Gdzieś między Bielskiem a Australią
Australia mnie wybrała i jestem jej wiernym sługą. O swoich miejscach na świecie opowiada Marek Tomalik.
Rafał Świder: Z wykształcenia jest Pan geologiem. Pisze Pan świetne książki i jest menadżerem kapel preferujących mocne brzmienie. Jak to się stało?
Marek Tomalik: Są generalnie dwie silne pasje w moim życiu: muzyka i podróże. To się przeplata. Z zespołem Ankh jeździłem po świecie. Byliśmy w Brazylii, dwukrotnie w Meksyku, Stanach Zjednoczonych, w kilku miejscach Starego Kontynentu. Staraliśmy się naszą muzykę pokazać jak najszerszemu gronu fanów na różnych festiwalach. Teraz jestem dziennikarzem „Jazz Forum”. To się łączy z miejscem, w którym mieszkam. Mamy przecież w Bielsku-Białej dwa bardzo znane festiwale jazzowe.
Co spowodowało, że zamiast nudnej pracy geologa wybrał Pan inną drogę życia?
Nie uważam, że praca geologa jest nudna! Moje życie po prostu tak, a nie inaczej się potoczyło. Rzeczywiście jako geolog nie zarobiłem ani złotówki. Teraz, wiele lat po obronie pracy magisterskiej, otrzymałem propozycję robienia doktoratu z geologii ze specjalności, którą ukończyłem. To jest geochemia, konkretnie geochronologia. Zajmuje się badaniem wieku skał. Propozycja na tyle kusząca, na tyle atrakcyjna, że mocno się nad nią zastanawiam. Jedyny problem, to brak czasu. Ale na pewno praca geologa nie jest nudna! Wracając do pytania, jeszcze na studiach bardzo silnie wszedłem w świat dziennikarski. Przez wiele lat pracowałem w Radiu Kraków, a potem zacząłem pisać dla różnych czasopism. I tak jest do dziś. Dziennikarstwo mnie wciągnęło, wybrałem tę drogę na wiele lat.
Skąd bierze Pan energię na coroczne wyprawy do Australii?
Australia mnie wybrała i jestem jej wiernym sługą. Wiem, że to brzmi trochę metafizycznie, ale tak właśnie jest i niespecjalnie z tym wojuję. Jeżeli coś w życiu idzie dobrze, to chce się to robić dalej i dalej. To kwestia silnej pasji. Z pasją żyje się lepiej, żyje się łatwiej.
Co Pana najbardziej interesuje w tym odległym zakątku świata?
Wiele rzeczy. To kwestia krajobrazu, inności, Aborygenów, kwestia spojrzenia na ich kulturę, religię, filozofię. Jest siła, żeby robić następne wyprawy.
Jak zmieniła się Australia od roku 1989?
Zmieniła się decydowanie mniej, niż Polska przez ostatnie ćwierć wieku. W Polsce zaszły bardzo poważne zmiany. Widzimy to w miastach, bo wyładniały, na ulicach, w życiu społecznym, w polityce. Nasz kraj bardzo się zmienił. Australia w tym czasie zmieniła się niewiele. Przynajmniej w mojej ocenie.
Jaką najciekawszą przygodę przeżył Pan na tym odległym kontynencie?
Masę ciekawych przygód. Właściwie każda moja podróż była ogromną przygodą. W 2002 roku pierwsza moja wyprawa w outback, czyli słabo zaludnione, pustynne tereny środkowej Australii była wręcz przełomową w moim życiu. Tam każdy kolejny dzień spędzony w takiej zupełnej inności, w takim silnym zespoleniu z przyrodą, ze środowiskiem, przynosił niesamowite wrażenia. Dlatego lubię tam wracać.
Czy zdarzyło się Panu coś może tylko w ułamku tak ciekawego, ale w Polsce lub nawet w Bielsku-Białej?
To trudne pytanie. Wiadomo, że zdarzają się różne ciekawe rzeczy tylko czasem nie jesteśmy ich świadomi. Lubię swój kraj, choć utożsamiam się z nim lokalnie. Tutaj realizuję swoją drugą silną pasję, czyli muzykę, poprzez udział w festiwalach, pisanie o muzyce jazzowej. To dla mnie fantastyczna przygoda. Gdy słucham muzyki, mój organizm jest poddany bardzo silnym emocjom. Jeżeli mogę te emocje przelać na papier, bywam szczęśliwy. Podobne emocje dotyczą moich wypraw, kiedy jestem gdzieś tam w Australii.
Gdyby mógł Pan cofnąć czas, czy zmieniłby Pan coś w swoim życiu zawodowym?
Nie sądzę! To takie gdybanie. Generalnie nie żałuję żadnych rzeczy, które w życiu zawodowym robiłem.
Co sądzi Pan o Bielsku-Białej? Czy to miejsce piękniejsze od Australii?
Trudne pytanie. To tak, jakby posadzić obok siebie dwie dziewczyny, jedna jest piękna, druga jest piękna i która jest piękniejsza… Jestem lokalnym patriotą, uwielbiam swoje miasto, bardzo dobrze się w nim czuję, ze spokojem i dumą się z nim utożsamiam. To świadomy wybór, że tu mieszkam. W innych miastach bym się prawdopodobnie męczył. Przerobiłem Kraków (11 lat) i Podhale (5 lat) – to nie dla mnie! Absolutnym numerem jeden jest Bielsko-Biała i to się nie zmieni do końca życia. Tak, jak Australia jest dla mnie krajem numer jeden, i to też się nie zmieni.
Czy są jakieś podobieństwa między Australią a Bielskiem-Białą?
Otwartość. Australia jest krajem wielu narodowości, religii i wielu kultur. Dokładnie takim miastem jest Bielsko-Biała. Nie zasiedziałym jak Kraków czy Poznań, tylko miastem „przewietrzonym”, w którym większość mieszkańców to przybysze, nie tacy, którzy żyją tu z dziada pradziada. W dodatku miastem na styku Śląska, Galicji, Czech, Słowacji i góralskich tożsamości. Tak, różnorodności zawsze wzbogacają.
www.wsednosprawy.pl
www.australia-przygoda.com
Marek Tomalik
Dziennikarz, pisarz, pasjonat i znawca Australii, do której systematycznie wraca od 1989 roku. Twórca 23. edycji festiwalu podróżników Trzy Żywioły oraz innych imprez artystycznych. Stały współpracownik „National Geographic” i „Jazz Forum”. Dwukrotny laureat Kolosów – najważniejszej nagrody przyznawanej polskim podróżnikom.
Artykuł został opublikowany w magazynie redakcjaBB #04.
Zdjęcie: Barbara Batycka
Korekta: Ewa Kuchta