Boznańska otwiera księgę prawdy
„Co za artystka! Słynna Polka prześladuje nas, doprowadza do obsesji, oczarowuje” – Louis Vauxcelles, 1912. „…tu ją intelektualne czynniki mało obchodzą: maluje tak, by sprawić największą rozkosz zmysłową dla oka” – Adolf Basler.
Gdy tylko ujrzałam ten koloryt, tak świadomie nakładany na każdym skrawku przestrzeni plamki, przystanęłam marząc, aby przeniknąć przez zasłonkę, która dzieli oglądającego od przedstawienia. Tu nie zauważasz tej szarości podłoża. Wytężasz wzrok i słuch, czekasz… Może usłyszysz rozlegającą się melodyjkę… Obrazy Boznańskiej „są ciche i żywe”.
Znudzenie po wielogodzinnym pozowaniu nie było obce modelom. Nie wiedzieli, że ta malarka prześwietliła ich na wskroś. Ich wnętrze już wkrótce pojawi się na obrazie niczym odbicie, którego sam model nie jest świadom.
Dlatego też Zygmunt Pusłowski, podczas rozmowy z Boznańską, powiedział: „Trzeba, żeby osoba – typ jej, był pani sympatyczny. Inaczej będzie to wciąż dobre malarstwo, ale pozbawione duszy”. Artystka musiała czuć, że model jest wart uwiecznienia. Dokonywała wyboru, później już nic jej nie pozostawało – tylko w wirtuozerski sposób nakładać plamkę po plamce…
Czerpała inspirację z twórczości Jamesa Whistlera, który układał zestawienia barw w taki sposób, jakby obrazowały kompozycje muzyczne. Nazywał swe dzieła symfoniami nadając im kolejno numery.
Czy obrazy Olgi także są zapisem krótkiego adagia? Chwili, nastroju, charakteru, cenniejszych niż sama okładka książki? Widzimy otoczkę, a do środka nawet nie zaglądamy? Boznańska pisała w swych listach: „Obrazy moje wspaniale wyglądają, bo są prawdą, są uczciwe, pańskie, nie ma w nich małostkowości, nie ma maniery, nie ma blagi”. Kolor szary, którym świadomie posługuje się w dziełach, jest odzwierciedleniem tej prostoty, z którą się utożsamia.
„Portret malarza Pawła Nauena” „Dziewczynka z chryzantemami” „Bretonka”
Pokazuje wnętrze i tym samym otwiera księgę prawdy przed nami. Wystarczy tylko rozchylić powieki i poczuć. Osobowość malarki sprawiała, że nie podążała za modą. Tworzyła własne ścieżki czerpiąc również pewne inspiracje z zewnątrz. Dlatego też, mając 31 lat, zrezygnowała z bycia nauczycielką i założyła własną pracownię w Monachium. Dwa lata później powstał obraz pt. „Portret malarza Pawła Nauena”. Wrażliwość artystki docierała do każdego i sprawiała, że jej portrety cieszyły się popularnością. Przysparzały one także wiele problemów.
Jak mówi Higersberger: „Portretowany Nauen, oburzony nazwaniem go w prasie monachijskiej ‘otępiałym nadwrażliwcem, który przepowiada fin de siecle’, wytoczył dziennikarzowi proces o zniesławienie. Wygrał i został publicznie przeproszony, a w trosce o zachowanie prywatności modeli, zaprzestano podpisywania portretów. Krytyce podlegać mogła jedynie wartość artystyczna obrazu”. Nie chciano, by ocenie podlegał także charakter modela.
O twórczości Boznańskiej nie można mówić bez jej biografii, która przepełniona jest wątkami uczuciowymi artystki. Czy Boznańska była „współczesną celebrytką”? Dlaczego każdy obraz ma swoją odrębną historię, w której skrywa się mężczyzna?
W pewnym momencie stwierdzamy, że te historie to tylko pokarm dla dawnych dziennikarzy, a dla nas to opowieści, dzięki którym możemy odczytać, jakie relacje łączyły ją z każdym modelem. Portret Nauena był zapowiedzią ogromnego talentu Boznańskiej, pokazaniem sposobu budowania nastroju poprzez zestawienie barwnych plam i niezwykłej magii, zawartej w swobodnym uchwyceniu ulotnego stanu ducha portretowanego.
Dzieła, w których pojawiają się dziewczynki, m.in. „Bretonka” i „Dziewczynka z chryzantemami”, znakomicie oddziałują na widza. Tak bliskie, a oddalone jakby o setki kroków. Pochłonięte rozmyślaniami, może melancholijnie uwikłane. Po chwili ogarnia nas myśl – czy ten spokój, który spostrzegliśmy w dziele, był prawdziwy? Czy melancholia jest tylko wynikiem długotrwałego pozowania, czy stanem emocjonalnym artystki?
Wszystko staje się jedną całością. Boznańska tworzy jedność z obrazem. Pokazuje to, co niewidoczne dla oczu i to, co ukryte w samym wnętrzu człowieka. Dlatego też ulegamy jej czarowi, bo trudno nam znieść kruchość tego życia.
Jak postać na obrazie dziewczynki z chryzantemami „o oczach jak krople atramentu”, może spoglądać na każdego takim samych spojrzeniem, pełnym obojętności? Jednak z drugiej strony w obrazie „Bretonki” odczuwamy spokój pomieszany z euforią.
Olga Boznańska wprowadza nas w stan refleksji poprzez swe emocje oraz przez pokazanie wnętrz wartościowych ludzi. Widzi ich i już wie, mówiąc: „To był mój obraz!”.
Na koniec, namalowawszy już Nauena, Boznańska stwierdziła: „Oddałam bezwiednie charakter człowieka, o którego życiu wesołem dowiedziała się dopiero z procesu”. Jej wrażliwość, intuicja i kunszt artystyczny emanujące z każdego jej dzieła sprawiają, że moglibyśmy oglądać je bez końca, po raz kolejny odkrywając nowe szczegóły i przeżywając nowe, niepowtarzalne emocje.
Zdjęcia: www.culture.plEdycja: Ewa Furtak
Korekta: Judyta Niedośpiał