Zakładnik
Głównym bohaterem tej książki jest Zygmunt Rozłucki — psycholog, który nie jest najlepszym autorytetem w tej dziedzinie, ze względu na własne problemy związane z psychiką. Postać, której nie da się nie lubić. Dzięki niemu, a raczej przez to, że borykał się z problemem alkoholizmu, dowiedziałem się co nieco na temat whiskey. Rozłucki to facet po przejściach — samobójcza śmierć jego ojca na oczach jego siostry odcisnęła piętno na jego życiu i wykształceniu. To właśnie przez to zdarzenie zaczął studiować psychologię.
– Z zamyślenia wyrwał go dzwonek telefonu. Spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił jego szef i jedyny chyba przyjaciel — no i zaczęła się akcja. Mentor Rozłuckiego, ze względu na swoją absencję poprosił go, aby udzielił eksperckiego wywiadu w telewizji dla jednego z programów śniadaniowych. Pech chciał, że wtedy do studia telewizyjnego wpadł napastnik z bronią w ręku i wziął czterech zakładników. Nasz główny bohater, jako psycholog miał pełnić funkcję negocjatora. Jak się jednak później okazało, Rozłucki był z góry skazany na niepowodzenie, gdyż napastnik zabija zakładnika, odczytuje w telewizji na oczach kilku milionów widzów, na żywo oświadczenie i popełnia samobójstwo.
Bezpośrednimi świadkami tego dramatu jest dwoje zakładników: Rozłucki oraz młoda dziennikarka – Karolina Janczewska. Duet postanowił rozwiązać zagadkę tajemniczego zamachowca oraz wiadomości, jaką chciał przekazać na wizji. Obie postacie są zupełnymi przeciwieństwami, lecz dzięki temu uzupełniają się nawzajem, przez co ich działania wcale nie kończą się fiaskiem…
Przemysław Borkowski stworzył intrygujący klimat w swojej książce. Każda, nawet najmniejsza rzecz jest opisana z wyjątkową dokładnością. „Zakładnik” jest jedną wielką tajemnicą, która zostaje rozwikłana dopiero samym na końcu. Przez cały czas czytelnik musi stawiać czoła kolejnym zagadkom. W kryminale Borkowskiego możemy być spokojni o zwroty akcji, których nie brakuje.
Nie wszystko jednak jest idealnie. Na okładce widnieje cytat Roberta Małeckiego. — Dopiero finał wysadzi Cię w powietrze — i tak i nie. Całość akcji kończy się w bardzo zaskakujący sposób, lecz ostatni rozdział „Zakładnika” jest zupełnie zbędny. Jeśli już jesteśmy przy rozdziałach, to momentami mocno irytujące są przejścia pomiędzy nimi. Kompletna dysharmonia. Borkowski również przeciwstawił się zasadzie Alfreda Hitchcocka — książką zaczęła się od kulminacji emocji, które z każdym przeczytanym rozdziałem spadały, ale wciąż każdy z nich był intrygujący na swój sposób.
Pomimo wszystkiego „Zakładnik” to świetna propozycja dla osób lubiących dobre kryminały z dużą dozą tajemnicy i pasjonującą fabułą. Jest to bardzo dobra pozycja na długie jesienne wieczory, ale i nie tylko. Gdybym miał jednak wskazać najlepszą cechę tej książki, bez wątpienia byłaby to psychologia. W „Zakładniku” znajdziemy wiele informacji o tym, w jaki sposób funkcjonują ludzie, zwłaszcza w obliczu niełatwych wydarzeń.
Zdjęcie: materiały prasowe