Co łączy radio i weterynarię? Marcin Haladyn!

Cygański Las, wczesny poranek. Dzwonię na domofon, odzywa się dziwnie znajomy głos. Otwieram drzwi. W środku spore zamieszanie. Kilka osób nerwowo biega po korytarzu. W tle słychać cichą muzykę. Zdezorientowana wchodzę do otwartego pokoju i zaczynam przeglądać setki płyt. „Mam dziesięć minut, później muszę wracać na antenę”. Marcin Haladyn.

Najgorsze co można zmarnować w życiu to czas, więc staram się nie tracić go na spanie. Od małego chciałem studiować weterynarię. Po raz pierwszy stwierdziłem, że będę zajmował się zwierzętami, kiedy miałem pięć lat i tego trzymam się do dziś. Skończyłem studia na wrocławskim Uniwersytecie Przyrodniczym. To dla mnie nie tylko zawód, ale przede wszystkim pasja. Największą radość czuję, kiedy mogę pomóc i jest dla mnie osobistą porażką, kiedy tej pomocy udzielić nie potrafię.

Pracę w radiu zacząłem z kolei ponad 20 lat temu, jeszcze przez rozpoczęciem studiów. Dziennikarzem zostałem głownie po to, żeby móc utrzymywać się samemu jako młody człowiek. Nasza poranna audycja? Cóż, wszystko dzieje się na bieżąco. Włączamy mikrofony. Jeden z nas zaczyna coś mówić, drugi się dołącza. Nie ma w tym ani planu, ani wcześniej przygotowanej puenty. Czasami wychodzi fajnie, innym razem niekoniecznie. Ale gdybyśmy mieli przygotowany wcześniej scenariusz, zabrakłoby tego klimatu. Z Mirkiem Mrzygłodem jesteśmy zwykłymi chłopakami, którzy rano przychodzą do pracy i prowadzą zwyczajne dialogi, dokuczając sobie przy tym nawzajem (śmiech).

Mój dzień, tak? Zaczyna się bardzo wcześnie i kończy bardzo późno, ale mam taki reżim, jaki sam sobie narzuciłem. Od 5:30 do 10:00 jestem w Radiu Bielsko, chwilę później zaczynam przyjmować pierwszych pacjentów. Wieczorem wracam, żeby zjeść, przespać się, w międzyczasie poczytać i po prostu pobyć trochę w domu. Właśnie, dom. Jestem z Wrocławia, a do Bielska-Białej przeprowadziłem się za moją miłością. Kiedyś nie wyobrażałem sobie traktować innego miejsca tak samo, jak rodzinnego miasta. W końcu tam dorastałem i to tam spędziłem większość swojego życia. Dzisiaj jednak, kiedy wracam z podróży i myślę o domu, przed oczami widzę Bielsko.

Podróże. To po prostu pasja, którą staram się realizować, kiedy tylko czas na to pozwala. Dlaczego motocykl? Bo można bardziej poczuć ten świat, wszystko jest namacalne. Jadąc przez pustynię, na ciele czujemy piasek, a kiedy jest zimno, nie możemy włączyć sobie ogrzewania. Po każdej takiej podróży jesteśmy całkowicie przeniknięci tym, co widzieliśmy. Najlepsza wyprawa? Każda jest inna, każdą przeżywa się inaczej, do każdej inaczej się przygotowujemy. I z każdej zostają rzeczy bezcenne. Nie mówię tu o drobnych pamiątkach z Australii, drewnianych maskach z Afryki czy zasłyszanych gdzieś w Azji historiach. Chodzi o obrazy, które widzimy, zamykając oczy. Jacy są ludzie tam, daleko? Inni. Najpiękniejsze jest poznawanie tej inności.

Wszystkim, którzy pytają mnie o podróże, mówię, że warto wypowiadać się o rzeczach, które znamy. Nie jesteśmy w stanie poznać tych wszystkich pięknych miejsc tylko z opowieści. Warto posłuchać kogoś, kto nam opowiada o świecie, żeby później – jeśli jest taka możliwość – samemu zobaczyć to wszystko, wyrobić sobie własne zdanie. Chyba dlatego podróżowanie jest tak cudowne. W pewnym sensie można powiedzieć, że jedziemy w znane – nieznane. Poznajemy coś, o czym już słyszeliśmy, co widzieliśmy na fotografiach.

Mój przyjaciel Stanisław Kotlarczyk kilka lat temu zapoczątkował świetną akcję „Oczy Etiopii”. Pomagamy niewidomym Etiopczykom. To są setki zabiegów w bardzo trudnych okolicznościach.

W Afryce nie ma takich szpitali jak u nas, trudno o sterylne warunki. A jak może tu pomóc weterynarz – radiowiec? Podobne zabiegi wykonuje się u zwierząt, ale oczywiście chodzi także o organizację, logistykę, finanse. Przy okazji warto wykorzystać poznawanie nowego kraju z robieniem czegoś… czegoś dobrego, jak sądzę.

Plany i marzenia… Największe? Spróbować w całym tym szaleństwie znaleźć więcej czasu dla najbliższych. I każdego roku w styczniu mieć nowe plany, siłę na ich realizację, bo to jest chyba najważniejsze.

MARCIN HALADYN –  ur. w 1975 roku we Wrocławiu, ukończył studia na wrocławskim Uniwersytecie Przyrodniczym, lekarz weterynarii w Lecznicy Nadzieja. Razem z Mirosławem Mrzygłodem prowadzi w Radiu Bielsko poranną audycję „Pierwsza zmiana”. Pasjonat podróży motocyklowych i jeden z uczestników akcji „Oczy Etiopii”.

Zdjęcie: Krystian Sekut
Korekta: Bartłomiej Malec