Poezja wyklęta kontra popkultura
Chciałbym, aby terminu „poezji wyklętej” nie trzeba było tłumaczyć, ale niestety tak nie jest – w szkołach nie poświęca się mu właściwie w ogóle uwagi, a w Internecie szukamy youtuberów, nie poetów. Oczywiście starsi doskonale znają piosenki Edwarda Stachury i wiele osób wciąż zaczytuje się w wierszach Wojaczka, jednak jeżeli mamy mówić o masach, to kaskaderzy literatury pozostają całkowicie zrzuceni na dalszy i nikomu niepotrzebny plan.
Wymienione przeze mnie wcześniej nazwiska, do których należałoby dodać Bursę czy Milczewskiego-Bruna oraz, o ile spojrzymy również na literaturę, także Marka Hłaskę, należały do indywidualistów, którzy teoretycznie nie mieli ze sobą wiele wspólnego. Żyli w różnych czasach i reprezentowali różne style. Mimo to jesteśmy w stanie połączyć ich ze sobą, a to za sprawą buntu przeciwko tradycjom i ograniczeniom, a także własnej samozagładzie. Pisali oni wiersze, które budziły niechęć wśród fanów Mickiewicza i poezji czystej, jedynej prawdziwej. Zaskakiwali, a poezją były nie tylko utwory, ale całe ich życie.
Alkoholizm, depresja i seks to charakterystyczne jego elementy, którymi przesiąkała także twórczość. Wulgarność i prostota stawały w opozycji do poezji klasycznej. Element zaskoczenia i awanturniczy tryb życia często przynosiły dodatkową popularność, którą pieczętowała przedwczesna śmierć niekoniecznie spowodowana fizyczną chorobą.
Teraz szokuje kto inny
Do wulgarności jesteśmy przyzwyczajeni, świat w końcu poszedł do przodu, a współczesna sztuka biała tak opanowała Internet marnymi naśladowcami poetów wyklętych, że nie zaskakuje, lecz wywołuje zażenowanie.
Dzisiaj poeci mają ciężkie, wręcz niemożliwe do wykonania, zadanie. Bo jak przebić prześcigające się w zaskakiwaniu, ubrane w mięsne stroje i rozbierające się w teledyskach gwiazdy popu?
Najpierw mieliśmy takie gwiazdy takie jak choćby Sid Vicious, który szokował, stając się jednocześnie idolem i twórcą subkultury. Kurt Cobain przyćmił Wojaczka czy Stachurę, ale nawet on nie osiąga już dzisiaj tak wysokiego zasięgu odbiorców jak Lady Gaga czy Die Antwoord.
Znam osoby, które pokusiły się o stwierdzenie, że raperzy są współczesnymi poetami wyklętymi – piszą proste i wulgarne teksty, często turpistyczne, oddają się nałogom, wychodzą poza schematy i zwykle pozostają niezrozumiani. Porównanie dla wielu krzywdzące, aczkolwiek warte przemyślenia.
Funkcja poezji
Niepodważalnym faktem jest natomiast, że poezja powoli staje się zbyteczna – większość ludzi w ogóle po nią nie sięga. Nie potrzebujemy już wierszy – czy to pięknych i rymujących się, czy też białych i wulgarnych. Otrzymaliśmy masę innych środków wyrażania siebie.
Młodzież, która niegdyś odnajdywała swoje uczucia w pięknych utworach lirycznych, dzisiaj dostrzega je w memach czy serialach. Po co czytać tomik poezji o niespełnionej miłości, gdy jeden obrazek z zabawnym podpisem prościej, krócej i dla wielu osób trafniej oddaje to samo?
Czytanie wierszy, nawet tych wyklętych, staje się coraz bardziej niszowe, co doprowadzić może do sytuacji, w której osoby znające jedynie „Pantofelka”, będą stawiani na równi z nałogowymi czytelnikami poezji górnolotnej, już dzisiaj zarezerwowanej jedynie dla polonistycznej elity intelektualnej.
Zdjęcie: Marcelina Klekocińska
Korekta: Karolina Korczyk