Chciałam robić rzeczy ważne

Rozmowa z Agnieszką Gorgoń-Komor, kardiolożką oraz radną, o pomysłach na Bielsko-Białą i wyzwaniach zawodowych.

Aleksander Tomala:  Jak została pani radną?

Agnieszka  Gorgoń-Komor*:  Kiedy zostałam zachęcona do kandydowania, dowiedziałam się, że brakuje kobiet w lokalnej polityce. Osoba, która mnie wytypowała, mówiła, że kobiety chcą dużo robić, ale kiedy mogą wejść w politykę, to uznają, że mają za dużo obowiązków. To prawda, że kobiety mają wiele zajęć, m.in. prowadzą domy. Jestem dość mocno zaangażowana zawodowo, ale podjęłam się połączenia tych obowiązków z pracą radnej. Jak na razie mam swoje małe sukcesy, chociaż nie jestem w stanie pojawiać się na wszystkich imprezach i spotkaniach organizowanych przez Urząd Miasta. Często odbywają się one w czasie pracy, a zwalnianie się z niej będąc lekarzem, nie jest możliwe.

Jak długo jest pani radną? Jakie obszary działalności rady najbardziej panią interesują?

A.G.-K.: Radną jestem od dwóch lat, to moja pierwsza kadencja. Wybrano mnie przewodniczącą Komisji Zdrowia, Polityki Społecznej i Sportu. Samo pokazywanie się na różnych wydarzeniach nie jest dla mnie ważne. Liczy się działanie. Choć działanie czasem oznacza delegowanie swoich zastępców i współpracowników do pewnych zadań. Miałam także nadzieję, że  dla radnych ważniejsze jest działanie w zespole, życie jednak to zweryfikowało.

Co jest najtrudniejsze w byciu radną?

A.G.-K.: Czasem muszę poruszać się w obszarze, o którym nie do końca mam pojęcie. Każdy z nas zna się na czymś innym. Na co dzień troszczę się o to, żeby pacjent przeżył, a jego  serce było leczone zgodnie z najnowszymi światowymi trendami. Kiedy nagle muszę zająć się dziurą w drodze jest to dla mnie duży przeskok. Dla mieszkańców, żyjących w okolicy, dziury to niezwykle istotna sprawa, ale wolałabym działać bardziej koncepcyjnie i kreatywnie. Na szczęście wchodzą teraz nowe projekty zdrowotne, dotyczące leczenia chorób układu krążenia. Tu mogę pokazać, że lekarze to osoby wartościowe, które poza pracą i dyżurami są zaangażowane społecznie, i dążą do ogólnej poprawy życia mieszkańców miasta.

Co jest najfajniejsze w byciu radną?

A.G.-K.: Mam świetnych kolegów, nawet jeśli są jakieś polemiki na sesji, to prywatnie są to bardzo fajni ludzie, ponad podziałami, z różnych opcji politycznych. Uczę się o legislacji, jak szukać uchwał, jak wnioskuje się u prezydenta o pewne sprawy. To jest nowa wiedza, często bardzo przydatna, więc na pewno bycie radną  jest dla mnie rozwojowe. Czuję ciągły niedosyt, bo chciałabym zrobić więcej. Niestety doba ma tylko 24 godziny.

Co jest pani pasją? Oczywiście poza medycyną?

A.G.-K.: Karawaning. Właśnie dziś szykujemy naszego kampera na trasę. My, bo jest to pasja zarówno moja, jak i męża. Gdy nadchodzi weekend czy urlop, zwykle ruszamy w trasę z naszym domkiem na kółkach i zwiedzamy Europę, świat.

Jakie jest pani ulubione miejsce w Bielsku-Białej?

A.G.-K.: Bardzo lubię ulicę Krętą  przy Rynku, Bulwary Straceńskie.  Staram się tam biegać i spacerować z moim psem. Uwielbiam również okolicę pod Dębowcem, chociaż chciałabym, żeby była tam bardziej rozbudowana infrastruktura narciarska.

Proszę dokończyć zdanie: „Gdy byłam nastolatką”

A.G.-K.: To chciałam robić wielkie rzeczy, w tym być lekarzem, bo to wspaniały zawód! Myślę, że mi się udało!

Jakie jest pani ulubione wspomnienie z dzieciństwa?

A.G.-K.: Wczasy z rodzicami w Sianożętach i latające tam nad moją głową odrzutowce. Wtedy to była dla mnie absolutna nowość. Inne dzieci chodziły z rodzicami na lody, a ja z tatą oglądałam samoloty. Zastanawiałam się, jak to jest, że one mogą latać, bo to przecież wbrew naturze, one nie są ptakami!

Jaka byłaby pani wymarzona podróż życia? A może już się odbyła?

A.G.-K.: Moje dwie podróże życia już się odbyły. Byłam w Brazylii w Iguazu oraz w Argentynie. To była moja pierwsza wielka podróż za ocean. Kiedy zobaczyłam wodospady po argentyńskiej stronie Narodowego Parku Iguazu, to bardzo się wzruszyłam. Zapierające dech w piersiach widoki i nienaruszona przyroda, to trzeba po prostu zobaczyć.  Druga podróż życia to Wietnam, Kambodża i Tajlandia.

Co by pani zmieniła w Bielsku-Białej?

A.G.-K.: Dbanie o czystość. Pełne śmietniki, zarastająca trawą kostka… tak nie powinno być. Marzy mi się taka przestrzeń miejska dla młodych. Trochę jak Rynek, ale bardziej piknikowa: kawiarenki, leżaczki. Podobnie, jak jest w Poznaniu przy centrum pani Kulczykowej. Mam również pomysł, żeby zrobić ławkę transplantacyjną na Rynku dla ludzi po przeszczepach, żeby mogli podzielić się różnymi informacjami w kwestii transplantologii. Stworzyłabym mobilne szlaki rowerowe, bardziej rozbudowane niż obecnie.

Czy ma pani jakieś zwierzę?

A.G.-K.: Mam labradora, czternastoletniego, który zachowuje się jak dwulatek. Ogólnie kochamy zwierzęta, przychodzą do nas bażanty, dokarmiamy koty.

Jaką radę mogłaby pani dać młodym osobom?

A.G.-K.: Młodzi to pokolenie Z, my to pokolenie X. Żeby dalej iść do przodu, pokolenie X musi współpracować z pokoleniem Z. Pokolenie Z idzie teraz do pracy i my musimy zrozumieć, że wy posługujecie się nowoczesnym sprzętem, różnymi gadżetami. My też się nimi posługujemy, ale rzadziej. Dlatego moja rada jest taka, żeby nie śmiać się z tych starszych, tylko korzystać z ich doświadczenia, tego jeszcze „bezkomputerowego”. My natomiast musimy zrozumieć was i uczyć się od was mobilności. Po drugie, trzeba wszystko robić z pasją, wybrać taki zawód, żeby po latach powiedzieć sobie, że jeszcze raz byśmy go wybrali.  Powinno się też umieć słuchać ludzi i uczyć się z nimi współpracować.

 

Agnieszka Gorgoń-Komor: Lekarka, absolwentka Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie: specjalistka chorób wewnętrznych, specjalista kardiolog oraz absolwentka Podyplomowej Szkoły Medycyny Estetycznej w Warszawie — lekarz medycyny estetycznej. Obecnie Zastępca Ordynatora Oddziału Kardiologii Beskidzkiego Centrum Onkologii SM im. Jana Pawła II w Bielsku-Białej, Prezes Beskidzkiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Lekarskiego, Koordynator Ośrodka Kształcenia Beskidzkiej Izby Lekarskiej.

Korekta:  Aleksandra Skórzak
Zdjęcie: Marcelina Klekocińska