Wszystko, czego nie wiemy o Andym Warholu
Wydawać by się mogło, że o Andym Warholu wiemy już wszystko. Potrafimy z pamięci wymienić kilka jego prac, przypomnieć sobie kultową Fabrykę, w której żył i tworzył, a także urządzał spotkania towarzyskie. Wiemy, że został postrzelony, a także, że przywitał się z papieżem Janem Pawłem II. Istnieją jednak fakty z życia Warhola, o których wypadałoby wiedzieć, a jednak zostają one (celowo?) pomijane.
Twórczość artysty przypada na lata 60. XX wieku, kiedy to prężnie rozwijał się Pop Art. Sitodruki tworzone przez Warhola są znane na całym świecie, a domy aukcyjne szaleją na ich punkcie („Silver Car Crash Double Disaster” z roku 1963 został sprzedany w Sotheby’s w NY w 2013 za cenę 105.445.000$).
Autorka artykułu „Queer Wallpaper”, Jennifer Doyle, pisze o pracach Warhola, o których niewiele nam wiadomo. Są to serigrafie pod nazwą „Sex Parts” z roku 1978. Sama Doyle mówi, że trafiła na nie przypadkiem, wkraczając do gejowskiego pubu M.J. w Los Angeles. Społeczność homoseksualna ma okazję obcować z tą pracą każdego wieczoru, sącząc swoje koktajle, bawiąc się i rozmawiając, podczas gdy część fanów Warhola nie ma nawet pojęcia o jej istnieniu. Nasuwa się więc pytanie, dlaczego muzea i galerie sztuki, organizujące retrospektywne wystawy artysty, nie uwzględniają „Sex Parts”? Czy jest to związane z uprzedzeniem do sprawy homoseksualizmu w sztuce i czy zainteresowanie Warholem spadłoby po ukazaniu całej prawdy o artyście?
Powszechnie wiadomo, że to kuratorzy decydują o tym, co zawiśnie na ścianach danego muzeum czy galerii, jednak fundamentalną zagadką okazuje się sprawa tak dużej marginalizacji sztuki. Jednym z prawdopodobnych wytłumaczeń tej fabrykacji może być fakt, iż osoby odpowiedzialne za selekcję, czyli historycy i koneserzy, nie chcą dostrzegać orientacji homoseksualistów. Ludzie odwiedzający wystawę mogliby poczuć się nieswojo, oglądając tuż obok portretu Marilyn Monroe pracę przedstawiającą akt seksualny dwóch mężczyzn . Jednak tak samo obco czuliby się mający dostęp do dzieła wyłącznie w muzeum homoseksualiści, którzy dotychczas mogli oglądać je w swoim ulubionym barze. Automatycznie „ich” Warhol staje się niedostępny i wykluczony.
Jennifer Doyle przytacza w swoim artykule anegdotę o wystawie prac Warhola w Muzeum Sztuki Współczesnej (ang. Museum of Contemporary Art) w Los Angeles, którą odwiedziła w 2002 roku. Jej szczególną uwagę przykuł kurator, a zarazem dyrektor muzeum, który wygłosił przemowę, stojąc pod wizerunkiem Mao, autorstwa Andego Warhola. Mówił on o dozgonnej miłości artysty do Hollywoodu, a także funduszach, na które liczy muzeum, żeby móc się rozwijać. Kiedy podczas tego wykładu Doyle zauważyła, że na ścianach nie ma tekstu tłumaczącego, co autor miał na myśli, kreując to czy inne dzieło, chwyciła za mikrofon (niedziałający zresztą) i zadała wprost pytanie, dlaczego znany na całym świecie artysta, gej tworzący filmy wyświetlane później w domach publicznych, jest pozbawiany swojej seksualności przez muzeum i jego zarządców w czasie ważnej wystawy opisującej jego życie i twórczość. Zdezorientowani ludzie zaczęli pospiesznie opuszczać pomieszczenie, a spłoszony dyrektor wyjaśnił, że przecież TO (mając na myśli homoseksualizm Warhola) jest widoczne w jego pracach, a więc wyjaśnienie TEGO i wspominanie o TYM nie jest w tym przypadku potrzebne.
Pojawia się tutaj automatycznie kolejna prawdopodobna przyczyna tego zjawiska, jaką jest biznes i ekonomia. Wiemy bowiem, że to dochodowe organizacje decydują o tym, co zostanie wydrukowane w magazynach, pokazane w galeriach, mówiąc ogólniej, co nadaje się do obcowania z większą publiką. Dużo łatwiejszym rozwiązaniem okazuje się pominięcie orientacji seksualnej artysty i dzieł tworzonych pod jej wpływem. Najlepiej jest zostawić tę część życia artysty wyłącznie dla gejów i lesbijek, którzy przecież mogą adorować podobne prace w swoich pubach czy domach.
Uważam, że w tym miejscu należy zadać pytanie, czy ma znaczenie, kto tworzy dzieło, i czy wpływa to na przesłanie i późniejszą interpretację?
Na to jednak każdy powinien odpowiedzieć sobie sam.
Korekta: Kajetan Woźnikowski
Źródło zdjęcia: flickr.com