Kobiety, które odważyły się przerwać milczenie – #metoo
Nawet nie śledząc newsów wiele razy w moim otoczeniu przewijał się temat ruchu #MeToo i nazwiska jednego z najbardziej wpływowych producentów filmowych. Jednak tak jak wiele osób nigdy nie zgłębiłam się w proces, który zmienił wszystko.
O sprawie Harveya Weinsteina, mimo że w Polsce nie było o niej tak głośno jak w Stanach Zjednoczonych, nie sposób było nie usłyszeć. Gdy New York Times opublikował artykuł, w którym wiele kobiet z otoczenia Weinsteina przyznało, że padły z jego strony ofiarami molestowania seksualnego, zaczęły o tym mówić wszystkie media. Jednak dopiero lektura reportażu „Powiedziała…” pozwoliła mi zrozumieć ile wysiłku i pracy wymagało śledztwo przeprowadzone przez dwie dziennikarki, Jodi Kantor i Megan Twohey, oraz przez co musiały przejść ofiary, by ostatecznie sprawiedliwości stało się zadość.
Kiedy nadarzyła się okazja, żeby przeczytać i zrecenzować tę książkę, nie zastanawiałam się długo. W głowie cały czas miałam obraz niesprawiedliwego traktowania, które dotknęło mnie przecież nie tak dawno temu, gdy w życie miała wejść ustawa antyaborcyjna. Dokładnie pamiętam, że wtedy przede wszystkim czułam wściekłość, żal i bezsilność. Bolała mnie rzeczywistość, gdzie prawa i problemy kobiet spychane są na dalszy plan, przez mężczyzn, chcących decydować za nas. Mimo wszystkich tych negatywnych emocji, walcząc o swoje prawa czułam też ogromną siłę i zjednoczenie z każdą kobietą idącą ze mną ramie w ramie. Wszystkie walczyłyśmy o swoje prawa i nawet jeśli nie wierzyłam, że w pojedynkę mogę coś zmienić, to w takiej grupie czułam, że możemy dokonać wszystkiego, czego zapragniemy. Podobnych emocji doświadczyłam, chociaż może na nieco mniejszą skalę, czytając „Powiedziała…”. Połączenie tych doświadczeń skłoniło mnie do przemyśleń na temat tego jak długa droga czeka nas wszystkich jako społeczeństwo, aby kobiety mogły wreszcie czuć się bezpiecznie.
„Powiedziała…” to opowieść o tym jak wyglądało śledztwo, które doprowadziło ostatecznie do zapoczątkowania ruchu #MeToo i wymierzenia sprawiedliwość Weinsteinowi, który od lat wykorzystywał swoją pozycję i władzę, żeby molestować i zastraszać młode kobiety w jego otoczeniu. Dziennikarki New York Times ze zrozumieniem opisują emocje i obawy towarzyszące każdej z kobiet, które przez lata zmuszone były do zachowania milczenia, w obawie o trudności, jakie mogłyby spotkać ich bliskich. Autorki w swojej książce oddają głos ofiarom, aby po latach w końcu mogły opowiedzieć swoją historię. Pomagają im poczuć siłę, płynącą z walki ramię w ramie i pokazują, że razem mogą wymierzyć sprawiedliwość. Dzięki niesamowitej odwadze każdej z kobiet, które pomimo swoich lęków i obaw, chciały opowiedzieć swoją historię światu w książce Kantor i Twohey możemy przeczytać o tym, do czego prowadzi zbyt duża władza w rękach mężczyzn. Bohaterki, poza płcią nie łączy nic poza jednym traumatycznym doświadczeniem z ręki tego samego oprawcy. Historia ta pokazuje, że molestowanie seksualne może spotkać każdą kobietę, bez względu na to, jaki jest jej status majątkowy czy pozycja społeczna. Nadaje to reportażowi poruszającego charakteru, który sprawia, że zastanawiamy się, dlaczego mężczyźni czują się bezkarni, oraz dlaczego wszystkim nam potrzebny jest feminizm i ruchy takie jak #MeToo.
Książka napisana jest płynnym językiem, w ciekawy sposób odsłaniając poszczególne etapy, prowadzące do wymierzenia sprawiedliwości, że książkę czyta się z zapartym tchem i pełnym zaangażowaniem w historię. Zamiast pokazywać całe wywiady, autorki raczej posługują się cytatami i graficznie odróżnionych fragmentach maili, jakie wymieniały na przestrzeni całego śledztwa. Ten ciekawy zabieg sprawia, że książkę czyta się szybko i z zapartym tchem. Co najważniejsze język, jakim pisana jest książka nie odwraca uwagi od problematyki reportażu.
Mimo to w książce brakowało poruszenia przez autorki przyczyn problemu od strony psychologicznej i wyjaśnienia, dlaczego w dzisiejszych czasach tego rodzaju procedery wciąż mają miejsce, a nawet są społecznie akceptowalne.
Czytając reportaż Kantor i Twohey, wielokrotnie przebiegło mi przez myśl pytanie jak ja zachowałabym się, gdyby coś takiego mnie spotkało. Nie trudno było mi sobie wyobrazić, że rozmowa na ten temat nie należałaby do łatwych czy bezbolesnych. Część tych uczuć ma swoje podłoże w kładzionym nam do głowy od dziecka przeświadczeniu, że ofiara była sama sobie winna, bo miała nieodpowiedni strój czy zachowywała się prowokacyjnie. Autorki przez całą książkę, kładą mocny nacisk na uświadamianie, że żadna z ofiar nie była winna. Podczas czytania uświadomiłam sobie również jak wiele takich przypadków, zdarza się na co dzień.
Mimo wielu powszechnie znanych przypadków nadużywania władzy przez mężczyzn w patriarchalnej kulturze dzisiejszych czasów opinia publiczna nie zawsze wierzy ofiarom, szczególnie jeśli oskarżany jest ktoś wpływowy bądź znany.
Okładka książki jest pod względem graficznym dosyć skromna. Nie ma na niej niepotrzebnych obrazków czy kwiecistych emblematów, odwracających uwagę od tematu reportażu. Jedynym elementem przyciągającym wzrok jest “O” stylizowane na symbol płci żeńskiej, wraz z hasztagiem nawiązującej do akcji #MeToo, powstałej na skutek przeprowadzonego śledztwa. Moim zdaniem, wydawcy słysznie postawili na prostą minimalistyczną okładkę, gdyż mówienie o cierpieniu kobiet nie wygląda ładnie na obrazku, nie możemy go przyozdobić, tak aby mniej odpychało. Cała oprawa graficzna jest przejrzysta i nie sprawia, że trzeba się domyślać jaki jest temat reportażu. Brak elementów, które odciągały by uwagę od problemu, uważam w tym przypadku za duży plus
Wiele fragmentów i cytatów zawartych w książce ma przypis, który możemy sprawdzić z tyłu książki. Znajdują się tam źródła lub wyjaśnienia, które sprawiają, że czytaną książkę odbierałam jako autentyczną i szczerą. Jest to jedna z tych rzeczy, która sprawiała, że zaufałam autorką. Wiem, że starały się zachować jak największą wierność prawdzie, pokazując fakty, takimi, jakimi faktycznie są. Nie ma tam miejsca na niedopowiedzenia czy przekręcone informacje, mogące prowadzić do zafałszowanego odbioru historii. Rzeczą, która pozytywnie mnie zaskoczyła, był indeks umieszczony z tyłu książki, pozwalający sprawdzić na których stronach, pojawiają się konkretne dane postacie, firmy i poszczególne hasła.
Reportaż „Powiedziała…” poruszył mnie jak żaden inny, każdą stronę czytałam z jeszcze większym zainteresowaniem i emocjami. Wiele fragmentów pozostawiało mnie z wieloma przemyśleniami na temat tego, że życie kobiet nie jest wcale tak kolorowe jak pokazują nam to media. Lektura przypomniała mi również, że wszyscy jako społeczeństwo mamy jeszcze bardzo długą drogę do przejścia, aby nie dopuszczać do sytuacji, jak te opisywane w książce. Ze względu na ciężką tematykę, poruszającą tematy molestowania i nadużyć seksualnych ze strony pracodawcy, poleciłabym ją głównie dojrzałym czytelnikom. Nie mniej uważam, że będzie to wartościowa lektura dla każdego, kto nie jest obojętny na los i krzywdę kobiet na świecie, a przemyślenia po jej skończeniu zostaną w jego głowie na jeszcze bardzo długo.
Korekta: Edyta Braun
Zdjęcie: Ewa Dubas oraz Wydawnictwo Poznańskie