Co się chowa pod strzechą – czyli 10 słowiańskich stworów, na które lepiej uważać

W szkołach szczegółowo poznaje się panteon greckich i rzymskich bogów, podczas gdy stwory z naszego rodzimego podwórka w niczym im nie ustępują. Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie!

Co więcej, obecnie coraz prężniej rozwija się społeczność rodzimowierców, kontynuująca tradycję naszych przodków z czasów, kiedy zamiast sieci gwałtownie rozrastających się miast, polską krainę pokrywały gęste bory i święte gaje. I chociaż to przecież nasze własne korzenie, przyznanie się do kultywowania dawnych tradycji wielu osobom wydaje się zupełnie egzotyczne i wzbudza niemałą sensację. Ale nie przedłużając, oto subiektywny przegląd stworów, które straszyły naszych protoplastów! (A także kilka porad, co zrobić, żeby nie napytać sobie biedy).

Wędrując lasem, napotkać możesz mężczyznę o wyjątkowo bladej twarzy. Jeśli zachowujesz się odpowiednio – nic się nie bój, to leszy, opiekun lasu. Nie waż się jednak śmiecić czy zakłócać spokoju, bo zamiast do domu, zejdziesz na manowce.

Ze wszystkich słowiańskich demonów najbardziej rozpoznawalny jest utopiec, nazywany również wodnikiem. Mieszka w wodzie i na ląd wychodzi tylko po zmroku. Nic w nim jednak nie ma z poczciwego Wodnika Szuwarka, którego znamy z bajek – jest wyjątkowo niebezpieczny. Ci, którzy go lekceważą, zwykli znikać na dobre w mulistych głębinach.

Kłobuk to ptaszysko przypominające kurczaka. Ma w zwyczaju przesiadywać na płocie, czekając, aż ktoś go przygarnie do domu. Wtedy się zaczyna. W zamian za ciepły kąt do spania i codziennie serwowaną jajecznicę na maśle, podkrada różne skarby sąsiadom i znosi je do domu gospodarza. Niestety, kiedy gospodarz postanawia się pozbyć kłopotliwego lokatora, ten zazwyczaj znika bez większych awantur, lecz z nim znikają również wszystkie skarby.

A niech cię… licho! No właśnie, licho to mały, kudłaty psotnik wędrujący po świecie. Nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu, zawsze ma głowę pełną pomysłów na nowe psoty. Tu poplącze koniom grzywy, tam dosypie sadzy do mąki. Pomimo stosunkowo małej szkodliwości, Licho zapisało się w świadomości Słowian jako wyjątkowe utrapienie.

Pozostając przy stworach kryjących się po polach i lasach, warto pamiętać o dziwożonach. To niezbyt urodziwe kobiety o nieokrzesanym charakterze. Nie należy im wchodzić w drogę, ludzi starszych potrafią załaskotać na śmierć. Lubią również porywać dzieci oraz młode dziewczęta, a niewierne żony zajmują szczególne miejsce ich liście osób do gnębienia. Podania głoszą, że niczym kukułki podrzucają młodym matkom swoje szkaradne niemowlęta, ale słysząc ich płacz, nie mogą wytrzymać i wracają po swoje dziwożęta.

W kobiecych kręgach niebezpieczna jest również nocnica. Na ogół przybiera postać ćmy i mieszka w lesie. Po zapadnięciu zmroku nocnice wyłażą ze swoich kryjówek, żeby siedzieć na gałęziach i szyszkami przeczesywać swoje długie, piękne włosy. Dopuszczają się od niewinnych psot do doprawdy okrutnych uczynków. Nie rozrabiają jednak na szczęście codziennie, lecz jedynie kiedy słońce zachodzi na krwawo. Wtedy należy zachować szczególną ostrożność, a już na pewno nie zapuszczać się do lasu.

Nie tylko w lesie można natknąć się na straszydło. I w pobliżu domostw kręcą się różne podejrzane typki. Taki na przykład bannik zamieszkuje łaźnię. Na szczęście nie jest złośliwy, lecz opiekuńczy, co nie znaczy, że czasem nie ma ochoty pofiglować. Pilnuje, żeby woda była zawsze ciepła i przyjemna, a w zamian za opiekę prosi jedynie o cebrzyk wody każdego dnia. Lubi jednak czasem popodglądać co bardziej urodziwe dziewczęta.

Jeszcze bliżej ludzi mieszka domownik. To przyjacielskie stworzenie, najczęściej zmarły krewny rodziny, który został, żeby pomagać swoim bliskim. Mały, porośnięty siwym włosem dziadziuś zamieszkuje kąt za piecem. Regularnie dokarmiany, wraz ze swoją żoną domownichą opiekuje się chałupą. Rzadko opuszcza progi swojego domu, prace terenowe wykonują podległe mu inne duchy domowe.

Bożątko jest właśnie jedną z takich istot. Ciche i milutkie, pomocne gospodyniom. Bożątka to duchy zmarłych dzieci, żyją blisko domu i raczej unikają wzroku swoich gospodarzy.

Pomocny ludziom jest również płanetnik. Kiedy jest dobrze usposobiony wobec wsi, w której gości, potrafi przyprowadzić chmurę z deszczem lub przeciwnie, odciągnąć gradową lub burzową. Wśród płanetników niewiele jest niewiast, na ogół to barczyści mężczyźni ciągnący na linach gigantyczny ciężar chmur. Ich praca jest również bardzo niebezpieczna – zdarza się, że płanetnik ginie od pioruna.

To tylko dziesięć z całego mnóstwa fascynujących stworzeń ze słowiańskiego bestiariusza. Wyliczać można bez końca: mlekowy żmij, rusałka, ćmok, błotnik czy tęsknica… Wyobraźnia naszych przodków nie znała granic, a każde zjawisko miało wytłumaczenie w mnóstwie istot towarzyszących im w codziennym życiu. Ich popularność zdaje się powracać, a jak głosi stare porzekadło, pewne istoty istnieją, tylko dopóki ktoś w nie wierzy. A skoro wiara ta się odradza, kto wie, jakie straszydło może stanąć jeszcze na naszej drodze. Osobiście – nie mogę się doczekać, żeby jakieś poznać!

Artykuł ukazał się w #9 magazynie redakcjaBB.

Korekta: Agnieszka Pietrzak
Grafika: Marysia Mordarska