Więcej niż miód
Czyli o tym, czy ludzkość naprawdę wyginie, kiedy zabraknie pszczół.
Jeżeli spadek liczebności dzikich owadów zapylających będzie postępował, ryzykujemy wyginięciem istotnej części światowej fauny i flory.
Te niewielkie zwierzęta – nazywane przez badaczy_ki żywymi skamielinami – zamieszkują Ziemię już od czasów dinozaurów w okresie kredy. Współcześnie, gdy obserwujemy drastyczny spadek populacji pszczół, warto zastanowić się, dlaczego obecność zapylaczy, a w szczególności pszczół, jest tak ważna oraz jak może wyglądać nasza rzeczywistość, gdy te wyjątkowe zwierzęta wyginą.
Problemy bez rozwiązania
Od kilkunastu lat pszczelarze_ki z całego świata obserwują proces, którego przyczyny do dziś nie są dokładnie przebadane i określone – to postępujący spadek liczebności pszczół. Wiążę się z nim obumieranie wielu rodzin pszczelich, upadki całych kolonii i zanikanie gatunków. Choć jest to zjawisko widoczne zwłaszcza Ameryce Północnej i Europie, badacze_ki podkreślają, że stało się to fenomenem na skalę światową. Trzeba jednak zaznaczyć, że niedostatek szeroko zakrojonych badań regionalnych i międzynarodowych utrudnia rzeczywistą ocenę nasilenia i skali problemu. Tam, gdzie zgromadzono odpowiednią dokumentację na temat aktualnego stanu i tendencji występowania owadów zapylających, częstotliwość i zasięg strat są niestety uderzające.
Sytuacja w różnych regionach świata
Pszczoły, w tym pszczoła miodna i wiele gatunków dziko żyjących, w większości regionów geograficznych świata są największą i najważniejszą ekonomicznie grupą zapylaczy. Niestety, w ostatnich latach sytuacja pszczół jest coraz gorsza, mimo faktu, że światowa produkcja rolna w coraz większym stopniu opiera swoje uprawy na działalności tych wyjątkowych zwierząt.
Od 2006 roku liczba rodzin pszczelich w Stanach Zjednoczonych zredukowała się od 30% do nawet 40%. Wiąże się to z zespołem masowego ginięcia pszczoły miodnej (CCD), który objawia się między innymi porzucaniem uli przez robotnice, co z kolei prowadzi do upadku całej kolonii. Przez pięćdziesiąt lat nie zaobserwowano tam tak niskiej liczby zapylaczy, jak ta, którą rejestruje się od 2004 roku, kiedy to straty zaczęły drastycznie przybierać na sile. Zdecydowanie gorzej sprawa ma się w Europie Środkowej. Od 1985 roku straty rodzin pszczelich w tym obszarze wyniosły 25%, a w samej Wielkiej Brytanii ubytki te sięgają aż 54%! Od 1998 roku pszczelarze_ki donoszą o niewyjaśnionym słabnięciu i śmiertelności rodzin pszczelich także we Francji, Belgii, Szwajcarii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Holandii, Włoszech i Hiszpanii. Śmiertelność rodzin jest szczególnie wysoka pod koniec zimy i na początku wiosny.
CCD (colony collapse disorder) – zespół masowego ginięcia pszczoły miodnej.
Chociaż problem dotyczy zdecydowanie całego świata, to warto skupić się na tym, jak wygląda sytuacja zapylaczy w Polsce, ponieważ jest to obszar, który wpływa na nas bezpośrednio i na który mamy największy wpływ. Oprócz wymierania całych rodzin, w różnych częściach globu zauważalny jest także ubytek rdzennych dziko żyjących zapylaczy.
W samej Polsce żyje około 470 gatunków, niemal połowa z nich jest zagrożona wyginięciem.
Natomiast straty rodzin pszczelich po zimowaniu (odnotowane wiosną 2020 roku) wyniosły niewiele ponad 20% ogółu wobec strat na poziomie 15% w roku 2019. Prawie jedna trzecia wszystkich rodzin zginęła w trakcie zimy w pasiekach zlokalizowanych w województwie świętokrzyskim i podlaskim. Łącznie w skali całego kraju około 690 rodzin pszczelich uległo ostremu zatruciu, a podtrucia dotknęły prawie 26 tys. rodzin. Nie istnieją przy tym żadne regionalne, krajowe lub międzynarodowe programy, w ramach których gromadzono by dokumentację pozwalającą stwierdzić dokładne straty wśród gatunków dziko żyjących.
Trudno zatem wyrazić liczbowo status ich populacji albo nawet przybliżyć wielkość ewentualnych ubytków. Szacuje się, że osiem gatunków jest na granicy wymarcia, około 1200 gatunków dziko żyjących może być zagrożona wyginięciem i około 40% z nich doświadcza ogromnych strat w rodzinach. Podobny problem dotyka także inne dziko żyjące owady zapylające, takich jak na przykład motyle – 3,5% z 150 tysięcy gatunków wyginęło w ciągu ostatnich dwudziestu lat, zaś drastyczne zmniejszenie populacji dotyczy około 71%.
Bioróżnorodność owadów jest zagrożona na całym świecie, nie tylko tych zapylających. Jeżeli tempo strat się nie zmieni, to w ciągu kilku najbliższych dekad około 40% gatunków owadów na całym świecie wyginie.
Uznan_ badacze_ki podkreślają jednak, że rozbieżność wyliczeń na temat stanu gatunków dziko żyjących jest tak wielka, że zanim znajdziemy dowód na spadek liczebności populacji, może nastąpić rzeczywiste jej obniżenie sięgające 50%.
Jednak dlaczego pszczelarze_ki obserwują tak przerażające zjawisko i dlaczego tak wiel_ z nich mówi o tym, że z zapylaczami dzieje się coś niedobrego? Istnieje ogólna zgoda co do tego, że upadek pszczelich populacji i pogarszający się stan ich zdrowia (jak zespół masowego ginięcia pszczoły miodnej i podobne zjawiska spotykające dziko żyjące gatunki) są powodowane przez wiele czynników, zarówno znanych, jak i nieznanych, przy czym mogą one oddziaływać samodzielnie lub w połączeniu. Straty rodzin pszczelich wywołane są trzema głównymi czynnikami: chorobami, głodem oraz zatruciami (np. pestycydami).
Okazuje się, że pszczoła miodna jest gatunkiem ekspansywnym, często też przenosi wirusy, grzybice i inne choroby na gatunki dzikie. Badania pokazują, że obecność hodowlanej pszczoły miodnej może zmniejszać zarówno liczebność, jak i różnorodność dzikich pszczół, co może skutkować obniżeniem jakości zapylania.
Niewielki owad – wielki wpływ
Życie pszczół znajduje się w punkcie krytycznym, ponieważ oczekuje się, że będą wypełniały swoje zadania w warunkach coraz bardziej nieprzyjaznego im świata.
Dobrobyt człowieka zależny jest od wielu różnych właściwości ekosystemu. Funkcje podtrzymujące życie na naszej planecie, obejmują między innymi oczyszczanie wody, ochronę przed szkodnikami czy zapylanie. Na co dzień nie zauważamy wszystkich tych procesów, traktując je jako rzecz oczywistą i dostępną za darmo. Niestety od lat płacimy słoną cenę za tak lekceważące podejście i jeżeli się ono nie zmieni, może się okazać, że ekosystem przestanie realizować swoją rolę.
A co, gdyby…?
Jeżeli owady zapylające nie pośredniczyłyby już dłużej w procesie zapylania, to przynajmniej jedna trzecia naszych upraw przestałaby istnieć.
Dodatkowo większość roślin dziko rosnących (od 60% do 90%), aby móc się rozmnażać, potrzebuje pośrednictwa tych zwierząt w procesie zapylania – oznacza to, że inne korzyści z ekosystemu, takie jak przetrwanie innych zwierząt będących dla nas pożywieniem lub zapewniających nam inne produkty także są uzależnione, bezpośrednio lub pośrednio, od owadów zapylających.
Dieta i roślinność
Spadek liczebności populacji owadów zapylających miałby bardzo negatywny wpływ na wiele wartościowych składników naszej diety, takich jak owoce (np. jabłka, jagody, czereśnie, pomarańcze, arbuzy, kiwi, brzoskwinie, mango), warzywa (dynie, buraki, słoneczniki, papryka, sałata, marchew, ogórki, pomidory, cebula) czy niektóre rośliny paszowe wykorzystywane do karmienia zwierząt hodowlanych, produkcji mięsa i przetworów mlecznych. To tylko część z produktów, które potrzebują zapylania.
Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) szacuje, że spośród około 100 gatunków roślin uprawnych używanych do wytworzenia 90% światowego pożywienia, aż 71% jest zapylanych przez pszczoły. W samej Europie 84% ze wszystkich gatunków roślin uprawnych jest zapylanych przez zwierzęta; 4000 odmian warzyw istnieje tylko dzięki zapyleniu przez pszczoły. Około 87,5% roślin uprawnych świata stanowią rośliny entomofilne, czyli zapylane przez owady. Jeśli pszczoły nie przylecą, wówczas plon jest wielokrotnie niższy i znacznie gorszej jakości. W 2014 roku w Polsce rośliny uprawne entomofilne zajmowały ponad 1,7 mln hektarów.
Innym potencjalnym skutkiem utraty zapylaczy może być zubożenie składników odżywczych w produktach, ponieważ większość dostępnych w diecie tłuszczów, witamin A, C i E oraz znaczna ilość minerałów takich jak wapń i żelazo, pochodzi z upraw zapylanych przez zwierzęta. Ponieważ około połowa populacji ludzkiej cierpi na niedobory żywieniowe, dodatkowy stres żywieniowy spowodowany brakiem zapylaczy może się okazać katastrofalny w skutkach.
Warto wspomnieć, że na świecie odnotowano już przypadki zmniejszenia jakości i wielkości plonów, co miało bezpośredni związek z brakiem zapylaczy na danym obszarze. Obejmują one dobrze udokumentowane straty w produkcji borówek i doniesienia o spadku plonów orzechów brazylijskich w Ameryce Południowej. Można się spodziewać, że w świecie z mniejszą liczbą zapylaczy, globalne przypadki głodu, które są już poważnym problemem, będą się nasilać.
Wyroby z owoców i warzyw
Wszystkich produktów wytwarzanych z zapylanych owoców czy warzyw (np. cydr, dżemy, ciasta owocowe, soki).
Kawa
Kawa Robusta jest jedną z tych całkowicie zależnych od procesu zapylania. Część odmian kawy może być samopylna lub zapylana np. poprzez wiatr, jednak to dzięki pszczołom jakość, smak i wielkość ziaren kawy wzrasta. Bez pszczół utrzymanie uprawy może się okazać zbyt trudne, pracochłonne lub nieopłacalne finansowo. Sama kawa może stać się towarem tak luksusowym, że większość z nas nie będzie w stanie sobie na nią pozwolić.
Bawełna
Uprawy bawełny nie są całkowicie zależne od pszczół, jednak – podobnie jak w przypadku kawy – gdy bawełna jest zapylana przez pszczoły, wzrasta jej ilość oraz jakość, co przekłada się także na jakość wyrobów z tego materiału. Wykazano, że zapylanie przez pszczoły zwiększa wytrzymałość i długość włókien, więc bez pszczół możemy być świadkami_świadkiniami dużego spadku jakości dostępnej bawełny. Bez ciężkiej pracy, jaką wykonują zapylacze, cena produkcji bawełny – a co za tym idzie cena towarów, takich jak: koszulki, ręczniki, torebki do herbaty, płatki do makijażu – mogą być tak wysokie, że prawdopodobnie zostaną całkowicie wycofane z obiegu, zaś prym wśród materiałów wiodłyby niestety te wytworzone przez człowieka.
Orzechy
Migdały to jedne z najbardziej odżywczych orzechów, wykorzystywanych w przetwórstwie na wysoką skalę. Byłyby pierwszymi orzechami, które moglibyśmy stracić niedługo po wyginięciu pszczół. Zapylanie gajów migdałowych bez pszczół jest niemal niemożliwe, a to oznacza koniec z olejem migdałowym, mlekiem migdałowym, szamponami, kosmetykami czy wypiekami z migdałów. Niedługo po nich zniknęłyby orzechy brazylijskie i makadamia, ponieważ pszczoły również uważane są za niezbędne do ich produkcji.
Mięso
Ten punkt może się wydawać dziwny i zupełnie niepasujący do tematu. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że pszczoły odpowiadają za zapylanie roślin, które wykorzystuje się do produkcji pokarmu dla zwierząt hodowlanych, takich jak krowy, świnie, a nawet owce. Mięsa oczywiście nie zabraknie całkowicie, jednak możemy spodziewać się spadków lub nawet braku niektórych gatunków mięs na półkach sklepowych.
Kosmetyki
Wiele dezodorantów, kremów i odżywek zawiera składniki roślinne pochodzące z owoców lub masła shea. Składniki roślinne znajdujące się w certyfikowanych kosmetykach musiałyby zostać zastąpione przez syntetyczne odpowiedniki, choć i tak nie udałoby się wytworzyć wszystkich.
Przemiany ekonomiczne i gospodarcze
Wydaje się, że pszczoły i ekonomia mają ze sobą naprawdę niewiele wspólnego, a mają kluczowe znaczenie dla gospodarki całego świata. Owady te kojarzą się nam głównie z miodem, ewentualnie z woskiem i mleczkiem pszczelim, ale ich prawdziwe znaczenie dla naszej gospodarki wiąże się z wieloma odnogami przemysłu: od kosmetycznego, rolniczego, po odzieżowy.
Według różnych kalkulacji, wkład pszczół jako zapylaczy w globalną ekonomię, jest od kilkunastu do kilkudziesięciu razy wyższy niż zysk z ubocznych produktów, takich jak miód. Dane szacunkowe wskazują, że globalne korzyści ekonomiczne wynikające z naturalnego zapylania wynoszą od 235 do 577 mld USD rocznie. Ten rosnący trend wskazuje jasno na coraz większe uzależnienie globalnego systemu żywnościowego od zapylaczy, a także na istotną skalę niepewności co do tego rodzaju finansowej wyceny wartości środowiska i jego systemów.
W Polsce ekonomiczna wartość zapylania samych jabłek wynosi ponad 1,5 mld zł rocznie; rzepaku około 1 mld zł rocznie. Na kolejnych miejscach znalazły się maliny (około 400 mln zł), wiśnie i czereśnie (około 400 mln zł) oraz ogórki (około 200 mln zł). Zapylanie przez pszczoły ma najwyższą szacowaną wartość w województwie mazowieckim (ponad 1,3 mld zł). Na kolejnych miejscach znalazły się województwa: lubelskie (ponad 770 mln zł) oraz łódzkie (ponad 370 mln zł). We wszystkich trzech regionach występują duże areały sadów, których los jest zależny od owadów zapylających. Ten ogromny kapitał zniknie wraz z zapylaczami, co może przyczynić się do problemów gospodarczych.
Wniosek? Jeżeli zabraknie zapylaczy, wiele gospodarek światowych po prostu się załamie, a kondycja ekosystemów, rolnictwa i proces produkcji żywności, będą poważnie zagrożone. Ceny produktów rolnych zależnych od zapylania przez owady wzrosną, a warzywa i owoce staną się drogim rarytasem.
Rozkwit przemysłu sztucznego zapylania
Teraz pojawia się pytanie, czy człowiek jest w stanie stworzyć narzędzie, które pozwoli zastąpić pracę wykonywaną przez zapylaczy. Od kilku lat naukowcy intensywnie pracują nad tym, by rozwiązania były efektywne, zachowując przy tym niewielkie koszty produkcji. Często są to innowacyjne i interesujące propozycje, jednak – jak na razie – żadna z nich nie wyszła poza fazę badań, pozostając prototypami.
Zapylanie ręczne
W chińskim powiecie Hanyuan, który słynie z produkcji doskonałych gruszek, drzewa rodzące owoce nie są zapylane przez pszczoły, ale przez ludzi. Jest to związane z faktem, że od połowy lat 80. w Hanyuanie pszczół już praktycznie nie ma.
Pracownicy_czki za pomocą specjalnych pędzelków wprowadzają do żeńskich kwiatów wysuszony pyłek. Z jednej strony ręczne zapylanie zwiększa plony i poprawia jakość owoców. Z drugiej strony, zapylanie przy pomocy pędzelka, chociaż niezwykle skuteczne np. w przypadku upraw domowych, nie przyjmie się na liczących setki hektarów plantacjach. Gdyby cały świat przerzucił się na tego rodzaju praktyki, wiązałoby się to ze znacznym wzrostem cen żywności.
Poza tym jest to proces bardzo czasochłonny i kosztowny. Badacze_ki szacują, że w samych tylko Stanach Zjednoczonych ręczne zapylanie kosztowałoby 90 mld dol. rocznie.
Robo-pszczoła
A może postawić na technikę? Naukowcy_czynie na całym świecie w odpowiedzi na problem wymierania pszczół zaczynają pracować nad zmechanizowanymi odpowiednikami tych owadów. Nad sztuczną pszczołą pracują m.in. specjaliści_tki z Uniwersytetu Harvarda oraz Uniwersytetu Northeastern, którzy stworzyli RoboBees (Micro Air Vehicles Project) – latające mikroroboty, z mechanizmem pobierania i przenoszenia pyłków, a także z systemami umożliwiającymi kooperację tysięcy takich obiektów.
Bańki mydlane
Aby zrekompensować zmniejszające się populacje zapylaczy, naukowcy_czynie z Advanced Institute of Science and Technology w Nomi skonstruowali_ły bardzo proste urządzenie. Zaopatrzyli oni drona w pistolet do wytwarzania baniek mydlanych. Sam roztwór z kolei zawiera w sobie kwiatowy pyłek, który osadza się na roślinach, gdy bańka pęknie. Dron może latać w sadach do woli, wystrzeliwując bańki na drzewa lub krzewy owocowe i uzupełniając tym samym pracę pszczół. Niestety bańkami nie można sterować, więc często ulegają zniszczeniu lub nie trafiają do celu.
Pszczoła miodna to nie wszystko
Niemal każdy człowiek zapytany co sądzi o pszczole miodnej odpowie, że jest to bardzo ważny gatunek. Jednak coraz częściej do opinii publicznej dochodzą głosy negatywne i sugerujące, że pszczoła miodna to też pewne zagrożenie – szczególnie dla dzikich zapylaczy. Pora rozstrzygnąć słuszność tych głosów.
Pszczoła miodna dzięki produkcji miodu, wosku, pierzgi i innych produktów pszczelich oraz zdolności zapylania niezliczonej liczby gatunków roślin (w tym wielu uprawnych), zaskarbiła sobie nasze serca i umysły. Oczywiste zyski wynikające z pracy pszczoły miodnej spowodowały, że wszędzie, gdzie człowiek się osiedlił, chciał ją mieć przy sobie. Efektem tego jest rozpowszechnienie pszczoły miodnej na całym świecie (oczywiście z wyjątkiem Antarktydy). Apis mellifera nie tylko zajmuje coraz więcej obszarów, lecz także zwiększa zagęszczenie owadów. W przypadku innych zwierząt hodowlanych intuicyjnie zdajemy sobie sprawę, że im większa liczebność i zagęszczenie danego gatunku, tym większy jego wpływ na środowisko.
Pszczoły hodowlane (głównie pszczoły miodne) zdecydowanie mogą mieć wpływ na środowisko i na populację dzikich gatunków pszczół. To, czy wpływ ten jest znikomy, czy bardzo znaczący, zależy w dużej mierze od konkretnych warunków środowiska: tego, czy pszczoła miodna jest dla danego terenu gatunkiem rodzimym, czy obcym, stopnia napszczelenia omawianego terenu, czy struktury pożytków i upraw. Dlatego wnioski z analizy tego tematu muszą być odpowiednio wyjaśnione.
Tam, gdzie pszczoły hodowlane uciekają (niezłapane rójki) i osiedlają się na wolności, mogą konkurować z dzikimi pszczołami o terytorium nadające się na gniazdo, takie jak dziuple drzew. Pod względem składu gatunkowego pszczół zasiedlających drzewa w Polsce stwierdzić można, że takie miejsca gniazdowania wybierają głównie pszczoła miodna i trzmiele. Dlatego w naszych warunkach miodna-uciekinier będzie konkurencją głównie dla trzmieli. Jednym z takich gatunków jest trzmiel drzewny (Bombus hypnorum).
Ponadto pszczoły miodne, będąc gatunkiem inwazyjnym, mogą zdobywać nektar i pyłek z tych samych kwiatów, na których żywią się inne gatunków. Skutkuje to ograniczeniem dostępności pokarmu dla pszczół rodzimych, które są często lepiej dostosowane do lokalnych warunków.
Pszczoły miodne znane są także z tego, w jak wydajny sposób zbierają nektar, co może prowadzić do wyczerpania zasobów nektaru w danym obszarze, pozostawiając mniej dla pszczół rodzimych. To zjawisko może prowadzić do głodu i spadku populacji rodzimych pszczół. Pszczoła miodna może również stanowić zagrożenie dla innych gatunków poprzez przenoszenie chorób, na które inne gatunki nie wykształciły odporności.
Na całym świecie podejmuje się coraz więcej działań, mających na celu ograniczenie wpływu pszczół miodnych na inne gatunki. Jednym z nich jest monitorowanie i kontrolowanie populacji tego gatunku w dzikich obszarach, aby zapobiec niekontrolowanemu rozprzestrzenianiu się. Ponadto pszczelarze_rki coraz chętniej podejmują się hodowli gatunków pszczół dziko żyjących i rodzimie występujących na danych obszarach, w celu zwiększenia ich populacji i dostosowania do lokalnych warunków.
Ważne jest również edukowanie społeczeństwa na temat znaczenia różnorodności pszczół i innych owadów zapylających i ich roli w zapylaniu roślin. Działania te mają na celu zwiększenie świadomości społecznej i zachęcanie do ochrony różnorodności pszczół.
Na koniec o pszczołach słów kilka
Różnorodność gatunków zapylających, różnorodność pszczół, motyli, much czy trzmieli odgrywa niezmiernie istotną rolę w naszym życiu, począwszy od sektora rolniczego, a na tym co znajduje się na naszym talerzu kończąc. Dla wielu z nas może to brzmieć abstrakcyjnie, ale taka jest rzeczywistość i nie należy lekceważyć znaczenia tych niewielkich owadów.
Jak widać pszczoły są owadami wyjątkowymi – liczne próby znalezienia alternatyw dla pszczół nie powiodły się, były wręcz dalekie od pierwowzoru. Insekty te posiadają unikalne mechanizmy, zachowania, cechy specyficzne dla danej grupy zwierząt i to właśnie one stanowią o ich wyjątkowości. W związku z tym, aby zapobiec katastrofie związanej z wyginięciem pszczół, musimy zrozumieć i docenić ich rolę w naszym ekosystemie i łańcuchu żywnościowym. Musimy również inwestować w ochronę różnorodności i bioróżnorodności zapylaczy poprzez regulacje i działania mające na celu kontrolowanie ich populacji.
Ostatecznie, los pszczół jest nieodłącznie związany z naszym własnym losem. Jako społeczeństwo jesteśmy zobligowani do podjęcia działań na rzecz ich ochrony. Nasza dieta, nasze zdrowie oraz nasza gospodarka są w dużym stopniu zależne od obecności dostatecznej liczby pszczół, które pozostają w dobrej kondycji. To zaś zobowiązanie jest nieodzowne dla przyszłości naszej planety oraz naszego ekosystemu.
Grafika: Martyna Drobczyk
Zdjęcia: Artur Wasilewski
Tekst ukazał się w #Nie(możliwa) przyszłość.