Giallo – zbrodnia w kolorze żółci

Nazwa tego spopularyzowanego w latach 70. gatunku filmowego nawiązuje bezpośrednio do kryminałów drukowanych od początku lat 20. XIX wieku we Włoszech. Giallo to określenie żółtej barwy, którą okraszone było większość tych tanich, często dość wtórnych opowieści z dreszczykiem.

Mimo popularności literackiego pierwowzoru, spowodowanego głównie łatwą dostępnością i niską ceną, nurt ten potrzebował aż 40 lat, by w końcu wedrzeć się na ekrany kin i zalać rynek VHS.

Próby przeniesienia dość osobliwego klimatu książki na język filmu podjął się wizjoner przecierający szlaki włoskiego kina, Mario Bava. 49-letni wtedy Włoch miał już na koncie dobrze przyjęty horror gotycki pt. „Maska Szatana”, który w latach 60. zawojował amerykańskie kina samochodowe. „Black Sunday”, bo pod taką nazwą film zdobywał Amerykę, był spektakularnym zderzeniem purytańskiej rzeczywistości ówczesnych Stanów Zjednoczonych i mniej konserwatywnej w tej kwestii Europy. Dzisiaj film ten co prawda nie szokuje już scenami przemocy, jednak wciąż jest to jeden ze sztandarowych przykładów specyficznej atmosfery produkcji Bavy. Zamiłowanie twórcy do grozy, gotyku i krwi pchnęło go wreszcie do stworzenia pierwszego w historii filmu Giallo, wyprodukowanej w 1963 roku „Dziewczyny, która wiedziała za dużo”.

Ta, wydawać by się mogło, przydługawa nazwa, choć w tym gatunku potrafią one przybierać naprawdę monstrualne rozmiary, jest swoistym nawiązaniem do wyprodukowanego w poprzedniej dekadzie filmu mistrza Hitchcock’a „Człowiek, który widział za dużo”. Bava wprowadza motyw obcokrajowca przybywającego do Włoch, który przez splot pozornie przypadkowych wydarzeń ląduje w samym środku krwawej, tajemniczej historii kryminalnej. Schemat ten jeszcze na długo będzie inspiracją dla włoskich twórców, szczególnie dla Dario Argento, który w swoich produkcjach wyeksploatuje go do maksimum. Fabuła tego, nagranego w stylowej czerni i bieli, filmu kręci się wokół postaci Nory, granej przez młodziutką Leticię Roman, przybywającej do Włoch na prośbę swojej chorej ciotki, mieszkającej w Rzymie. Już w pierwszych scenach Nora umila sobie wylot z USA czytaniem książeczki z żółtą okładką. Nagła śmierć ciotki to tylko przypadkowy zapłon wrzucający dziewczynę pomiędzy tajemniczego zabójcę, któremu prasa nadała pseudonim „Alfabetycznego Mordercy”, a pomagającego w jego ujęciu doktora Bassi. Rolę tę zagrał znany choćby z kreacji szeryfa Thompsona w słynnym Koszmarze z Ulicy Wiązów, John Saxon.

Bavie udało się przede wszystkim stworzyć niesamowity, lekko oniryczny klimat, panujący od początku aż do przewrotnego zakończenia. „Dziewczynę…” można uznać za swoiste preludium do tego, co z gatunkiem działo się szczególnie w pierwszej połowie lat 70.

Do dzisiaj trwają spory o to, które dzieło Włocha uznać za pierwsze, pełnoprawne Giallo. Film wyróżniają także wysokiej klasy aktorstwo oraz artystyczny sznyt Bavy w operowaniu kadrami. Widz wraz z Norą płynie po ulicach i placach Rzymu coraz bardziej wgryzając się w jej odurzony skrętem z marihuaną umysł. Prawdziwa rewolucja dla gatunku nadeszła rok później, wraz z wspomnianymi już filmem „Sześć kobiet dla mordercy”, wyświetlanym w stanach pod tytułem „Blood and Black Lace”, którego akcja toczy się w ekskluzywnym salonie mody. To tutaj po raz pierwszy zobaczyliśmy znamienne dla Giallo czarne, skórzane rękawiczki noszone przez mordercę czy wymyślne i krwawe sposoby pozbawiania życia młodych, pięknych kobiet. Skłonność twórcy do oświetlania planu kolorowymi lampkami może przyprawić widza o wizualny orgazm, patent ten wykorzystał później Dario Argento w swoim arcydziele pt. „Suspiria”.

Lata 60. to czasy, kiedy gatunek ten nabierał rozpędu. Choć filmy Bavy z zasady konwencji są brutalne, to nie można porównywać ich do tego, co w gatunku pokazali nam później Lucio Fulci, Sergio Martino czy wspominany przeze mnie Argento. Ten pierwszy, okrzyknięty wśród fanów horroru królem, z Giallo zmierzył się już w 1969 roku, bardzo mało znanym filmem „Jedna na drugiej”. Wyświetlany w USA pod nazwą „Perversion Story” okazał się ciekawym kryminałem z iście artystycznym zacięciem, pełnym erotycznego napięcia. W filmie zagrała piękna, blondwłosa austriacka aktorka Marisa Mell, której przygody śledzimy w rytm saksofonowego grania samego mistrza Riza Ortolaniego.

Fulci wróci jeszcze do „żółtych historyjek” w rozliczającym się z konserwatywnym społeczeństwem południowowłoskiej prowincji obrazem „Nie torturuj kaczuszki”. Film wymierza soczyste uderzenie w twarz kleru. Mocne i do przesady brutalne zakończenie poprzedzone jest, do czego nawiązuje tytuł, długą i nieprzyjemną sceną torturowania kobiety, podejrzanej o okultystyczne obrządki. Jednak najlepszym przykładem geniuszu Fulciego jest powstała rok wcześniej,  w 1971, „Jaszczurka w kobiecej skórze”, artystyczna wizja przesiąkniętego LSD i zapachem drogich perfum londyńskiego podziemia hipisowskiego. Niesamowita praca kamery sprawia, że widz zaczyna stopniowo odrzucać logiczne myślenie, które, jak wydawać by się mogło, pomoże mu w rozwikłaniu zagadkowej śmierci niestroniącej od narkotyków i seksu lesbijki Julii. Film, oprócz komercyjnego sukcesu, przyniósł twórcy drugą już wizytę w sądzie. W jednej ze scen główna bohaterka w koszmarnej wizji mierzy się z obrazem okropnych eksperymentów przeprowadzanych na żywych psach. Fulci wygrał sprawę pokazując prokuratorowi specjalnie przygotowane manekiny użyte w tej konkretnej scenie, sama sekwencja obrosła już kultem wśród wszystkich miłośników krwawego horroru.

Ciekawą sprawą jest jednak fakt, że to właśnie Fulci nakręcił naprawdę ekstremalną fantazję w estetyce włoskiego Giallo. „Nowojorski rozpruwacz”, bo taką nazwę otrzymało niesławne dzieło, okrzyknięto najbrutalniejszym filmem w historii włoskiego kina oraz od razu zakazano jego dystrybucji między innymi na terenie Wielkiej Brytanii i Australii. Włoch zaglądnął tam, gdzie ówcześni twórcy spoglądali niechętnie, do samego serca zdegenerowanego Nowego Jorku. Polujący na młode kobiety, tytułowy rozpruwacz to enigmatyczna postać, która odbicie może znaleźć w każdym z przedstawionych tam bohaterów. Film odstaje od poprzednich dokonań twórcy, jest mniej umowny, stawiając raczej na dosłowność zarówno w pokazywaniu przemocy, jak i w samym prowadzeniu historii.

Jako jeden z ostatnich, wyprodukowany w 1982 roku, „Nowojorski rozpruwacz” zamyka erę panowania Giallo. Jednak gatunek ten, jak na krótki okres trwania, stał się podwalinami dla konwencji panujących w kinie po dziś dzień.

Zdjęcia: www.kinomisja.pl
Korekta: Kamila Białożyt