Biorę to w ciemno!

Na przełomie maja i czerwca w Bielsku-Białej odbyła się czwarta edycja Festiwalu Muzyki Crossover, na którą złożyło się sześć koncertów. Ich treść przed rozpoczęciem imprezy była dla mnie tak tajemnicza, jak sama nazwa festiwalu, a raczej: gatunku prezentowanego przez zaproszonych artystów. Nawet podczas słuchania występów, pewne pytanie wciąż nie dawało mi spokoju. Czym do diaska jest muzyka crossover?

30.05

Już pierwszy koncert owiany był niemalże pozaziemską aurą, ponieważ odbył się w Sali Ceremonii na Cmentarzu żydowskim w Bielsku-Białej. Po przekroczeniu progu moim oczom ukazała się wielka Gwiazda Dawida. Była przymocowana do ściany okrytej białym płótnem, rozciągającym się od podłogi aż do sufitu. Tam utkwiłem swój wzrok na dłużej, gdyż nad głowami siedzących widniały przepiękne, malowane wzory. Napawając się tym widokiem zauważyłem, że na ścianach umieszczono marmurowe płyty z nazwiskami osób zasłużonych dla bielskiej gminy wyznaniowej. Można więc rzec, że widowisko rozpoczęło się jeszcze przed pierwszymi dźwiękami.

Moje zaabsorbowanie pięknem architektury przerwał Kazimierz Karasiński, który otwierając koncert Etnos Ensemble przywołał słowa Żydówki Racheli z Wesela S. Wyspiańskiego: „Jedna mnie tu zwiodła chmurka, jedna mgła, opara nocy; […] ta chałupa rozświecona, grająca muzyką w noc ciemną, wydała mi się arcyprzyjemną, jako arka, na kształt czarów łodzi…”. Następnie rozbrzmiała wiolonczela, a za nią kontrabas, akordeon, klarnet i instrumenty perkusyjne, takie jak bęben, cajón, kij deszczowy, tamburyn czy grzechotki. Oprócz znakomitych umiejętności artystów (szczególnie akordeonisty, Konrada Merty,  który ukończył studia doktoranckie w Akademii Muzycznej w Katowicach w klasie akordeonu prof. Joachima Pichury i dr Piotra Chołołowicza), w pamięci utkwił mi także pełen emocji sposób poruszania się grającego na klarnecie Bartosza Pacana, który wijąc się za instrumentem był w centrum uwagi wpatrzonego w niego perkusisty. Być może dlatego, iż Przemysław Pacan jest bratem Bartosza. Obserwując Łukasza Mazanka, również można było odnieść wrażenie, jak gdyby i on momentami tańczył ze swoim kontrabasem. O świetną atmosferę zadbał natomiast wiolonczelista Piotr Gach, który zabawiał publiczność między utworami wyjątkowo udanymi żartami. Siedzący w pierwszym rzędzie prezydent Jarosław Klimaszewski był zauważalnie oczarowany klezmerskim melodiami oraz utworami inspirowanymi m.in. bałkańską, turecką i polską muzyką ludową. Choć pewności nie mam — w połowie występu musiał on opuścić cmentarz, tłumacząc się obowiązkami wobec trwających w Bielsku-Białej Mistrzostw Świata U-20.

Drugi koncert tego dnia miał miejsce w mniej “egzotycznym”, lecz również niezwykle klimatycznym Metrum Jazz Club. Zespół Oly. zapowiedziany został, jako „grający lekkie, pastelowe brzmienia”. Muszę jednak nadmienić, że tylko w niektórych utworach — podczas występu zaprezentowali wiele piosenek z wyraźnie słyszalnymi, mocnymi dźwiękami gitary elektrycznej oraz perkusji, na której zagrał Andrzej Konieczny. Muzyk zrobił na mnie szczególne wrażenie, nie tylko sprawną obsługą pałeczek, ale także klawiszy fortepianu. Show skradła jednak wokalistka i założycielka Oly., Aleksandra Komsta. Bluzeczka w paseczki, spodnie w kwiatuszki, włosy lekko związane z tyłu. Delikatna, bez skazy, wystraszona… do czasu. Już pierwsze słowa wbiły w siedzenia wszystkich zgromadzonych! Artystka o hipnotyzującym głosie miała jednak początkowo problemy z wysokimi dźwiękami, co prawdopodobnie wynikało z tremy. W dalszej części koncertu nie dało się dostrzec żadnych mankamentów, a młoda wokalistka zachwyciła publiczność swoim śpiewem.

31.05

Kolejny dzień również rozpoczął się w nieprzeciętnie ciekawym miejscu, ponieważ międzynarodowe Trio KlaViS wystąpiło w atrium Zamku Książąt Sułkowskich. Przeszklony dach oraz eklektyczna architektura, w połączeniu z nietypowymi aranżacjami uznanych w świecie muzyki klasycznej artystów, dały bardzo interesujący efekt audiowizualny. Trio złożone z Sabiny Hasanovy (fortepian), Jenny Lipply (skrzypce) i Mihy Ferka (saksofon) zagrało m.in. utwory inspirowane kulturą turecką czy zimbabwejską, arie napisane przez kompozytora brazylijskiego, a także meksykańskiego. Myślę, że ostatni z wymienionych muzyków mógłby konkurować ze wspomnianym wcześniej Bartoszem Pacanem o miano najbardziej wysportowanego artysty podczas festiwalu. Ponadto, podczas swoich muzycznych uniesień utalentowany saksofonista przydeptywał sznurówkę w prawym bucie. Na szczęście obyło się jednak bez tragedii, a po niemrawym początku KlaViS zrobiło duże wrażenie na przybyłej publiczności.

And the winner is… DIZZY BOYZ BRASS BAND! Nigdy nie widziałem tak roztańczonego Metrum, dlatego statuetka dla najbardziej energicznych artystów festiwalu wędruje do całego zespołu Dizzy Boyz. Nagrodę odbiera wokalista, chodzący wulkan pozytywnych emocji – Daniel Moszczyński. Sześć instrumentów dętych, perkusja oraz świetnie śpiewający raper. Czego chcieć więcej? Nietuzinkowi muzycy wskakiwali na krzesła, tudzież wbiegali w publiczność i wraz z nią hulali na całego. Podczas coverów utworów takich jak Happy czy Uptown Funk największe wrażenie zrobiła na mnie sekcja rytmiczna, stworzona przez grającego na tubie Zbigniewa Wilka i zasiadającego za perkusją Maksymiliana Mińczykowskiego. Przy wyróżnieniach nie można pominąć także sprawnie posługującego się saksofonem barytonowym (przy wykonywaniu wszelakich figur tanecznych) Filipa Szulca oraz świetnych solówek na puzonie Fabiana Kubiszyna. W tłumie pod sceną dostrzegłem nawet vice-lidera w wyścigu po prestiżową statuetkę „Moves Like Jagger Award” – Mihę Ferka, który po zrzuceniu garnituru udał się z zamku do jazzowego klubu, by wspólnie z tańczącymi głośno śpiewać „wyginam śmiało ciało”. Nie zauważyłem jednak czy jego sznurówki tym razem były dobrze zawiązane. Tutaj nie było czasu na takie analizy.

01.06

Trzeciego dnia popołudniowy występ odbył się w Bielskim Centrum Kultury. Na scenie pojawiło się czterech artystów, którzy muzykę traktują z wyjątkowym humorem. Obok zespołu The ThreeX — organizatorów festiwalu — oraz Czesława Jakubca, zagrała również Bielska Orkiestra Kameralna. Takie połączenie przyniosło prognozę pogody na podstawie Wiosny Vivaldiego czy historię o uzależnieniu od soli inspirowaną ‘O sole mio Pavarottiego. Muzycy zagrali także Prząśniczkę Stanisława Moniuszki… na obwolutach. Poza utworami komik rozbawiał publiczność żartami na wysokim poziomie, a Krzysztof Kokoszewski i Jacek Stolarczyk postawili na szali swoje drogocenne instrumenty, rzucając nimi do siebie w tym samym momencie. Oprócz dzieł zabarwionych wywołującymi śmiech tekstami, orkiestra zagrała także kilka utworów w pełni poważnych, a na wszystkich zgromadzonych wrażenie z pewnością zrobiły niesamowite możliwości wokalnie Czesława Jakubca.

Wieczorem, tradycyjnie w Metrum Jazz Club, swój koncert zagrało duo Myrczek & Tomaszewski, wspierani przez Tomasza Machańskiego na drum padach. Kończący festiwal muzycy, oprócz elektronicznej perkusji skorzystali także z syntezatora oraz keyboardu, w pełni uzależniając swoje instrumentarium od elektroniki. Za kanwę ich występu posłużył repertuar legendy jazzu, Herbiego Hancocka. Był to drugi występ oryginalnych artystów w ramach owego projektu, który po koncercie w katowickim NOSPR-ze zawitał do wypełnionego po brzegi bielskiego klubu. Tak więc kolizja terminu z finałem piłkarskiej Ligi Mistrzów nie przeszkodziła muzykom w przyciągnięciu rzeszy miłośników jazzu, co tylko dowodzi nieprzeciętnych umiejętności Wojciecha Myrczka i Pawła Tomaszewskiego.

W biologii zjawisko crossing-over zachodzi w profazie I mejozy i polega na tworzeniu połączeń między chromatydami. Po dosłownym przetłumaczeniu zwrotu „crossover” z języka angielskiego otrzymamy „ponad krzyżem”. Według Słownika Języka polskiego jest to: a) historia komiksowa rozgrywająca się na łamach wielu jednocześnie wydawanych tytułów jednego wydawnictwa; b) rodzaj samochodu łączącego cechy wielu klas. Aby znaleźć odpowiedź na nurtujące mnie pytanie, wybrałem się także do krakowskiego Metal Shopu. Zamiast wyjaśnienia otrzymałem kolejną zagadkę, wynikającą z istnienia odmiany heavy metalu, jaką jest crossover trash… Tak więc, z dumą przyznaję, że wciąż nie wiem jak zidentyfikować muzykę crossover. Wiem natomiast, że bielski festiwal organizowany przez The ThreeX jest rewelacyjnym przedsięwzięciem, ściągającym do Bielska-Białej fenomenalnych artystów. Z niecierpliwością oczekuję kolejnych edycji tej muzycznej uczty.

Zdjęcia: Bogusław Jaroszek
Edycja i korekta: Dorota Łaski