Socjomaniak
Zawodowo tłumaczy ludziom Internet. O studiach, ścieżce kariery pełnej zwrotów akcji, swojej pasji do Internetu, mediów społecznościowych i digital marketingu opowiada Bartek Rak.
redakcjaBB: W jednym z postów na blogu napisałeś, że założyłbyś firmę od razu po liceum. Czy w takim razie w ogóle poszedłbyś na studia?
Bartłomiej Rak: Zdecydowanie nie. Wziąłbym się za rozkręcanie firmy zaraz po liceum, chociaż nie wiem, czy wtedy wpadłbym na pomysł Socjomanii. Studia pozwalają dorosnąć. W liceum wszyscy o nas dbają, pilnują, a na studiach dużo się zmienia. Tak to właśnie wyglądało w moim przypadku – wyszedłem ze szkoły średniej z dobrymi ocenami, jako inteligentny facet, a pierwsze pięć egzaminów oblałem. Na początku nie wiedziałem, o co chodzi, jednak z czasem nauczyłem się dawać sobie radę, odpowiednio się organizować. Poza tym wyrwanie się spod skrzydeł rodziców naprawdę dużo daje. Uczy samodzielności.
Jaki kierunek chciałbyś studiować, gdybyś nie wybrał informatyki?
Może socjologię informatyczną? Według mnie jest bardzo przyszłościowym kierunkiem, ponieważ uczy ludzi wdrażać wszystkie rozwiązania z pogranicza informatyki w społeczeństwo. Co więcej, w Polsce jesteśmy nastawieni entuzjastycznie do takich nowatorskich zmian. Płatności zbliżeniowe stały się w naszym kraju powszechne, mimo tego, że nie przyjęły się w większości krajów Unii Europejskiej. Dlatego socjologia informatyczna jest świetnym wariantem – pozwala realizować się społecznie, a jednocześnie przekazuje przyszłościową wiedzę o technologii.
Czy osoby, które zatrudniasz w Socjomanii kończyły kierunki związane z digital marketingiem?
Raczej nie. Większość z nich zajmuje się obecnie zupełnie czymś innym, niż wcześniej studiowała. Moim zdaniem warto wybrać studia, które będą po prostu rozwojowe i pozwolą nam lepiej zrozumieć świat. Już wielokrotnie przekonałem się, że nie trzeba jakoś specjalnie zastanawiać się nad swoją przyszłością. Zazwyczaj człowiek coś sobie planuje, dąży do tego, następnie pojawiają się nowe, ciekawsze możliwości, a co za tym idzie – nowe cele. I tak w kółko.
Studiowałeś za granicą. Jak oceniasz to doświadczenie?
Rzeczywiście, byłem na Erasmusie w Danii. Za granicą zupełnie inaczej myśli się o świecie. Informatyką w Krakowie bardzo się rozczarowałem, a w Kopenhadze sporo się nauczyłem i wróciłem z głową pełną pomysłów. U nas na zajęciach jest 70 osób, a u nich 3. Tam ważny jest przede wszystkim rozwój osobisty, a studia same w sobie nie są priorytetem. Każdemu polecam wyjazd za granicę na jakiś czas!
Skąd wziął się pomysł na założenie Socjomanii?
Na samym początku był blog, który miał mi pomóc porządkować branżowe case studies. Dopiero później pojawił się pomysł prowadzenia szkoleń z digital marketingu i social media. Przez pierwszy rok działałem sam, a później zacząłem szukać wspólnika. Nie lubię pracować sam, zespół to podstawa. Kasię, która jest teraz prezesem firmy, znalazłem na Facebooku. Zobaczyłem jedno ze szkoleń, które prowadziła, poznaliśmy się, a niedługo potem zaproponowałem jej współpracę. Wcześniej prowadziłem też inną firmę, która upadła. Zostały mi po niej spore długi, ale też doświadczenie, które w tym przypadku zaprocentowało.
Jaka była reakcja Twoich rodziców na pomysł założenia firmy?
Rodzice zawsze się dziwili, jak mogę chcieć pracować więcej niż 8 godzin dziennie, a mimo wszystko prowadzenie własnego biznesu bardzo często tego wymaga. Oni wracają do domu, siadają na tarasie, delektują świeżym powietrzem, a ja z ich perspektywy przesiaduję w biurze non stop. W tej kwestii zawsze mieliśmy całkiem inny tok rozumowania. Rodzice wolą spokojne życie i pracę na etacie, a mi największą satysfakcję daje właśnie rozwijanie własnej firmy.
Chyba można już powiedzieć, że żyjemy w erze Snapchata. Czy uważasz, że ta aplikacja jest pomocna w marketingu?
Ja jestem już chyba za stary na Snapchata. Staram się od czasu do czasu wysłać snapa, ale nie czuję tego do końca. Ta aplikacja na pewno jest przyszłościowa pod kątem marketingu, ale chyba jeszcze nie teraz. Zbyt mało osób ją rozumie. Problem polega też na tym, że obecnie Snapchat jest niemierzalny. Nie ma raportów, statystyk. Wszystkie pieniądze, które lądują na Snapie, to na razie jeden wielki eksperyment.
Co jest najtrudniejsze w Twojej pracy?
Zdecydowanie kontakt z ludźmi. Na początku mojej kariery przejmowałem każdą osobą, która nie była zadowolona ze szkolenia. Po pewnym czasie zrozumiałem, że ludzie są niezadowoleni nie z powodu szkolenia, ale po prostu w danym momencie świat nie kręci się tak, jak by chcieli. Wraz z doświadczeniem nabrałem dystansu.
Jak zaczynasz dzień? Od przeglądania Facebooka?
Tak, FB czytam jeszcze w łóżku, jak pewnie większość z nas w dzisiejszych czasach. Wstaję o 6, a do godziny 8 czytam newsy ze Stanów Zjednoczonych, które poprzez różnicę czasu są o tej porze „świeże”. Na FB obserwuję też sporo ciekawych osób, które udostępniają wiele interesujących treści.
Na co dzień wolisz komunikację w przestrzeni wirtualnej czy realnej?
Zdecydowanie wolę komunikację w sieci. Z natury jestem małomówny i generalnie wolę pisać. Nie lubię rozmów przez telefon, zwłaszcza z osobami, których nie znam. W tej sferze Internet bardzo ułatwia mi życie.
Posiadasz receptę na sukces?
Moją receptą jest pracowitość. Nie mam jakichś specjalnych talentów. Jedyne, co umiem robić, to po prostu pracować nad jednym i tym samym, dopóki nie zrobię dobrze tego, co chciałem.
Wywiad został opublikowany w #5 magazynie redakcjaBB.
Więcej informacji na stronie www.socjomania.pl
Korekta: Ewa Kuchta
Zdjęcia: Klaudia Olszewska