Młodzi starcy

Młodość to piękny okres w życiu każdego człowieka.
Wydaje mu się, że jest nieśmiertelny i może dokonać wielkich rzeczy. Przynajmniej druga część zdania może być prawdziwa. Są to najlepsze lata, które można spędzić na różne sposoby: studiowanie, zdobywanie nowych doświadczeń, nowej wiedzy niekoniecznie z zakresu edukacji obowiązkowej, tej szkolnej. Jednak teraz młodzi ludzie mają całkiem inne zajęcia, co nieco cieszy, ale i smuci, przynajmniej mnie.
Dlaczego nieustannie brakuje nam czasu? Dlaczego nie potrafimy oddać się całkowicie przyjemnościom, charakterystycznym dla naszego wieku? Dlaczego tak dużo w nas racjonalizmu, a tak mało spontaniczności? Każdy się chyba zgodzi, że obecne czasy wymagają od nas dużej elastyczności, ale co zrobić, jeśli elastyczność zamienia się w… starość? Nie mówimy tutaj o starości, która wynika z podeszłego wieku i zdobytych doświadczeń, bo tego drugiego przecież nawet nie posiadamy.
Obecnie możemy spotkać się z powiedzeniem, że mamy młode stare społeczeństwo, albo jeszcze bardziej dosadnie: „młodzi starcy”.
Słuchając opowieści ludzi starszych, lecz nie w podeszłym wieku, można się dowiedzieć, że „kiedyś to było inaczej” – choć to ulubione powiedzenie ludzi starszych, to jest w tym sporo prawdy. Ludzie młodzi dużo się bawili, nieraz życie towarzyskie stawiali o wiele wyżej niż podejmowanie ważnych decyzji, a pracę rozpoczynali po zakończeniu studiów. Nie wiadomo kiedy, zaczęło się to gwałtownie zmieniać. Młodym zaczęło być spieszno do dorosłości, chcieli osiągnąć pozorną niezależność. Teraz ciężko spotkać osobę w wieku lat dwudziestu, która nigdy by nie pracowała, choćby dorywczo.
Niekiedy życie i jego przewrotne losy zmuszają nas do podejmowania decyzji niczym 30-latkowie, mając niespełna 17. Jest to okrutne, ale prawdziwe. Podjęcie pracy to jeden z pierwszych czynników, który pozwala mi twierdzić, że młode społeczeństwo jest stare. Kiedy zapyta się teraz młodych, czy czują tę swoją młodość, to albo odpowiedzą z fałszywą szczerością, albo odpowiedzą, że nie, że czują się starzy. Pisze to w pełni świadoma, pracująca osoba, która stara nie jest, jednak zmieniająca się sytuacja silnie oddziałuje i niebawem możemy doznawać bólu istnienia i zagłębiać się w dość pesymistyczną filozofię Schopenhauera.
Najgorsze jest to, że przecież robimy to sobie sami. Rozwiązanie jest dziecinnie proste: popatrzmy na dzieci, obserwujmy je. Im się nigdzie nie spieszy. Idą wolno, nieustannie chciałyby się bawić. Nie mówię o bezmyślności: jednak czasem dajmy się ponieść, by za kilkanaście lat, mając 30 lat nie czuć się tak, jakbyśmy mieli się żegnać z tym życiem, tylko dlatego, że próbowaliśmy za wcześnie dorosnąć.
Zdjęcie: Dorota Łaski
Edycja i korekta: redakcjaBB