Tutaj włączamy słuch. Niewidom_ też potrafią grać

Słysząc o piłce nożnej dla osób niewidomych zastanawiamy się, jak takie drużyny działają w praktyce – w końcu jest to temat, o którym bardzo mało wiemy. Od niedawna w Bielsku-Białej działa drużyna blind footballu, więc postanowiłam porozmawiać z zawodnikami i zawodniczką o istocie piłki nożnej dla osób niewidomych, ale również o trudnościach i dobrych stronach gry.

Wiktoria Oczko

Wiktoria Oczko: Zacznijmy od podstaw: jak wygląda gra i jaki jest skład drużyny? Warto również wspomnieć o tym, jak wygląda boisko oraz piłka – czy są takie jakie znamy z telewizji oraz naszego dzieciństwa? 

Sebastian Michałowski: Gra wygląda w ten sposób, że cztery osoby na boisku grają w goglach. Bramkarz jest osobą widzącą, pomaga również ustawiać się obrońcom. Za bandą stoi trener, który podpowiada osobom pomagającym, a za bramką przeciwnika stoi nawigator, który podpowiada napastnikom. Boisko ma wymiary 20 na 40 metrów i jest otoczone specjalnymi bandami, a bramki mają 3 metry szerokości i 2 metry wysokości (standardowe wymiary boiska to 105 metrów długości na 68 metrów szerokości, a bramki to 5,5 na 18,32 metra – przyp.red.). Piłka ma w środku specjalne dzwoneczki, które pozwalają ustalić jej pozycję.

Blind football spotyka się z hejtem. Gdy ja się dowiedziałam, że jest możliwość grania w piłkę, stwierdziłam: czemu nie spróbować? Udało się, spotykamy się, nie krytykujemy, tylko cieszymy, że możemy być razem. 

Skąd zainteresowanie właśnie piłką nożną? 

S.M: Mnie osobiscie blind football interesuje od dawna. Już w 2019 roku próbowaliśmy w Bielsku założyć taką drużynę, ale pandemia wszystko zatrzymała. Dopiero w 2022 roku stworzyliśmy Fundację Słońce Dla Słońca i pod nią stworzyliśmy drużynę, w której bardzo pomaga Daniel Kawka. Gramy od 23 kwietnia tego roku. Trenerem jest Mariusz Michalski. Znaleźliśmy go przypadkowo na grupie facebookowej, gdzie trenerzy szukają pracy. Ma on licencję UEFA i jest również sędzią piłkarskim.

Czy spotkaliście się kiedyś z krytyką lub ze słowami, takimi jak: niewidom_ nie mogą grać w piłkę

S.M: Szczerze? Nieraz. Jest dużo opinii, które zakładają, że osoby niewidome i niepełnosprawne powinny siedzieć w domach. Nie jest to prawda, bo gra w piłkę to dla nas pewien sposób rehabilitacji. Niewidomi też potrafią grać. 

Teresa Śliwka: Ja również spotkałam się z krytyką, ale jeśli dokładnie się wytłumaczy, na czym polega gra, spotyka się to ze zrozumieniem. To nie jest tylko piłka nożna, to jest spotkanie z terapeutą i z psychologiem, którzy pomagają przełamywać bariery. Uczy nas to samodzielności oraz radzenia sobie z różnymi rzeczami, a nie tylko trzymania się rodziny i tego, co znamy. Jest to połączenie zabawy z rehabilitacją i sportem. Podstawą jest integracja, nawet jeśli nie uda się trafić gola, a ominie się bramkarza, to te małe rzeczy cieszą. 

S.M: Przede wszystkim to jest nauka orientacji w terenie. Koncentracja w takiej dyscyplinie to podstawa. Tutaj włączamy słuch, bo wzrokiem może posługiwać się tylko bramkarz i nawigator. 

T.Ś: Rozmawiałam kiedyś z moimi znajomymi i byli zdziwieni, że jest coś takiego, jak piłka nożna dla niewidomych. Wytłumaczyłam, że to jest wielka frajda kopnąć sobie w piłkę, w której są dzwoneczki. 

W.O: Zastanawiam się jak często spotykacie się na treningach? Jak wam się gra, co się wam podoba i z jakimi trudnościami musicie się zmierzyć? We wszystkich drużynach ważne jest zgranie teamu, a jak to wygląda u was?

T.Ś: Jak na razie ciągle się dogrywamy. Musimy się zgrać, bo każdy z nas ma inną kondycję, jesteśmy w innych grupach wiekowych. Staramy się spotykać co dwa tygodnie w sobotnie popołudnia. Chcielibyśmy jednak, żeby było jeszcze więcej zawodników. Ja jestem rezerwową. Pomagam jak mogę i staram się przychodzić, bo dla mnie jest to forma relaksu i bardzo dobrze to na mnie działa. Chodzi o to, aby przełamać stereotypy, żeby osoby niewidome zaczęły wychodzić z domów. Ja na przykład wychodząc z domu, spotykam się z takim komitetem pożegnalnym, bo coś może mi się stać. To trzeba przełamać. Nie można pozwolić zamknąć się w domach, trzeba wychodzić i nie bać się prosić o pomoc dotarciu na miejsce. Za każdym razem ktoś pomoże, ja nauczyłam się już tej orientacji w terenie i sama tutaj trafiam. 

S.M: Teraz przejął nas START (Beskidzkie Zrzeszenie Sportu i Rehabilitacji – przyp.red.) i moglibyśmy dużo na tym zyskać. Na przykład profesjonalny sprzęt oraz dowóz osób na treningi, co jest najważniejsze, bo są tutaj również osoby spoza Bielska. 

T.Ś: Ja jestem z Cieszyna i dla mnie każdy trening wiąże się z czterdziestominutową jazdą autobusem. Nie jest to dla mnie aż takim problemem, bo jeżdżę dużo komunikacją miejską, ale są osoby znacznie młodsze ode mnie, które nie chcą przyjechać na trening, a według mnie byłoby to dla nich naprawdę dobre. To jest podbudowywanie swojej psychiki. Mamy tutaj również osobę ze spektrum autyzmu, którą przyjście na trening bardzo dużo kosztuje, jednak udaje jej się to. Ta osoba emocje rozładowywuje poprzez ruch i to jest dla niej niesamowicie dobre, gdy biega za piłką. Tutaj chodzi również o docenienie, a nie krytykowanie. Pokazanie, że osoby, które tutaj przychodzą, są mocne psychicznie. 

S.M: Środowisko osób niewidomych jest hermetyczne. Jeśli jednej osobie się coś uda, to druga od razu zaczyna ją krytykować. 

T.Ś: Blind football spotyka się z hejtem. Gdy ja się dowiedziałam, że jest możliwość grania w piłkę, stwierdziłam: czemu nie spróbować? Udało się, spotykamy się, nie krytykujemy, tylko cieszymy, że możemy być razem. 

W.O: Graliście już jakieś mecze? 

S.M: Tydzień temu graliśmy w Pucharze Polski. Był to nasz pierwszy oficjalny mecz. Naszym przeciwnikiem była Wisła Kraków, która też ma swoją sekcję blind futbolu. Zajęliśmy trzecie miejsce ex aequo z drużyną z Zabrza. 

W.O: Gratulacje! To z pewnością duże wyróżnienie, zwłaszcza w sytuacji, kiedy granie w piłkę wymaga od was większego wysiłku niż od osób widzących. Czy jest coś, co chcielibyście przekazać innym ludziom?

S.M: Tak – chciałbym przekazać, żeby osoby niewidzące nie bały się wyjść z tych przysłowiowych czterech ścian. Aby przyszły na trening i zobaczyły, jak to wygląda, żeby spróbowały wziąć piłkę, poprowadzić ją. Spróbować strzelić bramkę. Pokonanie widzącego bramkarza to jest naprawdę frajda. 

T.Ś: Apel jest także do rodzin, aby chociaż raz przyprowadziły taką osobę, bo ludzie na tym naprawdę zyskują. Ja staram się jak najwięcej robić sama, bo nie chcę odbierać sobie samodzielności. Czasem zapytam kogoś o pomoc, o pokazanie drogi i ktoś zawsze pomoże. Tutaj pogramy, pobiegamy, później pójdziemy na jakieś ciastko. Jest fajny klimat. Chodzi o samopoczucie, żeby człowiek miał siły do dalszego życia, a niestety nie jest ono łatwe. 

S.M: Chcielibyśmy zachęcić osoby z Bielska-Białej, ze Śląska Cieszyńskiego, z Żywiecczyzny i wszystkich wiosek położonych blisko, żeby się nie bały i przyszły tutaj. Możemy nawiązać nowe znajomości, poznać nowych przyjaciół. 

T.Ś: Jest to też świetna zabawa! Można na tym wiele zyskać i dużo się dowiedzieć, bo wymieniamy się różnymi informacjami. 

S.M: Chcielibyśmy również zachęcić wolontariuszy do pomocy, bo są oni tutaj bardzo potrzebni. Każdy z nas, tak naprawdę, powinien mieć kogoś do pomocy. Jeśli piłka nam odskoczy, to ta osoba powinna nam podpowiedzieć, gdzie ona jest. Dlatego bardzo serdecznie zachęcamy! 

Chciałabym serdecznie podziękować za zaproszenie i możliwość przeprowadzenia wywiadu podczas jednego z treningów. Zapraszamy również na stronę na Facebooku Niewidzialni Bielsko-Biała, gdzie można zgłosić chęć zostania wolontariuszem_ką w drużynie.

Korekta i redakcja tekstu: Edyta Edi Braun