Świąteczny chochlik czy zaraza konsumpcjonizmu?
Święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami. Chyba wszyscy czekają na ten magiczny czas, jarmarki świąteczne, udekorowane choinki i lukrowane pierniczki, bo kto nie kocha świąt? Pewnie każdy z nas już po cichu nuci kolędy albo znane piosenki świąteczne.
Święta to czas radości, ale również nadmiernych zakupów i marnotrawstwa. W okresie przedświątecznym obserwujemy wzrost zakupów, reklam, promocji i działań marketingowych. Nakłaniają nas one do wydawania coraz większych sum pieniędzy, a co za tym idzie – do rozpowszechniania się konsumpcjonizmu. W tym czasie wiele osób czuje presję, by kupować drogie prezenty, często zapominając, że liczy się gest, a nie cena.
Z przykrością trzeba stwierdzić, że konsumpcjonizm widać już wszędzie. Niestety, niewielu z nas zastanawia się nad szkodliwością tego zjawiska. Jedną z najbardziej uderzających konsekwencji jest fakt, że z roku na rok marnujemy coraz więcej jedzenia – szacuje się, że miesięcznie jedna osoba wyrzuca prawie 4 kg żywności. To zatrważające, zwłaszcza, że w święta liczba wyrzuconego pokarmu może wzrosnąć nawet trzykrotnie. Przywykliśmy do widoku dwunastu potraw i nadmiaru jedzenia na stołach. Często przygotowujemy go zbyt dużo, martwiąc się, że czegoś zabraknie, a w efekcie kończymy z wyrzucaniem albo dojadaniem potraw nie pierwszej świeżości przez następny tydzień albo i dłużej…
W tym szale zakupowym i przygotowawczym często zapominamy o tym, co najważniejsze – czyli o rodzinie, miłości i przede wszystkim o narodzinach Chrystusa – przecież to właśnie to wydarzenie czcimy, a nie promocję w kolejnych sklepach i kupowanie prezentów, tylko po to, by się pokazać, prawda?
W takim wypadku warto zastanowić się, czy również nas przez przypadek nie ogarnął świąteczny konsumpcjonizm.
_____
Zdjęcie: Gil Ribeiro z Unsplash