych informacji; ani o legitymacji, ani o szkoleniu BHP… ach, ci artyści.
Jest coraz lepiej. Do samotnego mieszkania już się przyzwyczaiłam. Codziennie zwiedzam miasto, jeżdżę tramwajami i przesiaduję na bulwarach. Mam ogromne szczęście, że jest ładna pogoda i mogę wychodzić na spacery. Korzystam też z okazji jedzenia na mieście, zanim zacznie się studiowanie. Sama też gotuję. Nareszcie mogę rozwinąć skrzydła bez słuchania, że robię bałagan i wszystko przypalam, a jeśli już przypalę, cóż – zawsze zostaje McDonald’s.
Czas mija tu jakoś szybciej. Jest końcówka września. Miesiąc minął mi na kupowaniu nowych rzeczy do mieszkania i sprzątaniu. Na razie podsumuję wszystko stwierdzeniem, że nie czuję się, jakbym mieszkała gdziekolwiek. Ciągle jestem gdzie indziej, a walizka to moja najlepsza przyjaciółka. Tu się pojedzie do domu, tu jakieś urodziny, wesela, a między tym zamieszanie z przewożeniem rzeczy i układaniem ich w mieszkaniu.
Dzisiaj pierwszy raz spotkamy się wszyscy, już tutaj, na miejscu. Łącznie ze mną – czterech, świeżo upieczonych studentów. Bez wątpienia będzie to ciekawe doświadczenie. Czy od razu zaczniemy się kłócić? Wyjadać sobie nawzajem jedzenie? A może nikt nie będzie sprzątał i już na zawsze utkniemy w bałaganie? Czas pokaże. Nie mogę nastawiać się źle.
Jest tyle rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę przy wyborze mieszkania: najbliższe przystanki, sklepy, jak daleko jest do uczelni i do centrum miasta.
Chyba jakoś damy radę. Widać współpracę i wyrozumiałość. Powiem szczerze, że się tego nie spodziewałam. Może być naprawdę fajnie. Wczoraj rozmawialiśmy do późnej nocy i stwierdziliśmy, że klimat jest taki, jak na koloniach w Kołobrzegu!
To już ostatni dzień września. Z dedykacją dla studentów odbywają się tutaj Juwenalia Krakowskie, więc korzystam z ostatnich dni wakacji. Cóż mogę więcej powiedzieć? Życzcie mi powodzenia!
Tekst ukazał się w #14 magazynu.
Zdjęcie: Julia Kucharska