Pokój
Leżałem w łóżku w swoim pokoju. Było całkiem ciemno i tylko kontury przedmiotów odznaczały się od zwyczajnego cienia. Nie lubię ciemności, oj nie lubię… Zwłaszcza od czasu kiedy ze ściany wyrosła mi paproć.
Samoistnie wyrosła, bo tato prowadzi szkółkę roślin, to i pewnie jakieś ziarenko do tynku wpadło. Tato takie paprocie hoduje, że ta wyrosła z gołego betonu. Nic dziwnego, że konkurencja dawno upadła. Nie przejmowałem się nią na początku, ale jak już urosła do dwóch metrów i zaczęła dusić mi kota, to przestałem podlewać. Szczęście, że się rosiczka nie przyjęła, bo z tropikalnymi roślinami nigdy nic nie wiadomo.
Paprotkę przywiązałem do klamki sznurkiem, ale się buntowała i klamki już nie mam. Teraz jest przywiązana stalową liną i do sufitu. Sufitu nie urwie. Taką mam nadzieję.
W drukarce od tygodnia mieszka pająk. Chciał się przenieść do plecaka z Pajaka, lecz poczuł się obrażony niemal całkowita kradzieżą nazwy i został. A pająk to był nie jakiś zwykły, mały, tylko tarantula jak się patrzy. Sąsiadowi uciekła niedawno, a on sam pomysłu nie miał na mój prezent urodzinowy, to nalegał, żeby sobie pająka zostawił. Żal odmówić staremu znajomemu, więc niechętnie, ale zgodziłem się. Może będzie łapał nietoperze, które śpią teraz podwieszone pod półką z majtkami i atakują jeże śpiące w skarpetkach? Może.
Półkę z książkami anektował pancernik. Próbowałem jakoś zmusić go do opuszczenia moich wód terytorialnych, ale odpowiedział ciężkim ogniem z dział pokładowych i po ostrzale mu odpuściłem. Ostatecznie cały zagłówek i tak był już potrzaskany.
Za oknem zamieszkał puchacz. Jeden z moich kotów jest nazywany puchaczem, więc powstał konflikt. Bili się kot-puchacz z puchaczem właściwym przez szybę o prym w puchaczowaniu. Ale, że dosięgnąć się nie mogli, zaprzestali walki. W powstałych pęknięciach szyby zamieszkał krokodyl, który wyszedł z sedesu. Teraz jest jeszcze mały, ale jak urośnie, to rozerwie okno i trzeba będzie wstawić nowe.
Z otworu dostarczającego ciepło z kominka wystrzeliła grusza. Mądre przysłowie mówi, żeby nie zasypiać gruszek w popiele, a ja kiedyś zapomniałem jedną na czas obudzić, no i jak już zasnęła, to od razu wyrosła. Od tego czasu mam w diecie niezbędne owoce. Niestety muszę o nie walczyć z krabem kokosowym, który od maleństwa cierpi na ślepotę i myli gruszki z kokosami. Czasem szczypcami w palec utnie, ale nie złoszczę się na niego, przecież jest niepełnosprawny.
W biurku natomiast mieszka żyrafa, a w zasadzie chyba tylko jej szyja z głową, bo cała żyrafa nie może się zmieścić w biurku. Ale szyja z głową wprowadzają wystarczający zamęt, bo żerują na nieszczęściu paproci przywiązanej do sufitu i łaskoczą ją po łodygach. Trudno, muszę dbać o bezpieczeństwo kotów.
Ostatni lokator mojego pokoju to płaszczka. Nie chciałem jej brać do siebie, bo ruch wystarczający, ale ona, jak to płaszczka, płaszczyła się przede mną długo i na tyle skutecznie, że nie dość, że mnie przekonała, to jeszcze tak się spłaszczyła, że schowałem ją między strony jednej książki.
Czasem nocą coś przesuną albo przewrócą. Trudno. Zdarza się, że ktoś się dodatkowo napatoczy, ale stali lokatorzy szybko go wyproszą. Ostatnio na ten przykład, w czasie drogi do toalety, zdążyło mi się wpaść na żubra. Ale, że był za duży, nie mógł zostać. Płakał rzewnie i długo, ale czuć było, że nie dość, że się wprasza, to jeszcze pijak na dodatek, bo piwem było czuć na kilometr, jeśli nie więcej. Grusza ma już kilometr i jest mniejsza. Czyli śmierdział bardziej.
Leżałem w spokoju, bo odkąd pancernik dostał ospy, nic, odpukać, się nie wydarzyło złego. Już nie boję się ciemności – wyleczyli mnie z tego. Kiedyś nawet chciałem ich wszystkich wyrzucić, ale kobieta z obrazu spojrzała na mnie krzywo i pogroziła palcem. A niech sobie są, pomyślałem.
Ostatecznie i tak nie mam nic do roboty.
Tekst wyróżniony w Ogólnopolskim Międzyszkolnym Konkursie Literackim o Złote Pióro Prezydenta Jaworzna 2015. Grafiki: Nina Mizgała