Na morza dnie – recenzja Ponyo

Opowieść o Małej Syrence należy do jednych z najbardziej znanych baśni Hansa Christiana Andersena i była wielokrotnie adaptowana – i na wielkim, i na małym ekranie. Tym razem po znany motyw sięgnął znamienity japoński reżyser, Hayao Miyazaki, wraz z utalentowanymi ludźmi ze Studia Ghibli.

Główną bohaterką animowanego filmu fantasy z 2008 r. Ponyo (Gake no  Ue no Ponyo) jest ciekawska i odważna złota rybka Brunhilde. Pewnego dnia zostaje wyrzucona na brzeg, jednak od uduszenia się na lądzie ratuje ją pięcioletni Sōsuke, wkładając do wiaderka z wodą. Bardzo empatyczny i wrażliwy chłopiec opiekuje się nią i nadaje jej nowe imię – Ponyo. Rybka niestety wpada do oceanu i wraca do swojego domu, gdzie czeka na nią nadopiekuńczy ojciec, Fujimoto. Mężczyzna był kiedyś człowiekiem, który przed laty zrzekł się swej natury, aby móc służyć przyrodzie. Ponyo zaczyna marzyć o zmienieniu się w człowieka i życiu u boku chłopca, jednak przez próbę zrealizowania  tego pragnienia dochodzi do potężnych powodzi niszczących Ziemię. Jedynie prawdziwa miłość Sōsuke do Ponyo zdoła powstrzymać tragedię.

Film ten posługuje się typowym motywem miłości, która jest zaklęciem na całe zło, tak często eksploatowanym  w bajkach czy baśniach. Ten archetyp zostaje jednak przełamany przez Miyazakiego poprzez zawarcie w nim bardzo ważnego dla swojej twórczości ekologicznego przekazu. Według niego człowiek powinien kochać naszą planetę nie tylko ze względu na to, co ona nam daje, ale po prostu za to, że jest, w sposób całkowicie bezinteresowny.

Niektóre ujęcia w Ponyo wyglądają jak wprost wyciągnięte z programów morskich na BBC Earth, zachwycając bogactwem i złożonością podwodnego ekosystemu. Mimo to cały czas podkreślane jest negatywne oddziaływanie człowieka na środowisko – to, ile śmieci jest w morzu, ciągle widoczne statki na horyzoncie czy połowy ryb, szkodzące także i innym gatunkom zwierząt. Reżyser jednak nie mówi jednoznacznie, jaka to cywilizacja jest zła i destrukcyjna, a natura dobra. Ponyo pokazuje, że ludzie chcą po prostu dobrze, bezpiecznie i wygodnie żyć, a sam ocean także niejednokrotnie stanowi zagrożenie dla bohaterów czy bohaterek. Wyraża to chociażby postać Koichiego, ojca Sōsuke, pracującego na rybackim statku, na którego powrót można czekać tak samo, jak to robi jego syn.

Niezwykle spodobała mi się dość oryginalna, kolorowa oprawa graficzna, gdzie tła stylizowano na rysunki wykonane kredkami. Doskonale to współgra z faktem, że głównymi bohater_ami są małe dzieci. Na pochwałę zyskuje także świetna animacja i reżyseria nadająca całości magicznego klimatu, który cechuje także inne produkcje Miyazakiego. Dopełnienie stanowi mistrzowska ścieżka dźwiękowa Joego Hisaishiego, który już nie raz współpracował z tym reżyserem.

Autor, z należną sobie wrażliwością, doskonale przedstawił małe, drobne rzeczy czy zdarzenia, które towarzyszą nam każdego dnia. Wspólne gotowanie kolacji przez matkę i dziecko, żona czekająca na powrót męża czy staruszki żyjące w domu seniora. Mogłoby się wydawać, że pokazanie tak przyziemnych zjawisk będzie nużące dla widowni, jednak to w tym tkwi siła ciężaru emocjonalnego Ponyo. Każda z tych scen sprawia, że świat w filmie Miyazakiego żyje, jest bardzo realistyczny i poruszający. Podobnie jak w innych dziełach tego reżysera, całość ma spokojny, malowniczy i bajkowy klimat, przy którym łatwo się odprężyć.

Niestety, stylistyka sprawia, że ta produkcja ma jedną poważną wadę. Podczas trzeciego aktu znika suspens i nie wyczułem ani nadchodzącego zagrożenia, ani przeciw czemu walczyły postacie. Owszem, zniszczenie Ziemi jest parokrotnie wspomniane, ale poza tym nie wpływa za bardzo na działania głównych bohaterów_ek. Spowodowało to, że finał był nagły, a dramaturgia w ogóle nie wybrzmiała. W ostatnim akcie naszej planecie – w mojej ocenie – nie powinna grozić zagłada, a historia być bardziej osobista i skupiona na poszukiwaniu rodziny po katastrofie.

Choć jest to poważny zarzut wobec Ponyo, to dzięki niesłychanej wrażliwości Miyazakiego, urokowi tej produkcji i bardzo mądremu poruszeniu wątku ekologicznego, nadal jest to bardzo dobry film godny obejrzenia nie tylko przez młodszą, ale i starszą widownię.