Historia kobiety czy morderczyni?
Dziewczyna z igłą to film, który zostawia widza z uczuciem chłodu i pustki, stopniowo wdzierając się w jego myśli i nie pozwalając o sobie zapomnieć.

Magnus von Horn, inspirowany historią duńskiej seryjnej morderczyni, Dagmar Overbye, nie koncentruje się wyłącznie na jej zbrodniach, lecz na emocjonalnym i społecznym krajobrazie, który doprowadził do ich zaistnienia.
To opowieść o kobiecie uwikłanej w bezlitosny system, samotnej i odrzuconej, balansującej między instynktem przetrwania a moralnym upadkiem. Film nie ocenia, nie podsuwa gotowych odpowiedzi, ale zmusza do zadania sobie trudnych pytań.
To właśnie jego siła – wywoływanie niepokoju, który nie znika nawet długo po zakończeniu seansu.
Jednym z najbardziej uderzających elementów filmu jest jego wizualna koncepcja. Czarno-biała estetyka nie tylko podkreśla historyczny kontekst, ale buduje atmosferę chłodu, szarości i emocjonalnego odrętwienia. Każdy kadr jest jak starannie skomponowana fotografia, w której światło i cień stają się narzędziami narracyjnymi.
Zdjęcia Michała Dymka zamykają bohaterów w klaustrofobicznych wnętrzach, podkreślając ich osamotnienie i bezsilność wobec świata. Surowość obrazu rozwija dramatyzm historii, nadając jej niemal dokumentalną prawdziwość, a jednocześnie odrealnioną, niemal baśniową grozę.
To kino, które nie potrzebuje krwi i brutalnych scen, by wstrząsnąć widzem – robi to swoją formą, swoim chłodem i ciszą.
Dźwięk w Dziewczynie z igłą pełni rolę równie istotną, co obraz. Von Horn niemal całkowicie rezygnuje z muzyki, zastępując ją dźwiękami codzienności: skrzypieniem podłogi, szelestem ubrań, przyspieszonym oddechem. Kiedy jednak muzyka Mikkela Maltha pojawia się, robi to w sposób precyzyjny i uderzający, wzmacniając napięcie w kluczowych momentach. Ta oszczędność sprawia, że każda sekunda ciszy staje się jeszcze bardziej wymowna, a atmosfera filmu jeszcze bardziej gęsta.
Vic Carmen Sonne w roli Dagmar jest absolutnie magnetyczna. To postać, której nie sposób jednoznacznie potępić, ale której losów nie da się też oglądać bez wewnętrznego oporu. Każde spojrzenie, każdy gest, każde napięcie na jej twarzy budują obraz kobiety rozdartej między tym, co robi, a tym, co czuje. Partnerująca jej Trine Dyrholm, wyróżniona za swoją drugoplanową rolę, wnosi do filmu równie silną energię – jej postać, choć bardziej zdystansowana, budzi w widzu równie intensywne emocje.
Dziewczyna z igłą to kino surowe, przejmujące i trudne, które nie daje ukojenia. Von Horn nie prowadzi nas za rękę, nie tłumaczy, nie moralizuje. Każe patrzeć, słuchać i czuć. To właśnie dlatego film odniósł sukces na międzynarodowych festiwalach, zdobywając nagrody za reżyserię, zdjęcia, scenografię i aktorstwo, a także reprezentując Danię w walce o Oscara. Bo choć historia Dagmar Overbye wydarzyła się sto lat temu, pytania, które zadaje Dziewczyna z igłą, pozostają boleśnie aktualne.