Hello there
Czyli o tym, co podnosi z ziemi lub wbija w nią mocniej.
Jest takie jedno słowo, chociaż raczej wyrażenie, które może rozjaśnić dzień, dodać ci energii i radości albo zasmucić, zachmurzyć niebo nad twoją głową. Wiesz już, co to za wyrażenie? Tak? Brawo ty. Nie? Nic nie szkodzi. To wyrażenie: „dzień dobry”. Pomyślisz sobie: „Co? Dzień dobry? To może mi zrujnować dzień?”. Nie chodzi tu o to, że „dzień dobry” mówi ci osoba, której nie lubisz, chociaż to też może być powodem zasmucenia, czy coś.
Aby przekonać się o tym, co napisałem w pierwszym zdaniu, proponuję ci przeprowadzić pewien eksperyment. Oto instrukcja:
- Wyjdź na miasto, najlepiej w okolicy Teatru Banialuka lub Książnicy Beskidzkiej.
- Chodź w kółko (niedosłownie!).
- Mów KAŻDEJ napotkanej osobie „dzień dobry”.
- Obserwuj reakcję ludzi.
- Obserwuj zmiany w twoim nastroju.
Zrobiłeś eksperyment? Nie? To jazda na miasto! Tak? Możesz czytać dalej.
Kiedy tak chodziłeś po mieście i mówiłeś ludziom „dzień dobry”, czy czułeś smutek i traciłeś wiarę w ludzkość, gdy ktoś ci nie odpowiadał? I czy odzyskiwałeś ją i czułeś radość, gdy ktoś odpowiadał „dzień dobry”? Jeśli tak, to na pewno byłeś w niebie, gdy ktoś na twoje „dzień dobry” od razu rozpromienił się i odzyskał chęć do życia. Jeśli nie czułeś tych uczuć, to nie wiem, może ze mną jest coś nie tak, że tak reaguję na zwykłe słowo powitania. W każdym razie wytłumaczyłem ci, o co chodzi z tym całym „wpływającym na życie i nastrój »dzień dobry«” i czuję się spełniony.
Do zobaczyska! Jeszcze kiedyś o mnie usłyszysz!
Zdjęcie: Maciej Gałuszka
Edycja i korekta: Kajetan Woźnikowski