Halo, czy widownia jest gotowa? #17
„Dlaczego wybrałem teatr lalek […]? Wydawało mi się, że jest to możliwość kreowania od początku do końca pewnej idei. Tworzenie takiego świata, jaki podpowiada mi fantazja. Bez obciążeń, takich jak tworzywo literackie, fizyczny obraz aktora. Tu mogłem stworzyć wszystko” (A. Łabiniec w rozmowie z M. Waszkielem)

Jerzy Zitzman
Pierwsza premiera Teatru Lalek Banialuka miała miejsce 7 grudnia 1947 roku. Sztuka nosiła tytuł O Marysi sierotce i złotookiej sroczce. Było to przedstawienie kukiełkowe – takie, w którym aktorzy animujący lalki są schowani przed oczyma widzów za parawanem. Jednak by ten spektakl mógł powstać, musiało się na to złożyć kilka czynników oraz szczęśliwych wypadków.
Jerzy Zitzman był spadkobiercą rodzinnej tradycji. Jego ojciec wywodził się z krakowskiego środowiska artystycznego (przyjaźnił się m.in. ze Stanisławem Wyspiańskim oraz był gościem na weselu Lucjana Rydla). W ten sposób założyciel teatru już od kołyski miał kontakt ze sztuką. Nic więc dziwnego, że na studia wybrał się na krakowskie ASP, gdzie poznał Zenobiusza Zwolskiego, z którym spotkał się ponownie po wojnie – w Bielsku. W tym czasie Zitzman pracował w starostwie powiatowym, gdzie zajmował się wieloma sprawami, ale wartość nadrzędną miało dla niego założenie ogniska kultury plastycznej, które wraz z Prywatną Szkołą Malarstwa, Rzeźby i Grafik w 1947 roku przekształciło się w Państwowe Liceum Technik Plastycznych. Właśnie tam Zitzman i Zwolski zostali nauczycielami. Niewiele później to oni- podczas malowania kaplicy w Bujakowie wpadli na pomysł stworzenia teatru o nazwie Banialuka.
Właśnie, co to za dziwne słowo, a jeszcze dziwniejsza nazwa teatru? Lata później Jerzy Zitzman postanowił zaspokoić ciekawość widzów:
„Kiedy wiele lat temu wspólnie z Zenobiuszem Zwolskim szukaliśmy nazwy dla nowo zakładanego teatru, natknęliśmy się na Hieronima Morsztyna Historye ucieszne o zacney królewnie ze wschodnich krajów Banialuce i… zapragnęliśmy właśnie Banialukę – zacną, ale i nieco wyśmiewaną – uczynić patronką lalkowego teatru.
Nie przeszkadzało nam, że od siedemnastego stulecia słowo «banialuka» znaczyło tyle co bzdura, brednia, wierutne głupstwo. Chcieliśmy to ładnie brzmiące słowo uwolnić od negatywnego zabarwienia i udowodnić społeczeństwu, a przede wszystkim dzieciom, że «banialuka» może oznaczać coś innego niż same niedorzeczności”.
Jednak pomysł to nie wszystko – potrzeba jeszcze sali, nagłośnienia i wielu innych rzeczy, aby słowo stało się rzeczywistością. I tu z pomocą przyszło Robotnicze Towarzystwo Przyjaciół Dzieci (RTPD). Organizacja ta od 1919 roku zajmowała się nieletnimi z rodzin robotniczych oraz sierotami, których rodzice zginęli, walcząc o niepodległość kraju. Po II wojnie światowej RTPD podjęło się także organizacji sieci teatrów dla dzieci. Stowarzyszenie zaoferowało Zitzmanowi i Zwolskiemu pożyczkę na 20 tysięcy złotych, a prezydent miasta udostępnił im salę przy ulicy 1 Maja, dzięki czemu w 1947 roku do teatralnego grona dołączył Teatr Kukiełek RTPD Banialuka.
Pierwszy zespół artystyczny składał się głównie z amatorów, wspieranych przez uczniów Państwowego Liceum Technik Plastycznych. Jednak od początku nowo powstały teatr zapraszał do realizacji spektakli znanych twórców.
Wśród tego grona znaleźli się: Ryszard Brudzyński, Janina Hładyłowiczowa, Wanda Stanisławska-Lothe oraz Stanisław Jarszewski.
Siergiej Obrazcow
Współpraca z zawodowcami pozwoliła placówce rozwinąć skrzydła. Dla założycieli Banialuki oraz scenografów była to świetna nauka profesjonalnego teatru. Ważnym przełomem w historii instytucji było spotkanie z radzieckim lalkarzem Siergiejem Obrazcowem. Odbyło się ono przy okazji jego tournée po Europie. Słynny artysta tak pisał o tym wydarzeniu:
„Z Katowic pojechałem do Bielska, które ściągnęło mnie do siebie wbrew katowickiej konkurencji i nawet wbrew mej woli, bo tego wyjazdu nie miałem w planie. Żądania bielskiej publiczności były jednak silniejsze ode mnie”.
Nie wiadomo dlaczego radziecki lalkarz zachwycił się Banialuką pomimo jej skromnych progów. Owo spotkanie okazało się jednak mieć swoje pozytywne następstwa. Po pierwsze, zmienił się sposób patrzenia na lalki przez widzów i środowisko artystyczne, a co najważniejsze – przez władze. Dostojnicy, zobaczywszy zachowanie rosyjskiego artysty w stosunku do Banialuki, użyczyli teatrowi dużą salę blisko hotelu President i dali trochę pieniędzy. Po drugie, spotkanie uświadomiło zespołowi Banialuki ich niedostatki i wskazało drogę do profesjonalizacji swoich działań. Na koniec – po wizycie Obrazcowa – wprowadzone zostały nowe techniki lalkowe, którymi zachwycili się artyści.
Nie należy zapominać, że od lat 50. we wszystkich dziedzinach sztuki została wprowadzona doktryna socrealizmu. W skrócie oznaczało to, że spektakle miały traktować o realistycznych, codziennych pracach ludzkich, promując w ten sposób wśród obywateli ideę socjalizmu – nie było tam miejsca na sztuki wyjątkowe, eksperymentalne i odważne. Niezrażeni tymi ograniczeniami pracownicy teatru nadal kontynuowali swoje dzieło.
Przedstawienie Bajki o popie i jego parobku Jołopie (utrzymanej w doktrynie socrealizmu) wyznaczyło ważny moment dla Banialuki. Od 1 stycznia 1950 roku teatr został upaństwowiony w imię nowych przepisów i włączony do Centralnej Dyrekcji Państwowych Teatrów. Ten spektakl jako pierwszy zagrano pod nową, narzuconą nazwą placówki. Zmiany te oznaczały jeszcze głębszy zasięg cenzury. Plusem sytuacji był zastrzyk gotówki, otrzymany od państwa na remont budynku. Niestety, w wyniku błędów budowlanych 6 lutego wybuchł pożar. Winą obciążono kierownika artystycznego Jerzego Zitzmana, który musiał na dwa lata ukryć się w cieniu, by w 1952 roku powrócić na stanowisko dyrektora teatru. Banialuka otrzymała tymczasową siedzibę przy ul. F. Chopina. Zaczęły się prace budowlane nad nową placówką przy ul. A. Mickiewicza, która po dziś dzień gości Banialukę.
Aktorzy wśród lalek
Przedstawieniem wnoszącym zapach zbliżających się zmian było Buratino.
Spektakl otwierał się na nowe formy wyrazu, unikalny styl artystyczny, a co najważniejsze, na scenie – między lalkami – pojawili się żywi aktorzy, dotychczas zasłonięci parawanem bądź usunięci w cień.
Sztukę tę okrzyknięto najciekawszym z dotychczasowych widowisk Banialuki. Fabuła książki Buratino autorstwa Lwa Tołstoja do złudzenia przypominała tekst pt. Pinokio. W 2017 roku, na 70-lecie teatru, ówczesna dyrektorka Lucyna Kozień ponownie wprowadzi na scenę tę historię. Wróćmy jednak do czasów PRL-u.
Niestety, gdy w 1958 roku rusza działalność w nowym budynku zawiązuje się konflikt między dyrektorem teatru, a sekretarzem POP PZPR, który bardzo chciał zostać reżyserem, na co ten pierwszy nie chciał się zgodzić. W ten oto sposób po raz kolejny Zitzman musi odejść z Banialuki. W tym czasie zostaje dyrektorem teatru lalek Ateneum w Katowicach, gdzie przepracuje 6 sezonów. Nie potrafi on jednak bez walki zostawić swojego dzieła, które rozpoczął w Bielsku.
Gdy w 1965 roku Jerzy Zitzman odradza się jak feniks z popiołów na stanowisku dyrektora Banialuki, wnosi do teatru nową energię. W następstwie wyreżyserował sztukę zupełnie wyjątkową – Pędrek Wyrzutek. Jej scenariusz opiera się na filozoficznej powiastce Stefana Themersona, która tylko pozornie zdawała się zaadresowana do młodszego odbiorcy. Od czasu tej pamiętnej premiery zmienił się charakter sztuk wystawianych w Banialuce. Coraz częściej trafiały na scenę sztuki poetyckie, metaforyczne, niekonwencjonalne i odbiegające od tradycyjnych utworów literatury dziecięcej.
Dyrektor stworzył nowy nurt dramaturgiczny i teatralny w repertuarze bielskiej sceny lalkowej: był to teatr poetycki, adresowany do starszych widzów – młodzieży i dorosłych.
W ramach ciekawostki podam, że w tym okresie jako bileter i organizator widowni w Banialuce pracował Jerzy Stuhr. Stawiał wtedy swoje pierwsze kroki w aktorskim świecie.
Pojawia się Festiwal
W roku 1966 dyrektor zorganizował również festiwal teatralny, który szybko zyskał międzynarodową sławę i po dziś dzień można podziwiać jego kolejne edycje. Zitzman wymyślił go – jak sam mówił – żeby „wreszcie ktoś przyjechał zobaczyć mój teatr, aby nikt nie mówił o nim jako o prowincjonalnym”. Osiągnął swój cel z nawiązką.
Międzynarodowy Festiwal Sztuki Lalkarskiej w Bielsku-Białej ściągnął do naszego miasta zespoły z najdalszych zakątków świata. Występowały na nim grupy azjatyckie, afrykańskie czy amerykańskie.
Dodatkowo festiwal zaszczyciło swoją obecnością wielu wybitnych lalkarzy (m.in. Eric Bramall, Albrecht Roser czy Peter Schumann). W tym roku wypadała wyjątkowa, trzydziesta rocznica festiwalu. Spektakle z całego świata można było oglądać zarówno na scenach wewnętrznych, jak i plenerowych, rozproszonych po całym Bielsku.
Jerzy Zitzman był człowiekiem wielu talentów. Poza pełnieniem funkcji dyrektora pracował również jako scenograf. Jego pomysły nawiązywały do różnych kierunków w sztuce (m.in. formizmu, kapizmu, ekspresjonizmu, a nawet symbolizmu). Sprawiało to, że jego realizacje były unikatowe i wiadomo było, że ma on swój określony styl. Był też plastykiem, tworzył elementy scenografii oraz lalki. Ponadto czasami sprawował funkcję reżysera. Chociaż nie miał na to zajęcie zbyt wiele czasu, pozostawił po sobie kilka niezapomnianych sztuk, tj. wspomnianego już wcześniej Pędrka Wyrzutka (1965) czy Kowala (1998). Ta druga sztuka okazała się być jego ostatnim dziełem, zmarł bowiem 18 stycznia 1999 roku.
Zitzman był również autorem 21 filmów animowanych powstałych w Studiu Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej.
Aleksander Antończak
Przyjaciel Zitzmana – Aleksander Antończak – objął stanowisko dyrektorskie jeszcze za jego życia, w roku 1991. Założyciel teatru przeszedł wtenczas na emeryturę, choć nie oznaczało to całkowitego wycofania się z życia Banialuki. Nowy dyrektor wprowadził do repertuaru widowiska formy inscenizacyjne odbiegające od dotąd preferowanych oraz nowy język teatralnej ekspresji. Powstały przedstawienia prezentowane z sukcesem w Polsce i na świecie. Przykładem może być chociażby Opowieść o chłopcu i wietrze (reż. Antończak, Kozień, 1991 r.).
W polskiej historii był to również okres dynamicznych przemian społecznych i ekonomicznych. W tym temacie świetnie sprawowały się menadżerskie zdolności dyrektora. Teatr zaczął podróżować po całym świecie – od Austrii przez Wielką Brytanię, Stany Zjednoczone, Japonię aż po Chile czy Iran.
Krzysztof Rau
Następcą Antończaka został Krzysztof Rau. Za swojej kadencji (1997–2000) zmienił on formułę programową festiwalu poprzez wprowadzenie do niego konkursu. Ponadto zainicjował Międzynarodowe Kursy Mistrzowskie prowadzone przez Leszka Mądzika, Petera Schumanna, Josefa Kroftę czy Joana Baixasa. Stworzył nowy sposób organizacji teatru: zespół artystyczny zaczął funkcjonować w ramach osobnych – można nawet powiedzieć, że konkurujących ze sobą – grup twórczych. Wprowadziło to zróżnicowanie plastyczne i myślowe w prezentowanych przez Banialukę sztukach. Jedną z tych niezapomnianych są Pokusice (1997) – spektakl wielokrotnie nagradzony. Dorównujące mu Szkice z Becketta (1999) zjednały sobie niejedno jury na ówczesnych festiwalach.
Piotr Tomaszuk
Kolejną osobą, która przejęła banialukową pałeczkę, był Piotr Tomaszuk (2001–2003). Sprowadził on do Bielska własny zespół aktorski z Towarzystwa Teatralnego Wierszalin i wprowadził do repertuaru nowe realizacje swoich starych sztuk. Pamiętnym przedstawieniem zostało Mr Scrooge na podstawie Opowieści Wigilijnej. Spektakl zagościł na deskach teatru na długie lata. Założę się, że niejedno z Was miało okazję obejrzeć tę sztukę.
Lucyna Kozień
Rozkwit Banialuki – i łączące się z tym sukcesy teatralne – przyniosła dyrekcja Lucyny Kozień (2003–2019). Teatr zdobył silną pozycję w środowisku lalkarskim dzięki licznym nagrodom na krajowych i zagranicznych festiwalach. Wtedy też do Banialuki napłynęli sławni_ne reżyserzy_rki, posługujący_ce się własnym, unikatowym językiem artystycznym. Jednocześnie powstało miejsce dla młodych twórców_czyń, stanowiących przyszłość polskiej sceny lalkowej. Powstały spektakle oparte na wybitnej literaturze – sztuki Guśniowskiej, Bardijewskiej, Jarosza, Gripariego czy Dorina. Jeszcze nigdy Banialuka nie osiągnęła takiej frekwencji – wystawiała około 400 przedstawień rocznie dla blisko 80 tysięcy oglądających.
Jacek Popławski
Na szczególnie trudny czas dla wszystkich teatrów trafił nowy dyrektor – Jacek Popławski. Został postawiony przed wyzwaniem prowadzenia Banialuki w obliczu pandemii. Widzowie_dzki mieli_miały ograniczony wstęp do teatru. Z tego powodu zostały wykorzystywane nowe sposoby docierania do publiczności oraz wprowadzona nowa identyfikacja wizualna festiwalu i samej placówki. Wtedy też po raz pierwszy w historii odwołano Międzynarodowy Festiwal Sztuki Lalkarskiej. Popławski wyszedł z patowej sytuacji obronną ręką, ponieważ Banialuka prężnie funkcjonuje do dziś.
Historia tego wyjątkowego miejsca liczy sobie już 77 lat. Powyżej przedstawiłem jedynie jej zarysy, by chociaż trochę przybliżyć Wam fascynującą drogę, którą przebył ten teatr. Teraz czas na mały newsletter.
Na co pójść do Banialuki?
W sezonie artystycznym 23/24 mieliśmy okazję być świadkami trzech premier. Pierwsza, w reżyserii Jacka Popławskiego, nosi tytuł O mniejszych braciszkach św. Franciszka. Sztuka w zabawny oraz przystępny sposób przybliża najmłodszym widzom_kom historię Franciszka z Asyżu oraz uwrażliwia ich_je na drugą istotę.
Kolejna, która miała miejsce w marcu, przenosi widza_kę do starożytnej, a może ponadczasowej historii o sile kobiet. Antygona Sofoklesa w reżyserii Gosi Dębskiej jest propozycją dla młodzieży i dorosłych umiejących patrzeć głębiej.
Niedługo później na biały winyl sceny na piętrze wchodzi Mały Książę (reż. Filip Jaśkiewicz).
Historię tytułowego bohatera większość z nas bardzo dobrze zna, jednak dzięki nietypowym rozwiązaniom scenograficznym i sposobie gry aktorskiej ta realizacja staje się zagadkowa i wyjątkowa.
Maciej Jabłonowski, odtwórca roli tytułowej, zachwyca na scenie swoją dziecięcą energią – trudno wyobrazić sobie, by ktokolwiek potrafił lepiej wczuć się w tę wyjątkową postać. Sztuka jest przeznaczona dla widzów_dzek od 10 lat, mimo to dorośli też na pewno nie będą się nudzili.
Oprócz wspaniałych premier Banialuka może się pochwalić nominacjami do aż pięciu Złotych Masek (najbardziej prestiżowych śląskich nagród teatralnych) za przedstawienie pt. Ślub (reż. Agata Biziuk) na podstawie tekstu Witolda Gombrowicza. Ostatecznie teatr otrzymał Złotą Maskę za najlepszą reżyserię. Od 2001 roku na koncie Banialuki uzbierało się 11 takich nagród.
Koniec sezonu przyniósł ze sobą pożegnanie aktora Władysława Aniszewskiego, który po 40 latach pracy w Banialuce przeszedł na emeryturę. Zagrał na scenie 5275 razy, z czego 4373 w naszym bielskim teatrze, w sumie w 65 tytułach! Wydarzenie to było powodem wielu wzruszeń dla niejednej osoby.
Sam miałem okazję zobaczyć wiele spektakli Banialuki, dlatego chciałbym tu przedstawić drogiej osobie czytającej sztuki, które najbardziej przypadły mi do gustu.
Dla najmłodszych (od lat trzech) poleciłbym spektakl pt. Pchła Szachrajka – dynamiczna, kolorowa opowieść o wybrykach tytułowego owada. Na scenie cały czas panuje ruch. Pomysłowa scenografia nieraz zaskoczyła mnie swoimi rozwiązaniami.
Kolejnym wyjątkowym tytułem są Włosy Mamy. Spektakl kierowany jest do widza od ósmego roku życia. Przedstawienie zwraca uwagę na sytuację dziecka, którego rodzic pogrążony jest w depresji. Tytułowe włosy zaczynają coraz bardziej oplatać biedną bohaterkę. Mama była przecież całym jej światem, a teraz „ciągle śpi i trzeba być cicho”. W tym przypadku znowu pozytywnie zaskoczyła mnie scenografia. Włosy Mamy grane są na małej scenie, dzięki czemu jest się blisko aktorów i jeszcze mocniej odczuwa się emocje towarzyszące tej historii.
Dla dzieci w wieku szkolnym dobrym wyborem będą spektakle Tuwim i… oraz Mały Książę. Jeżeli chodzi o drugi tytuł, odsyłam czytelnika do wcześniejszego fragmentu artykułu, gdzie opisywałem tegoroczne premiery. Z kolei Tuwim i… przenosi widza do klasy szkolnej, w której dzieci mówią i śpiewają wierszami Juliana Tuwima. Gdy pierwszy raz szedłem na ten spektakl, nie byłem zbyt przychylnie nastawiony do tematyki. Okazało się, że niesłusznie. Na scenie cały czas coś się działo, a wspaniałe aranżacje muzyczne autorstwa Piotra Klimka sprawiły, że te klasyczne teksty stały się bliższe naszym czasom. Dzięki temu młody widz może poznać twórczość Tuwima, a gwarantuję, że nawet starsi_sze widzowie_dzki, którzy_re znają wiersze na pamięć, nie będą się nudzić.
Na koniec coś dla nas – młodzieży i dorosłych.
Wbrew powszechnej opinii, że Banialuka jest teatrem tylko dla dzieci, w jej repertuarze znajdziemy również świetne spektakle dla starszej widowni.
Ślub W. Gombrowicza najpewniej zostawi was kompletnie rozbitych, ponieważ przedstawienie przypomina marę senną, gdzie nie wszystko jest takie jak to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Ten mroczny spektakl dla każdego będzie miał inne znaczenie – Gombrowicz uwielbia bowiem ukrywać kolejne dno pod przysłowiowym drugim dnem. Przedstawienie ma tyle warstw, że pomimo wielokrotnego oglądania nigdy się nie nudziłem. Za każdym razem zauważałem coś nowego.
Jeżeli jednak wolicie pogodne sztuki, to Ballady i Romanse Mickiewicza będą idealnym wyborem. Tak, wiem, brzmi drętwo. W liceum nienawidziłem wszystkiego, co napisał wieszcz. Po dziś dzień nie jestem jego fanem, jednak to przedstawienie pozwoliło mi spojrzeć na jego twórczość z przymrużeniem oka, z innej perspektywy niż ta ze szkolnej ławki. Uważam, że świetnie została tu ukazana ta specyficzna tematyka. Z uwagi na młodego widza na scenie goszczą nowoczesne akcenty, co sprawia, że sztuka staje się dynamiczna, zabawna i nieprzewidywalna.
Wszystkim, którzy dobrnęli do tego miejsca, serdecznie dziękuję. Wiem, że była to długa lektura, ale mam nadzieję, że mój artykuł pozwolił Wam poznać trochę bliżej nasz bielski teatr. Może nawet zachęciłem kogoś do wizyty w Banialuce? Niektórzy twierdzą, że jest to teatr prowincjonalny, czyli gorszego sortu niż zwykły teatr. Jednak czy po tym wszystkim, co tu opisałem, można go tak określić? Zostawiam Was z tym pytaniem.
Do zobaczenia w teatrze!
_____
Zdjęcie: Malwina Kazubska
Tekst ukazał się w #17 magazyn