Przyjemny dreszcz – dlaczego lubimy się bać? #16
Wilkołaki, wampiry, duchy czy demony to klasyczne postacie pojawiające się w horrorach i gatunkach dark fantasy. Stworzono je na bazie zjawisk, które od zawsze budziły w ludziach przerażenie, takich jak śmierć, choroba lub drapieżne bestie czające się w lesie. Wiadomo, że tego typu istoty nie istnieją naprawdę, jednak śledząc historie, w których możemy je spotkać, odczuwamy strach.

Kiedy byłem dzieckiem, w mojej podstawówce panowała moda na oglądanie horrorów. Dziewczyny, w których gronie wtedy się obracałem, bardzo często spotykały się po lekcjach i oglądały takie filmy, jak Laleczka Chucky lub Annabelle. Często tematem rozmów na korytarzu szkolnym było wymienianie się przeżyciami z seansu danego horroru. Również chciałem uczestniczyć w tych rozmowach – albo przynajmniej móc im się przysłuchiwać bez konsternacji spowodowanej niezrozumieniem poruszanego tematu – jednak kiedy tylko wyobrażałem sobie sceny opisywane przez koleżanki, czułem dość silny, odstręczający i paraliżujący lęk. Rzeczą niezrozumiałą była dla mnie fascynacja tymi przerażającymi historiami i tym bardziej nie rozumiałem, jak ktokolwiek mógłby czerpać przyjemność z odczuwania strachu.
Od tego czasu minęło już jednak kilka lat, ja nieco podrosłem i sam zacząłem sięgać po filmy i seriale o mrocznej tematyce. Często mam ogromną ochotę na obejrzenie jakiegoś taniego horroru z kiepską fabułą, którego racjonalność da się podważyć naprawdę szybko. Interesuję się również psychologią, dlatego pewnego dnia zadałem sobie pytanie: dlaczego tak właściwie lubię oglądać horrory i w napięciu czekam na wywołujące dreszcze sytuacje, mimo że strach jest z natury emocją raczej nieprzyjemną? Dlaczego – mimo że w trakcie oglądania często zamykam oczy lub mam ochotę przewinąć kilka sekund niechcianej i mającej mnie przestraszyć sceny (np. jumpscare’y, które są wyjątkowo łatwe do przewidzenia, ale i tak mną wstrząsają) – chcę kontynuować oglądanie? Jeśli ciebie też kiedyś zaciekawiła ta kwestia, pozwól, że przedstawię ci, czego się dowiedziałem.
Co dzieje się w mózgu, kiedy się boimy?
Zacznijmy może od mechanizmu powstawania strachu. To stan emocjonalny, który pojawia się jako odpowiedź na potencjalnie groźną sytuację. Umożliwia naszemu organizmowi przygotowanie się do ucieczki lub stawienie czoła zagrożeniu.
Spróbuj wyobrazić sobie, że znajdujesz się w słabo oświetlonym pomieszczeniu. Nagle słyszysz wrzask, a przed twoją twarzą pojawia się postać w przerażającej masce, cała ubrudzona czymś, co przypomina krew. Do tego jakaś zimna ręka chwyta cię mocno za nogę. Przykład może i nierealny, ale jego sednem są bodźce słuchowe, wzrokowe i dotykowe. Docierają one do naszych narządów zmysłów, a następnie zostają skierowanie do wzgórza mózgu, gdzie integrowane są informacje. Następnie całość przekazywana jest do ciała migdałowatego odpowiedzialnego za pamięć emocjonalną – czyli pamięć emocji, jakie odczuwaliśmy pod wpływem danego bodźca.
Nim jednak obszar ten zdąży w pełni przeanalizować informacje i ocenić, czy sytuacja, w której się znaleźliśmy, faktycznie jest dla nas niebezpieczna, do podwzgórza zostaje przekazana wiadomość o potrzebie wydzielenia hormonów tropowych – ACTH – których zadaniem jest pobudzenie kory nadnerczy do wydzielania hormonów odpowiedzialnych za reakcję stresową: adrenaliny, noradrenaliny oraz kortyzolu. Hormony te uruchamiają w organizmie układ współczulny, czyli reakcję stresową, przygotowującą organizm do ucieczki lub walki. Na tę reakcję składają się m.in. przyspieszony oddech, powiększone źrenice oraz zwiększone tętno.
Kiedy ciało migdałowate przetworzy już w pełni informacje i oceni sytuację jako niestanowiącą realnego zagrożenia, dochodzi do wyrzutu kolejnego hormonu – dopaminy. Dopamina daje nam poczucie swego rodzaju spełnienia poprzez stymulację układu nagrody. Wywołane przez nią uczucia są dla nas w pełni przyjemne: jest to nagroda za to, że udało nam się wyjść cało z sytuacji stresowej, nieważne, że nie była ona spowodowana realnym zagrożeniem. Dlatego właśnie można powiedzieć, że to dopamina jest bezpośrednio odpowiedzialna za lubienie horrorów.
Co daje nam strach?
Sytuację, w której sztucznie wywoływany jest w nas strach, nazywamy kontrolowanym zagrożeniem. To moment, kiedy jesteśmy w stu procentach pewn_, że nic się nam nie stanie (np. przy słuchaniu creepypasty albo skoku ze spadochronem pod okiem instruktora_ki i z zachowaniem wszelkich zasad BHP). Świadomość bezpieczeństwa nie chroni nas jednak przed baniem się, ale pozwala na wyjątkowo mocny i przyjemny zastrzyk dopaminy, kiedy już sytuacja minie. Kontrolowane zagrożenie jest jednym z wymagań, jeśli chodzi o odczuwanie przyjemności w strachu.
To dla nas bardzo dobry trening mentalny, w trakcie którego możemy poznać swoje reakcje, a także nauczyć się panowania nad emocjami.
Jest to swego rodzaju siłownia psychiczna pozwalająca nam sprawdzić się w trudnych warunkach. Biorąc pod uwagę wszystkie te aspekty, myślę, że czasem warto trochę najeść się strachu.
Jednak nim zaczniesz się cieszyć, że horrory nie mają żadnego negatywnego wpływu na zdrowie, muszę cię przed czymś ostrzec. Każd_ z nas ma inny poziom wrażliwości, dlatego osoby bardziej podatne na lęki mogą je w sobie wywołać lub wzmocnić ogólne poczucie niepokoju, prowadzące również do stresu. Niektórzy_re mogą mieć trudności ze snem np. przez koszmary senne, a w naprawdę ekstremalnych przypadkach podczas oglądania horroru może dojść do zatrzymania akcji serca lub ataku paniki. Pamiętaj, że nawet jeśli oglądasz horror ze znajomymi lub jesteście razem np. w domu strachów, możesz powiedzieć, że nie chcesz kontynuować, bo powoduje to u ciebie zbyt duży dyskomfort. To żaden wstyd. Każd_ z nas jest inn_, a twoje zdrowie i psychika są znacznie ważniejsze i więcej warte niż głupi film.
Tekst ukazał się w #16 magazynu
Zdjęcie: Anastasiia Yasinska
Korekta tekstu: Justyna Stefańczyk