„Czas Apokalipsy” na dwa głosy
Od pierwszych scen wiedziałam dwie rzeczy. Będę ten filmu nienawidzić, jednocześnie kochając każdą jego następną scenę.
Alicja:
Genialny pod względem reżyserskim, aktorskim, wizualnym. Mimo żywej odrazy do jego tematyki, równie silnie uwielbiam sposób przedstawienia… i tu mam dylemat. To nie są bohaterowie, nie postaci, być może to potwory?
Jednak jak sugerują dialogi, i sądzę, że twierdzi tak sam Coppola, przede wszystkim są to ludzie. Odchodzący od zmysłów, szalejący z tęsknoty i rozdarci pośród wojny. Jako świadkowie konfliktów zewnętrznych zdani na równie wyczerpujące konflikty wewnętrzne. To właśnie sprawia, że trudno ich ocenić. Dlatego aspekt ten tak mi się podoba.
Muzyka dobrana fenomenalnie – wspaniale podkreśla każdą scenę, momentami będąc wręcz ich częścią. Niezaprzeczalnie ułatwiała odbiór filmu, wzmocniła jego przekaz. Mówiąc krótko, w filmie jest niezwykle efektywna, a utwory warte przesłuchania poza jego ramami.
Nienawidzę tego filmu. Jest tak, gdyż nienawidzę wojny. Wywoływanego przez nią cierpienia, zaniku wartości, które wywołuje. Film ten przedstawia wszystkie jej cechy i skutki. Jednocześnie cieszę się, że powstał. Uważam, że jest godny nie tylko wszystkich nagród, jakie otrzymał, ale również uwagi osób takich jak ja — tych zrażonych do wszystkiego w tematyce wojennej.
Dlatego, że on nie jest, per se, o wojnie. Jest o szaleństwie, o emocjach, o człowieczeństwie.
Kuba:
Film „Czas apokalipsy” jest niezwykle trudnym filmem do recenzji, ponieważ przedstawia on dużo tematów, nad którymi można debatować godzinami. Jednym z tych tematów jest sama wojna, z którą zmierzył się Kapitan Willard (Martin Sheen). Postać Willarda pokazuje nam, jaki wpływ wojna ma na żołnierza, i jak bardzo zmienia jego rozumowanie.
„Czas Apokalipsy” to nie tylko opowieść o misji Willarda, ale także głębokie studium psychologiczne, które pokazuje, jak wojna odczłowiecza ludzi i zmusza ich do życia w świecie absurdalnych dylematów moralnych.
Film Francisa Forda Coppoli powstał na podstawie powieści Josepha Conrada pt. „Jądro ciemności”, co samo w sobie nadaje mu głębszego podłoża filozoficznego. Coppola wziął pomysł wniknięcia w głąb ciemnych zakątków ludzkiego serca i przeniósł go na tło wojny w Wietnamie, zamieniając go w alegorię upadku wartości, chaosu i szaleństwa.
Sama produkcja była tak trudna, że Coppola prawie stracił rozum podczas kręcenia filmu, a aktorzy tacy jak Marlon Brando i Martin Sheen stanęli przed ogromnymi wyzwaniami dotyczących swoich ról. Brando, wcielając się w pułkownika Kurtza, którego improwizacje i napięcie na planie są legendarne, stworzył zapadającą w pamięć, niemal mityczną postać.
Scena pojawienia się rozbitego lustra w subtelny sposób symbolizuje kruchość człowieczeństwa w obliczu upadku tożsamości i wojny. Technicznie rzecz biorąc, ten film to arcydzieło. Oszałamiające zdjęcia Vittorio Storaro doskonale oddają piekło dżungli, a monumentalna muzyka, w tym zapadający w pamięć utwór „The End” zespołu The Doors, sprawia, że każda scena staje się niezapomnianym przeżyciem.
Coppola kazał nam patrzeć na wojnę nie przez pryzmat bohaterstwa, ale przez pryzmat ruiny i szaleństwa. To traumatyczna podróż zarówno dla wielu aktorów, jak i ich bohaterów, co jeszcze bardziej podkreśla brutalny realizm dzieła.
______
korekta: Filip Staszek