Miasta wertykalne

Skutek przeludnienia czy fantazyjna przyszłość?

Obecnie na Ziemi żyje ponad 8 miliardów ludzi. Liczba ta wzrasta w tempie niemal 100 tysięcy osób dziennie. Przy takim poziomie przyrostu naturalnego zaczynamy się zastanawiać, czy i w jaki sposób jesteśmy w stanie pomieścić tylu ludzi na naszej planecie? Czy grozi nam przeludnienie? Odpowiedzią na te zagwozdki mogą być miasta wertykalne.

FUTU.RE

Jednym z pierwszych moich skojarzeń, gdy słyszę słowo cyberpunk, są wielkie wieże, w których tłoczą się ludzkie masy. Bardziej przypominają one roje owadów niż budynki mieszkalne. Taką wizję przyszłości przedstawił Dmitrij Głuchowski w powieści FUTU.RE, gdzie ludzkość pokonała śmierć i uzyskała nieśmiertelność, lecz zostało to okupione skrajnym przeludnieniem. W świecie FUTU.RE cały glob jest pokryty wielkimi wieżami sięgającymi ponad najwyższe chmury, gdzie w slumsach na człowieka przypada jedna dziesiąta metra kwadratowego, a standardowe lokum jest rozmiarów kwadratowego pokoju o boku trzech metrów i takiej samej wysokości. Mimo dystopiczności tego wyobrażenia idea wertykalnych miast nie jest tylko domeną science fiction i ma zakorzenienie w rzeczywistych projektach.

Pierwsze projekty

Pierwsze szkice takich rozwiązań liczą sobie już ponad sto lat. Rewolucja przemysłowa drastycznie zmieniła sposób życia ludzi i sprawiła, że miasta, w których mieszkali, przestały odpowiadać nowym potrzebom. Jeden z futurystów – Antonio Sant’Elia – w 1914 roku przedstawił swoje rysunki Nowego Miasta: La Città Nuova. Zaproponował w nim wielopoziomowe drogi kolejno dla samochodów, tramwajów i pieszych, między którymi miały stać tarasowe wieżowce.

La Città Nuova – nowe miasto.

Niesamowicie zainspirowało to Le Corbusiera – czołowego architekta modernizmu. Wiedział on, że ówczesne miasta nie były dobrymi miejscami do życia dla większości ludzi, którzy musieli egzystować w ciasnych suterenach lub oficynach kamienic. Postanowił to zmienić, a jego pierwsze projekty były bardzo radykalne – sugerował nawet wyburzenie starych miast i zastąpienie ich przestronnymi wieżami lub linią jednego budynku.

Jego ostateczna wizja, zaprezentowana w Karcie Ateńskiej, nie była tak radykalna i opierała się na
swobodnym rozstawieniu bloków mieszkalnych w zielonym parku. W dwudziestoleciu międzywojennym nikt nie zainteresował się jego koncepcjami, jednak po II wojnie światowej, gdy trzeba było szybko odbudować wiele miast, zwrócono na nie uwagę.

Samorząd marsylski poprosił go o zaprojektowanie Unité d’habitation – jednostki mieszkaniowej. Był to pierwszy blok mieszkalny, jednak w odróżnieniu od tych znanych z naszego podwórka, było to całe osiedle zamknięte w jednym budynku. W środku mieściło się piętro handlowe, przedszkole, a na dachu zaprojektowano basen, centrum kultury i amfiteatr. Niestety, nikomu później nie udało się powtórzyć sukcesu prekursora.

Unité d’habitation – jednostka mieszkaniowa.

W Tokio po drugiej wojnie światowej gwałtownie wzrosła liczba ludności: z 3,5 miliona w 1945 roku do aż 10 mln w1960 roku. Urząd miasta szukał rozwiązania dla tego problemu. Dostarczyli je metaboliści – członkowie nowego ruchu. Według ich rozważań miasto funkcjonuje podobnie jak organizm i tak samo powinno mieć możliwość swobodnego rozwoju.

Propagowali opieranie konstrukcji budynku na trzonach, do których podoczepiane były mniejsze kapsuły. Były one indywidualnymi mieszkaniami z możliwością ich niezależnego (de)montażu. Najbardziej znanym przykładem tego projektu było Nakagin Capsule Tower. Na tym się jednak nie skończyło, a architekci mieli wiele bardzo ciekawych, wręcz kosmicznych koncepcji.

Kenzō Tange i Kiynori Kikutake zaproponowali rozwijanie miasta na wodzie, gdzie w projekcie pierwszego – wieże mieszkalne miały być połączone autostradami rozpiętymi na mostach. Drugi twórca zaprojektował nawet podwodne strefy mieszkalne. Arata Isozaki zaprojektował City in the Air – miasto w chmurach, czyli potężne i rozłożyste wieżowce zgodne z systemem dysymilacyjnym.

Architekci liczyli się z tym, że te koncepcje są niemożliwe do wykonania przy ówczesnej technologii, mimo
to je zaprezentowali, aby pokazać, w jakim kierunku może się rozwijać architektura przyszłości.

Bliżej współczesności

Na przełomie lat 80. i 90. XX wieku rozpowszechniła się idea arkologii – całego miasta w jednym budynku, który mógłby być odpowiedzią na kryzys klimatyczny i ludnościowy. W zamierzeniu miał zabierać jak najmniej przestrzeni naturze i być neutralny klimatycznie.

Arkologia – idea stworzenia całego miasta w jednym budynku.

W Japonii trwał wtedy okres gwałtownego wzrostu ekonomicznego, podczas którego kraj ten szybko się bogacił. W tym czasie powstało sporo podobnych projektów. W środku kilometrowego Sky City 1000 miała się znajdować kolej magnetyczna, a sam budynek miałby pomieścić 135 tysięcy ludzi.

Inny projekt, przypominający górę Fuji X-Seed 4000, mierzący cztery kilometry, musiałby być zbudowany na sztucznej wyspie, podobnie jak Tokyo Tower of Babylon, mierzące aż dziesięć kilometrów i mogące pomieścić aż 30 milionów ludzi. Dla porównania, w Polsce mieszka ich nieco ponad 39 milionów. Jest to największy kiedykolwiek zaprojektowany przez człowieka budynek, a koszt jego wybudowania sięgałby 25 miliardów dolarów.

Jeszcze na długo te projekty będą pozostawać poza możliwościami człowieka, jednak korporacja Shimizu planuje w 2030 roku zacząć budowę swojej arkologii o kształcie piramidy mierzącej dwa kilometry.

Tymczasem na arabskiej pustyni budowane jest The Line – miasto wysokie na 500 metrów, szerokie na 200 metrów i długie na 170 kilometrów, czyli niemal tyle, co z Bielska-Białej do Piotrkowa Trybunalskiego w linii prostej.

Ma być pierwszą wybudowaną strukturą arkologiczną i wyznacznikiem dla nowej urbanistyki. Wszystkie potrzeby potencjalnych mieszkańców_ek, jak szkoły, sklepy czy restauracje, mają być dostępne na dystansie pięciominutowego spaceru, a transport po mieście zapewniałaby szybka kolej, co wyeliminuje potrzebę posiadania samochodu. Inwestor reklamuje to miejsce jako pierwsze neutralne środowiskowo miasto na świecie, jednak samo wybudowanie będzie miało ogromny koszt ekologiczny.

  • Nieprzerwany mur o takiej długości będzie również sporym wyzwaniem dla migrujących zwierząt, przez co wśród ich populacji zacznie dochodzić do chowu wsobnego.
  • Lustrzana elewacja będzie niebezpieczeństwem dla latających ptaków i znacznie zwiększy temperaturę powietrza w okolicy przez odbijanie promieni słonecznych.
  • Dochodzą do tego problemy logistyczne wynikające z jednej linii transportu. Jeden wypadek może zatrzymać całą sieć komunikacyjną.
  • Nie można także zapomnieć o dostępie do światła, wody, systemie chłodniczym czy psychologicznych konsekwencjach życia w takiej przestrzeni.

Jeśli kogoś interesują wady tego projektu polecam filmy: This city concept breaks architecture (THE LINE) DamiLee i NEOM Is The Parody Of The Future Adama Something.

Czas pokaże, na ile The Line okaże się dobrym projektem, a na ile wynikiem megalomanii dyktatora.

Wertykalne miasta nie są nowym pomysłem i pod postacią, chociażby Unité d’habitation Le Corbusiera towarzyszą nam już od dekad. Na wielkie, wysokie na parę kilometrów arkologie na razie nie możemy sobie pozwolić ze względu na ograniczenia technologiczne i finansowe. Na pewno powstaną one w przyszłości, co pokazuje choćby The Line. Czy zostaną przyjęte i będą dominującym sposobem mieszkania? Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Na razie się na to nie zapowiada, ale tendencje w urbanistyce do ścieśniania miast mogą spowodować, że ten rodzaj budownictwa stanie się coraz popularniejszy.

Tekst ukazał się w Nie(możliwa) przyszłość.