Tłumacz jako wolny strzelec

Czy zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda w rzeczywistości praca tłumacza? Freelancerka Agnieszka Baran czuję się w niej, jak ryba w wodzie, a dzięki inicjatywie przed|PRACA, również my mieliśmy okazję dowiedzieć się jak wygląda specyfika pracy tłumacza.

Tomasz Ardziński: Dlaczego zdecydowała się Pani na udział w projekcie przed|PRACA?

 

Agnieszka Baran: Można powiedzieć, że to interwencja siły wyższej (śmiech). Propozycja przyszła do mnie w trudnym dla mnie okresie, kiedy zastanawiałam się, jak sobie poradzić z nawałem zleceń – z nieba mi spadliście. Dodatkowo ucieszyło mnie redakcyjne doświadczenie Kasi, bo dało mi pewność, że w tekście, który jej powierzę, nie znajdą się błędy językowe, które mogłaby popełnić osoba z ulicy – a sprawne posługiwanie się polszczyzną to ogromna zaleta.

 

Jakie korzyści wyniosła Pani ze współpracy z projektem?

 

Przede wszystkim zostałam bardzo mocno odciążona, w chwili kiedy tego potrzebowałam. Miałam wiele zleceń, które musiałam dokończyć, które wiązały się z dużą ilością mechanicznej pracy z przygotowaniem tekstu do tłumaczenia, która mnie nie pchała do przodu. Nie mogłam tak po prostu zlecić tego typu zadań obcej osobie, między innymi dlatego, że w mojej branży obowiązuje  poufność.

 

Kasia wykazała się kompetencjami?

 

Ze względu na planowane studia Kasi i jej znajomość języka czeskiego – wiedziałam, że charakter pracy jej nie przerazi. Miałam pewność, że jeśli dostanie np. do obróbki ocr tekst w języku czeskim, to sobie z nim doskonale poradzi. Odciążyła mnie również przy pracy typowo mechanicznej, jak na przykład skanowanie. Nie bałam się powierzyć jej obróbki tekstu czy przygotowania go do tłumaczenia, między innymi dzięki redakcyjnemu doświadczeniu Kasi.

 

Na czym dokładnie polegały obowiązki Kasi w ramach praktyk?

 

Jak już wspominałam, było to przygotowywanie dokumentów do tłumaczenia, skanowanie, obróbka ocr czyli sporządzenie wersji elektronicznej tekstu na podstawie jego skanu, obróbka edycyjna, czasem mechaniczne czynności jak pieczętowanie, przygotowywanie przesyłek i dopilnowanie, by się nie pomieszały. Czasem musiała zanieść dokumenty do sądu, na dziennik podawczy. Zadania wymagały dużej odpowiedzialności.

 

To może opowie teraz Pani coś o tłumaczeniu. Jak przebiega ten proces? 

 

Są dziesiątki teorii przekładu, napisano na ten temat setki książek. Nie ma jednej jedynej metody, która sprawdzi się w każdym przypadku, każdy tekst lub wypowiedź należy traktować indywidualnie. Trzeba zastanowić się nad tym, jakiego typu jest tekst – kto go napisał i do kogo ma trafić. To nic innego jak klasyczny model komunikacji. Do tego dochodzi kwestia, w jakiej sytuacji tekst został napisany, jaki jest kontekst, ponieważ wiąże się to z celem, jaki chcemy osiągnąć. Od tych wszystkich elementów zależy, jakie strategie podejmiemy w tłumaczeniu. Za każdym razem trzeba podejść do tłumaczenia indywidualnie. Inaczej potraktujemy przygotowania obcojęzycznej wersji tekstu reklamowego, gdzie możemy pozwolić sobie na więcej swobody i nie musimy trzymać bardzo blisko oryginału. Nie trzeba, wręcz nie należy tłumaczyć tego tekstu słowo w słowo, bo po prostu taki tekst nie będzie działać, nie spełni swojej reklamowej funkcji. Ba, czasem nawet powinno się napisać go od nowa w języku obcym – nazywa się to transkreacja. Natomiast w pracy tłumacza przysięgłego, ważne jest, żeby tekst był wierny również od strony formalnej, nierzadko niektóre elementy  trzeba pozostawić w oryginale i w nawiasie podać ich omówienie, bo nie mają one swojego idealnego odpowiednika w języku docelowym.

 

Jak dojść do tego, co autor tekstu miał na myśli?

 

Czasem to bardzo trudne i wymaga dużej ilości czasu. Nie zawsze da się dopytać albo skonfrontować z autorem. Na przykład prawnicy różnie piszą i niekiedy zdania są bardzo długie – zajmują nawet całą stronę, więc łatwo się w tym pogubić. Z czasem zyskuje się doświadczenie, więc teraz mogę sobie poradzić z takimi sytuacjami. Dogłębne zrozumienie tekstu jest bardzo ważne, bo ciąży na mnie odpowiedzialność za prawidłowy i wierny przekład. W przeciwnym razie przetłumaczony tekst nie spełni swojej funkcji i, dajmy na to może dojść do konfliktu. Z kolei w  tłumaczeniu ustnym uczestniczę w rozmowach i mogę od razu zapytać o sprawy, które nie są dla mnie do końca jasne. Bywa, że na przykład z przyczyn technicznych nie zawsze jestem w stanie zrozumieć wypowiedź, ale, o ile nie tłumaczę w kabinie symultanicznie, w tej sytuacji mogę się upewnić. Z kolei czasami w procesie tłumaczenia powstają dylematy związane z etyką, na przykład gdy rozmówca używa ostrych, wulgarnych sformułowań.

 

Dlaczego więc w tłumaczeniach dialogów filmowych stosuje się tak często eufemizmy?

 

Przeważnie to nie jest kwestia tłumacza. Z tytułami filmów jest tak samo. One nie są zależne od tłumacza, decyzję podejmuje eminent oraz od dystrybutora. Co więcej, jeśli film będzie emitowany przed godziną 22, to tekst musi zostać zmieniony. Dlatego stosuje się eufemizmy. Akurat ja nie zajmuję się tłumaczeniem filmów, ale przykład audiowizualny jest bardzo ciekawą sprawą. Na przykład tłumaczenie jednego wersu dialogowego może trwać choćby pół godziny, tak, aby długość, styl wypowiedzi i sens się zgadzały. Dodatkowo w przypadku filmów anglojęzycznych dochodzi jeszcze jedna trudność – język angielski jest bardziej zwięzły niż polski, więc wypowiedzi bohaterów trzeba skracać, by dało się je przeczytać lub usłyszeć w trakcie trwania danej sceny. Tłumacz powinien mieć do dyspozycji film, na którym pracuje, aby widzieć ile trwa dana scena, jaki jest kontekst, czy, dajmy na to, wypowiedź nie jest ironiczna i tak dalej. Czasami agencje przesyłają do tłumaczenia tylko listę dialogową, na podstawie której tłumacz musi pracować i powinien wtedy się upomnieć o dostęp do filmu. W przypadku musicalu albo dubbingu muszą się także zgadzać tzw. kłapy. Czyli jak aktor otwiera usta, tłumaczenie musi zgadzać się z ruchem ust. Na przykład, jeśli powiedzmy w wypowiedzi przedłużana jest samogłoska „a” i aktor ma bardzo szeroko otwarte usta, to należy dopasować do tego konkretnego miejsca słowo z samogłoską „a”. To dla tłumaczy audiowizualnych karkołomna robota, naprawdę nie zazdroszczę im (śmiech).

 

Użyła Pani wcześniej metaforę blasków i cieni pracy wolnego strzelca, jak to rozumieć?

 

Z blasków – mogę sobie pozwolić na spontaniczny wypad w środku dnia. Jeśli chcę gdzieś wyjść, to organizuję swoje obowiązki, tak abym mogła spotkać się z kimś lub załatwić swoje prywatne sprawy o danej porze. Można pracować na dobrą sprawę wszędzie i wykonywać swoje zlecenia na przykład w ogrodzie, w pociągu. Znam tłumacza, który dużą cześć roku mieszkał w Chorwacji i pracował zdalnie. Często mogę też wykorzystać na pracę nieplanowane wolne chwile. Nie muszę marnować dziur w ciągu dnia. To jest właśnie ten blask. Ale niestety czasem jest też tak, że siedzi się po nocy i nie ma dla siebie czasu w weekend.

 

To jest ten cień?

 

Niestety tak, ponieważ nie jestem w stanie przewidzieć bardzo precyzyjnie, ile dokładnie będę miała zleceń w określonym czasie. Mogę co najwyżej z grubsza oszacować i rozplanować pracę, żeby się wyrobić, a także zaplanować dochody, jakie mi wpłyną w danym miesiącu na podstawie faktur, które mają być zapłacone oraz ile mam zleceń na dany miesiąc. Dzięki temu mogę mniej więcej przewidzieć, ile jestem w stanie zarobić w ciągu miesiąca. Zaplanowanie dwutygodniowych wakacji, niekiedy jest kłopotliwe, ponieważ muszę wszystko dopiąć na ostatni guzik by klienci nie odczuli mojej nieobecności, muszę też przewidywać, czy dany moment jest odpowiednim czasem na odpoczynek.

 

Na co należy zwrócić uwagę będąc freelancerem?

 

Trzeba być osobą wszechstronną i interesować się różnymi dziedzinami. Należy mieć pojęcie o prawie, biznesie i marketingu. Bo w końcu muszę odnajdywać się w podatkach, w tym, jak budować stabilną firmę i wiedzieć jak siebie zareklamować. Kolejna, równie ważna sprawa, to musimy pamiętać o tym, żeby rozgraniczać czas wolny od pracy, co jest niekiedy bardzo trudne. Nierzadko jest tak, że kiedy mamy obowiązki do zrealizowania, korci nas, żeby je wykonać w momencie, w którym przewidzieliśmy czas na odpoczynek z rodziną. W tej sytuacji nie możemy dać się pożreć i powinniśmy nauczyć się umiejętnie dysponować swoim czasem. Pamiętam, jak na początku rzuciłam się na głęboką wodę i poprzyjmowałam zbyt dużo zleceń, przez co miałam problem z dokończeniem ich na czas. Musimy poznać swoje moce przerobowe, poznać siebie, swój rytm i efektywność – jak nasz organizm funkcjonuje przed urlopem, po urlopie, albo gdy pracujemy którąś godzinę z kolei. To nam bardzo pomoże przy rozplanowaniu pracy. Może to działać też w drugą stronę, kiedy mamy problem zmobilizowania się do pracy. Mamy coś niezbyt wdzięcznego do zrobienia i wiemy, że musimy to zadanie skończyć, ale mimowolnie wchodzimy na portale społecznościowe, odpisujemy na zaległe maile, przeglądamy stare faktury i marnujemy czas. I nie wiemy kiedy przeleci nam cały dzień. Freelanserowi na pewno trudniej wyznaczyć sobie godziny pracy i ściśle się ich trzymać, niż osobie, która idzie do biura i czas w firmie na wykonanie swoich zadań ma dokładnie określony.

 

Naszej uczestniczce projektu Kasi zawsze marzyły się studia związane z filologią. Dzięki projektowi przed|PRACA Kasia miała okazję sprawdzić na własnej skórze jak wygląda praca tłumacza w praktyce i podjąć decyzję w sprawie odpowiedniego wyboru studiów.

Dlaczego wzięłaś udział w projekcie przed|PRACA?

 

Kiedy zobaczyłam informację o projekcie, od razu pomyślałam, że to super sprawa. Nie tak łatwo dostać pracę czy staż w interesującej nas branży, kiedy nawet nie zaczęło się jeszcze studiów. Bardzo chciałam zobaczyć jak wygląda praca tłumacza i zweryfikować moje plany na przyszłość.

 

Dlaczego chciałaś realizować praktyki akurat u tłumaczki przysięgłej?

 

Marzyły mi się studia filologiczne, a jedną ze ścieżek zawodowych po takim kierunku jest zawód tłumacza. Była to dla mnie więc okazja, żeby przekonać się czy akurat tę drogę chciałabym wybrać w przyszłości.

 

Czego się nauczyłaś?

 

Pracowałam z oprogramowaniem, którego używają profesjonalni tłumacze, nauczyłam się pracy z dokumentami i dowiedziałam się jak przygotować tłumaczenie, aby było zgodne z wszelkimi wymogami formalnymi. Oprócz tego poznałam trochę słownictwa specjalistycznego, a także miałam okazję posłuchać o innych zadaniach tłumacza, na przykład tłumaczeniach w czasie konferencji.

 

Czy planujesz w tym kierunku iść dalej?

 

Praktyki utwierdziły mnie w tym, że mogłabym wykonywać zawód tłumacza. Bardzo mi się podobało. Teraz zaczynam studia — filologię czeską i mam nadzieję, że ten entuzjazm zostanie we mnie do końca nauki. Trafiłam świetnie i chyba lepiej nie dało się tego zorganizować, więc jeśli miałabym taką okazję to pewnie, że tak!

Przejdź do treści