Gotyccy bardowie
Z żywieckim zespołem Mothyfall miałam okazję przeprowadzić wywiad w Dog’s Bollocks Pub na bielskim rynku. Opowiedzieli mi o swoich inspiracjach, baśniowym świecie, który wykreowali, oraz przede wszystkim o swojej twórczości – balansującej na granicy gotyckiego hard rocka z muzyką industrialną.
Zespół Mothyfall (na zdjęciu) tworzą Przemysław Semla, Kamil Sordyl, Konrad Mikuszewski oraz Krzysztof Talik.
Zuzanna Majiczek: Wspominałeś, że wcześniej grałeś już w paru zespołach. Jakie są twoje doświadczenia z nimi związane?
Kamil Sordyl: Moje wcześniejsze doświadczenie z zespołami wiązało się z grą w zespole zahaczającym o klimaty thrash metalu z domieszką hard rocka i stoner rocka — mowa o formacji Radio Video, z którą koncertuję do dziś. Kolejny zespół był dla mnie odskocznią w rock progresywny z wpływami metalowymi, a obecnie wszystko zeszło na plan gotyku.
Czyli to ty założyłeś zespół Mothyfall? Jaka była geneza jego powstania?
Kamil Sordyl: Ja tylko dołączyłem do zespołu. Przemek go zakładał i mnie zwerbował, a ja starałem się dołożyć ze swojej strony, co tylko mogłem, czyli bas, wokal oraz pomysły, a także moje zainteresowania filmotwórcze.
Przemysław Semla: Byliśmy już wszyscy po przygodach z innymi zespołami i chcieliśmy tym razem zrobić coś ciekawszego, czyli połączyć teksty, które są w klimatach fantasy z muzyką oraz od razu nagrać do tego teledyski, żeby można było coś pokazać na początku w internecie, a dopiero później zastanawiać się nad koncertami.
Ta fantastyczna kraina bardzo mnie zaciekawiła. Kto ją stworzył?
Kamil Sordyl: Świat razem z koncepcją narzucił Przemek, a ja starałem się go współtworzyć, najlepiej jak potrafiłem, zarówno od strony lirycznej, jak i muzycznej.
Wy jako zespół jesteście częścią tej krainy, czy tylko opowiadacie o wydarzeniach z zewnątrz?
Kamil Sordyl: Jesteśmy obserwatorami tego świata, w każdym elemencie historii patrzymy gdzieś z boku, jednocześnie będąc jego częścią.
Czyli trochę tacy bardowie?
Kamil Sordyl: Tak, coś w tym stylu.
Wprowadzicie nas trochę w ten świat, opowiecie o nim coś więcej, czy jest to na razie tajemnica?
Kamil Sordyl: Na razie jest to tajemnica. Chcemy stopniowo, w miarę ukazywania się kolejnych singli, ujawniać kolejne szczegóły.
Jakie są wasze największe inspiracje? Zarówno literackie, przy tworzeniu świata, jak i muzyczne?
Kamil Sordyl: Jeśli chodzi o inspiracje pisarskie, to z mojej strony znajdzie się na pewno coś z Tolkiena, a nawet ze świata wykreowanego przez George’a Lucasa, który również w wersjach książkowych, kontynuowany jest po dziś dzień przez wielu zachodnich pisarzy. Zawsze też znajdzie się coś z literatury współczesnej. A jeśli o muzykę chodzi, to zdecydowanie wychowałem się na cięższych klimatach lat 90., czyli Korn, System of a Down, Marilyn Manson czy Static-X. Gdzieś w jakiś sposób te wszystkie inspiracje staram się przetworzyć, zrecyklingować i zastosować w gatunku, w jakim my obecnie tworzymy.
Głównym wyznacznikiem naszej twórczości jako zespołu są jednak lata 80. i kiedy dokładam swoje pomysły, to bazują one na moich osobistych inspiracjach, ale jako grupa siedzimy brzmieniowo w erze lat 80.
U Przemka i Konrada nie brak również widocznych inspiracji twórczością grupy Rammstein. Jednocześnie chcemy temu wszystkiemu nadać nowoczesności i staramy się stworzyć coś nowego.
Jak wyglądają od kulis początki działalności zespołu w okolicy Bielska i Żywca?
Kamil Sordyl: Trzeba działać na własną rękę. W pierwszej kolejności należy mieć oczywiście chęci, ale jak są chęci, to przy okazji znajdują się po drodze dobrzy ludzie, którzy małymi krokami naprowadzają nas na rejony, w których coś się może dziać, w których są kolejni ludzie, którzy są jakkolwiek w stanie pomóc zespołowi zrealizować jego wizje i pomysły.
Dlaczego zdecydowaliście się na śpiewanie w języku angielskim? Czy celujecie w zagraniczną grupę odbiorców? Nie ukrywajmy, że wasz typ muzyki jest bardziej popularny za granicą, gdzie polskie zespoły często odnoszą sukces.
Kamil Sordyl: Jak najbardziej. Chcieliśmy otworzyć się na świat, co łączyło się z ideą wystartowania z czymś już na samym początku, czyli z singlem, co też zrobiliśmy. Chcieliśmy też, żeby to już od razu mogło to pójść w świat, żeby ludzie z zagranicy mogli zacząć się wdrażać w historie, które chcemy opowiadać. Ale oczywiście nie wstydzimy się tego, że jesteśmy Polakami i w planach są także utwory w naszym języku.
W teledysku do „One Glance” widać dużą inspirację polskim folklorem. Czy bazując głównie na tej kulturze tworzycie swoją muzykę?
Przemysław Semla: Nasza twórczość według mnie jest bardziej inspirowana muzyką zachodnią. Mamy tutaj dużo gotyku i industrialu.
Jak wyglądała organizacja pracy nad wideoklipem?
Kamil Sordyl: Było troszkę problemów, ponieważ nie mogliśmy znaleźć odpowiedniej osoby do realizacji tego, co chcieliśmy pokazać. Natrafiliśmy na Alexa Ochmana, młodego, kreatywnego reżysera, z którego pomocą powstało to wideo. Scenariusz do teledysku został napisany przeze mnie, a także współreżyserowałem ten obraz, aby utrzymać wizję zespołu i dostarczyć widzowi klip, który najlepiej oddaje to, o czym opowiadamy. Alex zorganizował odpowiednie osoby, które zajmowały się pracą nad teledyskiem od strony technicznej. Bardzo nas wsparła również lokalna grupa rekonstrukcyjna Drużyna Południe, będąca częścią wideo, której dowodzi Dariusz Łysień. On z kolei zaprowadził nas do Osady Warownej Białogród, która znajduje się w miejscowości Strumień w powiecie cieszyńskim. To miejsce zrobiło na nas spore wrażenie i mogliśmy tam liczyć na wsparcie dwójki założycieli, a zarazem mieszkańców tej osady – Dziadosza i Katli. Jest to sympatyczne małżeństwo, które żyje w realiach stylizowanych na czasy wczesnośredniowieczne, uprawiając rośliny, hodując zwierzęta i przejawiając zwyczaje tamtej epoki.
Przemysław Semla: Nie wszystkim prąd jest potrzebny do szczęścia.
Kamil Sordyl: Zapraszają też do siebie wszystkie zloty rycerzy i turystów. Na swojej facebook’owej stronie mają Patronite’a, gdzie każdy może ich wesprzeć i przelać datek na rozbudowę osady — do czego gorąco wszystkich zachęcamy.
Czujecie się lepiej nagrywając w studiu, czy na scenie?
Przemysław Semla: Ja osobiście się lepiej czuję na scenie.
Kamil Sordyl: Jest to na pewno o wiele łatwiejsze, bo praca w studiu to w naszym przypadku prawdziwa praca i tam się nie obijamy — lecą wióry na wszystkie strony.
Przemysław Semla: Kończyliśmy nieraz nagrywać wokale o godzinie czwartej albo szóstej rano, a zaczynaliśmy o szóstej wieczór.
Kamil Sordyl: Nawet wcześniej, bodajże o czwartej popołudniu
Wszystko po to, aby oddać słuchaczom jak najlepiej dopracowane dzieło.
Oklaski należą się tutaj Remigiuszowi Hadce z Feelngoodstudio, który szlifował razem z nami wytrwale wszystko do upadłego, wdrażając czasami w takie kulisy produkcji muzyki, o jakich nie mieliśmy pojęcia.
Z tego, co słyszałam niedawno miał miejsce wasz debiutancki koncert?
Kamil Sordyl: Tak, zagraliśmy nasz pierwszy koncert razem z SIQ, Closterkellerem i Acid Drinkers w Żywcu. Wystąpiłem tam również z moją drugą formacją Radio Video. Koncert był organizowany przez Miejskie Centrum Kultury pod patronatem Browaru Żywiec. Było to bardzo ciekawe doświadczenie oraz niesamowite wydarzenie, w dodatku jego pierwsza edycja. Widziałem, że ludziom się tam bardzo podobało, bawili się przednio pomimo kapryśnej pogody.
Przemysław Semla: Według mnie to był w ogóle bardzo dobry początek dla nas, ponieważ zagraliśmy przed zespołem gotyckim, czyli Closterkeller, po którym grał zespół Acid Drinkers grający mocniejszą muzykę. My łączyliśmy tak pośrednio te dwa style, gdyż gramy zarówno ciężej, jak i muzykę gotycką. Mieliśmy idealny start.
Co chcecie przekazać swojemu odbiorcy i jakie uczucia chcecie w nim wzbudzić kiedy słucha waszych utworów i ogląda wasze teledyski?
Kamil Sordyl: W pierwszej kolejności bardzo byśmy chcieli, żeby ludzie się dobrze bawili przy naszej muzyce. Nasz pierwszy singiel zatytułowany „One Glance” jest dość spokojną balladą, ale nasz zespół nie kończy się na spokojnych numerach i mamy w repertuarze również dość mocne utwory, przy których można się pobawić, przy których można wyzwolić również nieco negatywnych emocji, aby się oczyścić. Ale myślę, że te spokojniejsze utwory, mogą zostawić słuchaczy z jakąś nutą refleksji i przemyśleń.
Spotkałem się już z takimi opiniami, że po przebrnięciu do końca naszego pierwszego singla, utwór zostawiał w wielu ludziach osobiste przemyślenia na temat ich przeszłości i przyznam, że było to dla zespołu bardzo miłym doświadczeniem. W końcu nie każda początkująca formacja może liczyć na tak osobliwe opinie jego słuchaczy.
Mothyfall jest waszą kreacją sceniczną czy tacy jesteście także poza sceną?
Kamil Sordyl: Jest to nasza kreacja i staramy się pokazać od strony, od jakiej na co dzień nas nie widać.
Przemysław Semla: Chociaż z drugiej strony jesteśmy też na co dzień przesiąknięci tą muzyką i nie jesteśmy od niej całkowicie odcięci poza zespołem.
Kamil Sordyl: Racja.
Jakie są wasze plany na przyszłość – macie zamiar wydać kolejny singiel, a może w planach jest już album lub EP-ka?
Kamil Sordyl: Mamy na ten moment materiał na porządną, wypasioną EP-kę. Na pewno w najbliższych miesiącach ukaże się także kolejny singiel. Myślimy, że już nieco mocniejszy niż poprzedni.
To będzie kontynuacja „One Glance” czy jakaś inna historia?
Kamil Sordyl: Pośrednia kontynuacja.
Czyli te wszystkie historie dopiero pod koniec złożą się w jakąś fabularną całość?
Kamil Sordyl: Dokładnie tak.
Zapraszamy do przesłuchania Mothyfall – „One Glance”
Zdjęcie: Kamil Kwiatkowski